28 grudnia 2017

Tajemnice historii

Przychodzi w życiu człowieka taki czas, że zaczyna się fascynować zagubioną Atlantydą, głowami na Wyspach Wielkanocnych, piramidami, miastem Azteków, imperium Inków... itd. Ja miałam tylko Danikena (całą kolekcję plus komiksy z serii Ludzie i potwory!), a dzisiaj publikacji poruszających powyższe wątki, jest bardzo dużo. 
Książka Tajemnice historii jest przeznaczona dla starszej młodzieży, ponieważ sporo tam opisów i naukowej wiedzy. W publikacji znaleźć można rozważania dotyczące piramid, Całunu Turyńskiego, wymarcia dinozaurów, tajemnic wolnomularstwa, cywilizacji Inków i Majów, Trójkąta Bermudzkiego i Roswell. Solidne, encyklopedyczne wydanie, bogato ilustrowane, za niewielką cenę. Oczywiście tylko dla pasjonatów takich tematów. 

8 grudnia 2017

Film Na kółkach (O Wheels/Sobre Rodas)

W Poznaniu odbywa się kolejna edycja Festiwalu Ale kino! 
Miałam okazję obejrzeć brazylijski obraz Na kółkach, w reżyserii Mauro D`Addio. Film jest przeznaczony dla dzieci w wieku 10-13 lat, ale moim zdaniem granica 12 lat jest górna. 
Bohaterami są: 13-letni Lucas i 12-letnia Lais. Poznają się w chwili, gdy Lucas wraca po wypadku do szkoły. Chłopiec musi jeździć na wózku, co oczywiście jest źródłem jego frustracji. Przed wypadkiem marzył, aby zostać piłkarzem... 
Lais z kolei pragnie odnaleźć swojego biologicznego ojca. Wie tylko, że jeździ ciężarówką, ma jego zdjęcie. Dzieci są samotne w swoich problemach, dorośli ich nie rozumieją. Lais i Lucas postanawiają wyruszyć w podróż "na kółkach" - on na wózku, ona na rowerze. Szukają ojca Lais. Typowy motyw drogi został pokazany tutaj bardzo naturalnie. Dzieci spotykają dziwnych ludzi: komiwojażera, przerażającą staruszkę (wyraźna aluzja do Baby Jagi), "Waltera" (tylko o nim słyszą). Spędzają noc poza domem, poznają co to głód, strach i radość. Odkrywają, że ich problemy da się rozwiązać, tylko trzeba na nie spojrzeć z innej strony. Lucas, mimo wózka, okazuje się atrakcyjny dla Lais. Dziewczyna natomiast odkrywa, że ojciec, który nigdy się nią nie zainteresował, nie jest wart jej uwagi. Film zawiera kilka niezwykle malowniczych scen, Brazylia wypada tutaj pięknie, jest nieco podobna do Kanady :) Reżyser przemycił też kilka obyczajowych wątków. Pokazał problem opuszczonych kobiet, samotności dorosłych ludzi, zróżnicowania społecznego współczesnej Brazylii (warunki życia Lucasa a Lais). W filmie "występuje" też Albert Einstein, który dodaje odwagi śniącemu Lucasowi... Pojawia się także motyw Baby Jagi - nie wiadomo czy Lucas rzeczywiście posypuje potrawkę z kurczaka prochami zmarłego męża gościnnej staruszki? Pytań po tym filmie jest dużo - i o to chodzi w dobrym kinie. 
Podaję za stroną Festiwal Ale kino!:

BRAZYLIA 2017
REŻYSERIA
Mauro D’AddioSCENARIUSZ
Mauro D’AddioZDJĘCIA
Otavio PupoMONTAŻ
Silvia HayashiMUZYKA
Lucas Marcier, Fabiano KriegerOBSADA
Cauã Martins, Lara Boldorini
Czas trwania: 72`


1 grudnia 2017

Pajączek na rowerze

Ach, tylko zazdrościć Pani Ewie Nowak talentu. Świetna książka dla młodszych nastolatków dotycząca miłości. Roztrzepana łobuzica, z wyraźną nadruchliwością psychoruchową i spokojny, zorganizowany dobry uczeń. Spotykają się przypadkowo, mają po 11/13 lat? Początkowo się nie znoszą. Ona nienawidzi pająków - owadów, które są jego pasją. On nie umie jeździć na rowerze, co jej w głowie się nie mieści. Lecz serce nie sługa. Ewa Nowak z ogromnym wyczuciem przedstawia narodziny miłości, nie ma tu landrynkowatych scen, jest psychologia postaci - czasem boleśnie prawdziwa. Dlaczego boleśnie? Bohaterowie żyją w rodzinach bez taty, jeden dawno odszedł, drugi - przed chwilą. Dorośli okropnie oszukują własne dzieci, są niesprawiedliwi, niesłowni, nieodpowiedzialni. Mama głównej bohaterki to kobieta niepogodzona z rozwodem, faworyzująca starszą siostrę, infantylizująca własną mamę. Obraz babci próbującej wyzwolić się z dyktatu córki należy do mocnych stron powieści. Lecz są i inne: konflikty z rówieśnikami, próby na jakie jest wystawiona dziewczyńska przyjaźń, pierwsze doświadczenia z przemocą wśród nastolatków. Podoba mi się także koncepcja głównej bohaterki - Oli, dziewczynki z zespołem nadpobudliwości psychoruchowej. Ewa Nowacka lekko, przy okazji, pokazuje jak postrzega świat taka osoba oraz jak ona jest postrzegana, często w kategoriach wykluczenia. Bardzo dobra książka. Narracja płynie wartko, dialogi są zręczne, prawdopodobne psychologicznie. Polecam. 

11 listopada 2017

Pachnące książki - jak czekolada, jak cytryna

Autorka: Joanna Krzyżanek; ilustrator: Zenon Wiewiurka. Ten sam tandem co w przypadku publikacji o kurze Adeli. 
Obrazki są zabawne, przemyślane, staranne. Tekst natomiast, no cóż. Mnie się wydaje za długi, zbyt retoryczny, przegadany. Może patrzę na to z punktu widzenia matki czytającej dziecku. Książki pożyczyłam od 11-letnich dziewczynek, im ta seria bardzo się podoba. 
Bajka pachnąca czekoladą to pierwsza pozycja cyklu. Całą historię opowiada nam Emilian Apla, urodzony w bibliotece bibliotekarz. A jest to historia sklepu z czekoladą prowadzonego przez pewne małżeństwo: Hilarię i Balbina Andruszko. W dniu urodzin Balbina, jego żona oznajmia, że jadą w dawno wymarzoną podróż dookoła świata. Tylko co zrobić ze sklepem? Odpowiedź daje im Baba Porada. Każdy chętny musi kupić czekoladę i zjeść ją dopiero po 48 godzinach. Udaje się tylko jednej osobie. Dlaczego? O tym trzeba przeczytać. Obwoluta książki i jej strony zostały tak zaprojektowane, aby po potarciu ich dłonią, poczuć zapach gorzkiej czekolady. Synestezja, o jakiej się nie śniło filozofom... :) 
Bajka pachnąca cytryną zbudowana jest na tym samym schemacie: Emilian Apla opowiada nam o Małgosi i jej dziadku. Małgosia ma 8.urodziny i wymienia 9 rzeczy, jakie chciałaby dostać w prezencie. Na końcu okazuje się, że dziadek wziął tekst bajki o rozkapryszonej Loli za żądania swojej wnuczki. A jego Małgosia kocha go za to, że jest, a nie za to co od niego dostaje. Ładny przekaz, bez dwóch zdań :) 
W tekście oczywiście znajduje się pełno odwołań do cytryn, do kwaśnej miny itp. Mnie jednak najbardziej spodobało się pierwsze zdanie, wyzwalające baśniowe skojarzenia: Za siedmioma rozłożystymi klonami wiła się droga - długa, szeroka i kamienista, otoczona z prawej i lewej strony niskimi murowanymi płotami, na które kilka lat temu wdrapał się mech i już z nich nie zszedł. 

Cytat: str. 11, Wydawnictwo WDS w Sandomierzu

3 listopada 2017

Księga życia

Tytuł zobowiązuje, chociaż to film :) Podobnie jak okoliczności - trwa czas wspominania zmarłych. Dzisiaj docierają do nas inne - niż słowiańska - tradycje obchodzenia pamięci o tych, co odeszli. Oczywiście najpopularniejsze jest Haloween, ale coraz częściej słyszy się także o meksykańskim Dia de Muertos, polegającym na festiwalowym ujęciu tematu śmierci. I do tej tradycji nawiązuje film z 2014 roku pt. Księga życia. 
Nie będę rywalizowała z Filmwebem, bo jest lepszy ode mnie, dlatego zainteresowanych odsyłam na stronę http://www.filmweb.pl/film/Ksi%C4%99ga+%C5%BCycia-2014-683515#. 
Film polecam. Reżyser: Jorge R. Gutierrez razem ze scenarzystą: Douglasem Langdale`m stworzyli barwną, opartą na meksykańskiej tradycji, wizję zaświatów, w których istnieją dwie krainy: Kraina Zapomnianych i Kraina Pamiętanych. Ci ostatni w Dzień Zmarłych spotykają się z żywymi bliskimi na swoich własnych grobach. Nota bene, groby są kolorowo przystrojone, obstawione jedzeniem (słowiańskie dziady!).
Film rozpoczyna się wizytą grupki dzieci i nastolatków w muzeum. Zwiedzający uważają, że to najnudniejsze miejsce na świecie. Lecz tajemnicza pani przewodniczka szybko wyprowadza ich z błędu. Otwiera Księgę Życia i wprowadza młodzież w świat dwóch potężnych bóstw: La Muerte i Xibalby. Założyły się one o to, który z chłopców - Manolo czy Joaquin poślubią piękną i mądrą Marie (kiedy dziewczyna wraca z Europy, krążą o niej plotki, że czyta książki dla przyjemności!). Sprawa nie toczy się jednak o miłość. Chodzi o dojrzewanie, o zrozumienie wśród najbliższych, o odwagę bycia sobą. Doceniam, że ktoś postanowił oswoić dzieci z tematem śmierci. Podobała mi się także animacja - bohaterowie wyglądają jak drewniane kukiełki, co naprowadzało mnie na motyw "życie-scena", ale chyba niezamierzony przez twórców. 

2 listopada 2017

M jak dżem

Bohaterka ma lat 13, ale mnie się wydaje, że już 11-latka może to czytać.
Powieść Agieszki Tyszki dotyczy problemów z jakim może się stykać współczesna nastolatka. Pierwszy to mobbing w szkole i w klasie. Główna bohaterka – Nela – jest prześladowana przez koleżanki z klasy. Agnieszka Tyszka postanowiła ośmieszyć agresorki i z dużym poczuciem humoru naśladuje idiotyczne odzywki dziewczyn, zafascynowanych tasiemcowymi serialami. Smutne jest to, że pani dyrektor szkoły wcale nie pomaga Neli, wprost przeciwnie – okazuje się głupkowatą i leniwą personą. Książka powstała 10 lat temu. Z walką z mobbingiem jest już na szczęście nieco lepiej – społecznie rozpoznaliśmy to zjawisko i zyskaliśmy narzędzia prawne do walki z nim.
Nela zmaga się nie tylko z koleżankami. Tęskni za swoim tatą, który nie chce utrzymywać z nią kontaktu. Mama Neli po raz drugi wyszła za mąż i jest szczęśliwa w tym związku. Nela również ma doskonałe kontakty z ojczymem.
Pewnego dnia Nela spotyka 80-letnią Panią Lilę, która pasjami przygotowuje domowe przetwory, w tym tytułowy dżem. Pani Lila, podobnie jak Nel, przeżywa rodzinne kłopoty. Jej dorosła córka nie chce utrzymywać kontaktu z mamą, separuje także od babci jej wnczkę. Tzw. światowe życie (symbolizowane przez wyjazd na narty w czasie Bożego Narodzenia) jest dla niej ważniejsze. Oczywiście Agnieszka Tyszka nie pozostawia wątpliwości po czyjej stronie stoi. Nie do końca są to jednak takie klasyczne wartości, bo np. babcia Neli, niechętna wnuczce, została przedstawiona jako skończona dewotka, niepotrafiąca wcielić w życie nauk Chrystusa.

Ostatecznie Nela decyduje się wysłać tacie swój notatnik/pamiętnik. Robi to w odpowiedzi na dosyć oschły mail od ojca. Postanawia jednak wyjść szczęściu naprzeciw. Jest bowiem mądrą, wrażliwą i odpowiedzialną dziewczynką. Polecam.  

31 października 2017

Calineczka












W "Biedronce" znalazłam uroczą Calineczkę wydaną przez oficynę Jedność z Kielc. Tekst Andersena zaadaptowała pani Barbara Żołądek, a autorką delikatnych, pastelowych ilustracji jest pani Ola Makowska. Książka ma format albumowy, format A2, twarda okładka z papierową obwolutą, kredowy, gładki papier. Polecam. 

28 października 2017

Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy. Anna Dziewit-Meller

Książka ma formę przewodnika-gawędy. O fantastycznych kobietach opowiada nam pierwsza z bohaterek: Henryka Pustowójtówna. Cel publikacji został wyjaśniony na samym początku słowami włożonymi w usta dzielnej powstanki: Ten plan to pokazać ci moje koleżanki. Żebyście się poznali – i może polubili. (...) Nieraz już o tym rozmawiałyśmy w swoim gronie – że ty nic o nas nie wiesz! A przecież my jesteśmy. Siedzimy takie smutne i samotne gdzieś za pożółkłych ze starości kartach książek (...) Wycieczki szkolne jakoś nas omijają, zawsze idą tam gdzie są chłopaki, a na nas opadają kurz i okruszki czipsów.

W książce znajdziemy galerię postaci kobiecych: niektóre są już szerzej znane, niektóre zupełnie nie, jak np. Barbara Hulanicki.
Anna Dziewit-Meller przybliża nam życiorys Henryki Pustowójtówny, Świętosławy, Jadwigi Andegaweńskiej, Elżbiety Drużbackiej, Magdaleny Bendzisławskiej, Narcyzy Żmichowskiej, Simony Kossak i kilku innych.
Książkę czyta się bardzo szybko. Nie ma mowy o suchej dydaktyce, teksty są krótkie, napisane młodzieżowym językiem, może czasem nawet zbyt kolokwialnym :) Autorka prostym językiem wyjaśnia zawiłości polskiej historii: Wyobraź sobie, że to był czas, kiedy Polski nie było na mapie. Inne kraje wzięły sobie po kawałku naszego i nie chciały za nic nam ich oddać. Mówiono o tym rozbiory. Niespecjalnie mi się to podobało. Zresztą nie tylko mnie. Było nas trochę, tych mocno niezadowolonych. O wojnie pisze w sposób inny niż ten, do którego jesteśmy przyzwyczajeni przez dominujący pogląd ukształtowany w kulturze patriarchalnej: Paskudna jest wojna i niech nikt nie myśli inaczej, bo dostanie ode mnie fangę w nos.
Po omówieniu każdej postaci umieszczono słowniczek z pojęciami związanymi z prezentowaną biografią, np. po prezentacji Świętosławy można sobie poczytać co to jest saga albo kim byli wikingowie, a po Narcyzie Żmichowskiej – o feministkach i feministach. Niezwykle przyjemna dla oka jest kreska pani Joanny Rusinek: inteligentne i zabawne obrazki tworzą spójny przekaz.
Nie ma mowy o całościowym ujęciu biografii, Autorka książki wybiera fragment obrazujący dokonania konkretnej kobiety, resztę omawiając skrótowo albo po prostu urywając wątek. Nieustannie także zadaje pytania w stylu: Jakbyś się czuła, gdybyś nie mogła się uczyć, studiować, być np. oceanografką? Podkreśla bezsens nierówności płciowej, zwraca uwagę, że nadal te nierówności istnieją. Zachęca również do samodzielnych poszukiwań informacji o kobietach z książki. Wraz z uwagami o tym, że ludzie stanowią jedność ze zwierzętami oraz że nie wolno nikogo dyskryminować – stworzyła spójny obraz świata zbudowanego na fundamencie sprawiedliwości, wolności, życzliwości, szacunku dla innych, użyteczności społecznej, pracy i pokoju. Gdyby świat był rzeczywiście tak zbudowany, żyłoby nam się lepiej, prawda, dziewczyny? No to do dzieła!


13 października 2017

Książka na jesień


Nelly Rapp i szamanka - Martin Widmark, Christina Alvner

Tym razem tematem są duchy, zombie i voodu. Jestem temu przeciwna, dlatego nie będę się specjalnie rozpisywała. Fabuła jest następująca: rodzice Nelly wybrali się do karaibskiej restauracji na kolację. Tam mama Nelly wypiła napój zatytułowany "Ucieczka dusz". Okazało się, że właścicielka restauracji zamienia ludzi w zombie, aby dla niej pracowali. Do tego trzyma w skrzyni laleczki voodo i za ich pomocą wyrządza krzywdę ludziom, których symbolizują. 
Nelly ma amulet egipski, chroniący ją przed czarami, dlatego bez problemu uwalnia mamę i innych ludzi od czarów. Nie podoba mi się zarówno tematyka, jak i użyty język. Wydaje mi się, że tłumacz nie dołożył należytej staranności w doborze słów. Nelly mówi np. do starszego pana: Patrz, jak idziesz! - co w języku polskim brzmi niegrzecznie. Nie podobała mi się także uwaga Nelly, że jej tata, gdy patrzy na ładną kobietę, ma w oczach coś, co przypomina wygląd psa, który zauważył suczkę. Moim zdaniem to wulgarne i nieodpowiednie dla dzieci. 
I na koniec jeszcze jedna scena: mama Nelly wymierza swojemu mężowi siarczysty policzek za to, że zauroczyła go ładna miss Thompson. No, nie. Dla mnie nie do przyjęcia. NIE POLECAM. 

16 września 2017

Atlas smaku

Dzisiaj gotowanie jest niezwykle modne. Dobrze, jeśli idzie za tym wiedza. A to oferuje wydawnictwo Olesiejuk. Grafika przypomina mi tę, jaką wyróżniała się kiedyś oficyna Dwie Siostry. Bardzo dużo drobnych rysunków, prosta kreska, obok podstawowe informacje, tak, aby nie zanudzić.
Atlas smaku, zgodnie ze słowem kluczowym, został podzielony na kontynenty i państwa. Na ogromnych mapach umieszczono potrawy, owoce, różne składniki jedzenia charakterystyczne dla omawianego regionu. Można się w to wczytywać, a nawet "wwąchiwać", ponieważ tak smakowicie wyglądają prezentowane zioła, ciastka, mięsa i zupy oraz wiele innych rzeczy. Przy każdym państwie znajduje się notatka i flaga, a przy niektórych składnikach wyjaśnienie pochodzenia, np. na stronie poświęconej Francji przeczytamy o bagietce i serze reblochon. Mówiąc krótko, edukacja w najlepszym wydaniu. Polecam.

2 września 2017

Kopciuszek z ilustracjami Khoa Le





Pisanie w kółko, że książki oficyny Olesiejuk z ilustracjami Khoa Le są piękne, jest już nudne. Nic jednak nie poradzę na to, że są piękne: harmonijne, stosowne i przejrzyste. Całkowicie wyczerpują moje potrzeby estetyczne. Trzeba na nie po prostu patrzeć. 

Dodam jedynie, że baśń Charlesa Perraulta zaadaptowała pani Elżbieta Adamska, i zrobiła to bardzo dobrze. 
Piękna, piękna książka. 


15 sierpnia 2017

Stowarzyszenie umarłych poetów (Nancy H. Kleinbaum)

Film z 1989 roku był wydarzeniem. Scenariusz napisał Tom Schulman. Z informacji z Filmwebu wynika, że Stowarzyszenie... to jego najlepszy tekst. Po kilku latach Nancy H. Kleinbaum na podstawie scenariusza napisała książkę. Prawdopodobnie dlatego tak świetnie się ją czyta. 
Akcja powieści rozgrywa się w roku 1959, w Stanach Zjednoczonych, w Akademii Weltona. Ta placówka słynie z surowych zasad oraz z tego, że jej absolwenci bez problemu dostają się na renomowane uczelnie. Idealny uczeń Akademii Weltona podporządkowuje się systemowi wychowania, nauczycielom i rodzicom. Ci, którzy tego nie robią, zostają wyrzuceni z Akademii. To żadna kara w porównaniu z tą, jaka czeka relegowanego w domu. Postrzegany jest on jako wyrzutek, nieudacznik i ten, Który Zawiódł Rodziców. Problem niekochania, odrzucenia i niezrozumienia na linii nastolatek-rodzic jest tutaj dominujący. 
Tytułowe Stowarzyszenie... to ugrupowanie założone przez nauczyciela - pana Keatinga w czasach jego pobytu w Akademii (kilka lat przed akcją książki). Złożone było z chłopców, którzy spotykali się w pewnej jaskini, nieopodal szkoły, i czytali wiersze - poetów angielskich i amerykańskich, oraz własną twórczość. 
Grupa uczniów Keatinga, zafascynowana metodami pracy pedagoga, wskrzesza ideę Stowarzyszenia umarłych poetów: "Nazwa oznaczała tylko tyle, że ten, kto chciał przystąpić do stowarzyszenia, musiał być umarłym. (...) Żyjący ślubowali jedynie wierność, byli kandydatami stowarzyszenia. Aby zostać pełnoprawnym jego członkiem, trzeba terminować całe życie, aż do śmierci" (Wyd. Rebis, Poznań 2012, str. 45) - tak wyjaśnił Keating swoim podopiecznym. Moim zdaniem dosyć to niejasne, ale intrygujące :) 
Bohaterowie filmu/książki - 16/17-letni chłopcy dali się porwać tym romantycznym zasadom. Ich nauczyciel - pan Keating - wyzwolił w nich pragnienie posiadania niezależnych poglądów, bycia sobą, nieudawania przed innymi (głównie rodzicami) kogoś, kim nie są. Jako naczelne hasło życia podał: carpe diem! - sentencję Horacego, która w całości brzmi: "Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie..." (Pieśni, 1,11,8). 
Niestety, kończy się to tragicznie dla jednego z chłopców. Popełnia samobójstwo, ponieważ tylko w ten sposób jest w stanie przekonać swojego ojca, że ten nie miał racji i prawa do decydowania o przyszłości syna. 
Szczerze mówiąc, mam pewne wątpliwości co do głębi psychologicznej bohaterów i umotywowania ich postępowania, ale nie będę się czepiać, ponieważ pierwotnie był to film, a ta sztuka rządzi się własnymi prawami, np. tendencją do upraszczania. 
Z pewnością jest to świetna książka dla nastolatków, tak mniej więcej dla 14+. Kłopoty z kolegami, z rodzicami, pierwsza miłość (dobrze napisana scena erotyczna, dlaczego w polskiej literaturze dla nastolatków takich rzeczy nie ma?), problemy z odpowiedzią na pytania: kim chcę być? Czy trzeba aż popełniać samobójstwo, aby zaistnieć?- to materiał dla dojrzewającego czytelnika. 
Fabuła filmu/książki opiera się o teksty poetyckie, co samo w sobie jest bardzo interesujące. Jak to robią w tych szkołach, że potrafią wyrobić taki szacunek dla Szekspira czy Whitmana? I nikt nie jęczy, że to trudny język, że "ja nic nie rozumiem", tylko dąży do zrozumienia albo przeżycia tych wierszy? 
Na koniec cytat. Keating mówi do swoich uczniów: 

"Moi drodzy żacy, w człowieku tkwi nieodparta potrzeba bycia akceptowanym. Za wszelką cenę musicie jednak zaufać tym cząstkom swej osobowości, które wyróżniają was spośród innych i sprawiają, że jesteście niepowtarzalni. Nawet jeśli wyróżniająca was cecha jest dziwna czy nieakceptowana. Frost powiedział kiedyś tak: 
Gdy stanąłem w lesie na rozstaju dróg
Podążyłem tą mniej uczęszczaną,
I wiedziałem, że to znaczy już,
Że jest inaczej."
(tłum. Paweł Laskowicz, Rebis 2012, str. 83-84)

10 sierpnia 2017

Czy wróżki rzeczywiście istnieją?

To pytanie rozpala dzisiaj wyobraźnię niejednej dziewczynki. Wydaje mi się, że współcześnie niezwykle modne są wróżki, zapewne przyczyniła się do tego kariera Dzwoneczka z opowieści o Piotrusiu Panie. Nie mam nic przeciwko, ponieważ Dzwoneczek jest mądra, pracowita, miła i niezależna. 
Książka pani Potyry wpisuje się w tę modę. Mojej siedmioletniej córce bardzo się spodobała, chociaż według mnie jest nieco za długa, a zdania są niepotrzebnie rozwlekłe. Lecz to moja opinia. 
Zuzia na tropie wróżek to druga książka z serii, pierwsza nosi tytuł: O Zuzi, która nie wierzyła w dobre wróżki. Po pierwszej pożyczyłyśmy drugą. 
Czteroletnia Zuzia, rezolutna łobuzica, postanawia wybrać się na poszukiwanie wróżek. Mama przecież powiedziała, że "wróżki są wszędzie". Podczas gdy Zuzia pakuje walizkę, jej opiekunka, wróżka Ostróżka - bo okazuje się, że wróżki rzeczywiście istnieją ;) - w panice frunie po pomoc. Boi się bowiem, że Zuzi stanie się jakaś krzywda. Ostatecznie trzy wróżki doprowadzają do tego, że dziewczynka bezpiecznie wraca do domu. Na plus książki przemawia bohaterka - mądra i miła dziewczynka, obecność zwierząt, którym należy się szacunek; z warstwy językowo-treściowej: bogate słownictwo, zabawne powiedzonka, sytuacje z życia wzięte. Przyjemne dla oka ilustracje.
Na minus: Zuzia ma konstrukcję psychiczną siedmiolatki, a nie czterolatki; lecz to szczegół. Ogólnie polecam. 

8 sierpnia 2017

Marika, dziewczynka z gór

Kolejna książka ilustrowana przez Khoa Le. Tekst jest autorstwa Giancarlo Macri, ale nie ustępuje w niczym Tajemniczym księżniczkom. 
Marika, dziewczynka z gór kocha miejsce, w którym żyje, czyli piękne, wysokie góry. Pewnego dnia odbywa lot na skrzydłach orła. Widzi niedźwiadka na snowbordzie i Królową Lodu grającą na fortepianie. Czy Marika to sobie wyobraziła, czy rzeczywiście orzeł zabrał ją na podniebny lot? Nie wiadomo... 
Obrazki Khoa Le można oglądać i oglądać... 

15 lipca 2017

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę

Interesująca propozycja. Bolek i Lolek to bardzo bystre chłopaki, szkoda, że nie zrobili kariery w kulturze światowej, ale co tam - cieszę się, że są z nami ;)
Wydawnictwo Znak zaproponowało nam książkę mądrą i ładnie zilustrowaną. Autorką tekstów jest Zuzanna Kiełbasińska, natomiast ilustratorką - Anna Nowacka. 
Jak wskazuje tytuł, Bolek i Lolek wędrują po całej Polsce, konkretnie - w poszukiwaniu smoka wawelskiego. Chłopcy są na wakacjach w Krakowie, ale tam smoka nie ma. Lolek wpada na pomysł, że może smok poszedł do kopalni soli w Wieliczce, bo przecież takie potwory lubią podziemia... Zabawa w szukanie smoka sprawia, że bohaterowie, a my wraz z nimi, zwiedzają m.in. Katowice, zamek w Mosznej, Łańcut, Krynicę Morską, Poznań, Gdańsk i jeszcze wiele innych miejsc. Dowiadują się, że dąb Bartek jest najstarszy w Polsce, że we Wrocławiu mieszkają krasnale, a w Kazimierzu Dolnym grasuje kogut, który przechytrzył samego diabła. Cała książka to duża porcja wiedzy o zabytkach, ciekawych miejscach, przyrodzie i legendach Polski. Każdy przystanek jest zilustrowany; zastosowano tu metodę wyszukiwania na obrazku postaci albo przedmiotu, o którym mówią bohaterowie. To bardzo angażuje czytelników. Polecam. 

12 lipca 2017

Czy można odzyskać skradziony czas?

Na takie pytanie próbuje odpowiedzieć Nelly Rapp w kolejnej części cyklu zatytułowanej "Nelly Rapp
i czarownicy z Wittenbergi". Jest to nieco lepsza, moim zdaniem, część w porównaniu do białych dam. Całość przeczytałam w 15 minut, polecam dzieciom, które odkryły radość czytania. 
Tym razem Nelly orientuje się, że coś nie tak dzieje się z płynącym czasem. Raz przyspiesza, raz nie,
a ludzie są bardzo od niego uzależnieni. To według mnie najważniejsza wartość dydaktyczna tej książeczki. Uświadomienie małym odbiorcom, że to my zarządzamy czasem i że warto czasem go poświęcić rozrywce, spaniu czy lenieniu się... Martin Widmark oparł całość na frazeologizmach związanych z czasem: poświęcić czas; skradziony czas; stracony czas; czas się zatrzymał; pełno czasu; oszczędzać czas. Jak to bywa w takich zabawach językowych, cały dowcip polega na tym, że powiedzenia te zostały potraktowane dosłownie. 
Wspomnę na koniec, że ciekawy jest motyw zamiany czasu w rzecz materialną. Gdybyśmy potrafili to robić...


5 lipca 2017

Nelly Rapp i białe damy

Martin Widmark to, jak informuje nas notka na okładce: "szwedzki gigant literatury dla dzieci". Po serii kryminałów z Lasse i Mają w roli głównej, przyszedł czas na historie gotyckie przeznaczone dla dzieci, w wieku około 8-10 lat.
Historia opowiedziana w "Nelly Rapp i białe damy" jest zabawna, krótka i bezpretensjonalna. W sam raz aby oswoić młodego czytelnika z tematem duchów.
Tytułowa bohaterka, Nelly, otrzymuje od swojej nauczycielki z Upiornej Akademii wykrywacz duchów. Dobrze się składa, ponieważ Nelly z rodzicami jedzie na weekend do zamku Lovlunda. Na zamku podobno pojawia się duch Białej Damy - to Gabriella Svinowska (polska końcówka przy nazwisku :)), która spadła ze schodów idąc na bal ze swoim narzeczonym. Ostatecznie okazuje się, że na zamku mieszkają dwa duchy!
Fragmentami narracja jest prowadzona w czasie teraźniejszym, co nadaje całości reportażowy charakter - akcja posuwa się w bardzo szybkim tempie. Ja mam wątpliwości dotyczące ilustracji - taka surowa kreska nie bardzo mi odpowiada -

Zastrzeżenia mam też do narracji opartej jedynie na opisie akcji. Wychowana w poprzednim wieku, wolę nieco plastyczności. Rozumiem jednak, że w związku z tym, że narracja jest prowadzona z punktu widzenia Nelly, rejestruje ona głównie fakty, dziecko nie skupia się przecież na opisie przedmiotów :)
Dobrze, że bohaterką jest dziewczynka - inteligentna, energiczna, nie boi się duchów, bezproblemowo według instrukcji składa wykrywacz duchów - z feministycznego punktu widzenia OK. Kiedy byłam mała, brakowało mi takich bohaterek. Dlatego pokochałam Anię Shirley - rudego bystrzaka :)
Na pewno ta seria jest odpowiednia do zachęcenia do czytania, do sprawienia, aby sięgnięcie po książkę było dla dziecka czynnością relaksującą. 

13 czerwca 2017

Co jedzą ludzie? Paulina Wierzba

Książkę tę mam od kilku lat. Była odkryciem dla mojego sześcioletniego (wówczas) syna.
Wydawnictwo Albus dba o poziom czytelniczy. Książka jest interesująco wydana i zawiera konkretne informacje na temat dań. Na końcu znajdziemy "Skalę smaku", na której zaznaczymy pięć potraw, jakie przypadły nam do gustu (mydło z ryby? larwy ciem? błotne ciasteczka?). Możemy także opisać i narysować swoje ulubione jedzenie albo to, którego nigdy nie wzięlibyśmy do ust.
Wino z myszy, owcze głowy, pierogi z ogonem kangura - to ułamek atrakcji kulinarnych, jakie podaje nam na tacy pani Paulina Wierzba:
(...) Jacy ludzie, jaka kultura - takie pożywienie. Ludzie w pełni korzystają z zasobów planety, na której żyją, znajdując przyjemność w spożywaniu przedziwnych rzeczy. Z tej książeczki dowiesz się, co jedzą ludzie, a jedzą... w zasadzie wszystko (wstęp).
Zaletą książki "Co jedzą ludzie" jest nie tylko to, że przybliża nam egzotyczne kuchnie takie jak np. kuchnia mieszkańców Peru czy Filipińczyków. Wszystko jest opisane przejrzystym językiem i zdobione nowoczesną grafiką. Przede wszystkim jednak Autorka, prezentując oryginalne dania (chipsy z mrówek ☺), zwraca uwagę na ich kulturowe znaczenie oraz prowadzi czytelnika do wniosku, że zanim zaczniemy krytykować obsiusiane rybki, pomyślmy, czy nasza zepsuta kapusta, zupa z krwi kaczej albo zwierzęce jelita, są tak bardzo atrakcyjne dla innych nacji?
Bon appetit! 

8 czerwca 2017

Tajemnicze księżniczki Khoa Le

Książka jest absolutnie zachwycająca. Idealnie pasuje tutaj cytat przypisywany Leonardowi da Vinci: "Prostota to najwyższa forma wyrafinowania". 
Autorka tekstu i ilustratorka - Khoa Le - stworzyła małe dzieło sztuki, prawdziwe artistic books. Obawiam się, że moje skany nie oddają głębi kolorów i magii, jaka tchnie ze stron tego utworu. 
"Tajemnicze księżniczki" to historia sześciu sióstr-księżniczek o imionach: Kaliope, Flora, Gea, Marina, Zoe. Nie poznajemy imienia szóstej księżniczki. Dlaczego? To tajemnica, trzeba przeczytać, aby się dowiedzieć co potrafiła i jaka była szósta siostra.
Dziewczyny wyruszają pokonać smoka, który pojawił się w ich krainie. Oczywiście wygrywają, a dokonują tego... dobrocią.
Niezwykle ważny jest tu podjęty przez Autorkę temat: przyczyny pojawiania się złości i sposoby radzenia sobie z nią. Problem został ujęty bardzo subtelnie, wykorzystano przy tym baśniową metaforę, co - moim zdaniem - sprawia, że perswazyjność przekazu jest niezauważalna dla dziecięcego czytelnika.





Cały tekst można by zmieścić na jednej stronie A4. W książce zostało to rozplanowane na 45 stron, formatu 24 na 33 cm. Okładka jest twarda, z obwolutą. Każda strona to refleksyjno-nastrojowa ilustracja. Obrazy Khoe Le mają w sobie harmonię oraz bogactwo kolorów i linii typowych dla kultury wschodniej. Mnie trochę kojarzą się z rosyjskimi baśniami - one przecież także pochodzą z tego kręgu kulturowego. "Tajemnicze księżniczki" można tylko oglądać, tekst stanowi dodatek do historii, opowiedzianej w zasadzie poprzez ilustracje. Ta książka to przykład komunikacji intermedialnej, na pewno inspirującej czytelnika do własnych odkryć twórczych. Polecam ją bardzo do pierwszego kontaktu dziecka ze sztuką, ilustracje Khoe Le rozwijają i wzbogacają świat wyobraźni małego odbiorcy. Myślę, że do całości można odnieść metaforę "teatr słów i obrazów" (określenie pani Krystyny Zabawy), ponieważ niewielka objętość treści sprawia, że słowa są ważne, ale wybrzmiewają pełną mocą dopiero poprzez grafikę.


28 maja 2017

Dlaczego warto czytać?

To pytanie słyszę minimum raz w tygodniu. Mówię wówczas o kreatywności, rozwoju wyobraźni, wyciszeniu. Raczej nie działa. Teraz będę mogła podeprzeć się nauką :)
Według badań brytyjskich naukowców osoby, które regularnie czytają książki, są bardziej towarzyscy i otwarci na poglądy innych niż osoby oglądające TV.
Najbardziej uspołecznieni są czytelnicy powieści, najsympatyczniejsi - odbiorcy dramatów i romansów, a najbardziej empatyczni - czytelnicy komedii.
Ostateczny wniosek brzmi następująco: ci, którzy czytają, potrafią ocenić daną sytuację z różnych punktów widzenia i tym samym, lepiej zrozumieć postępowanie innych.
Źródło: http://www.dailymail.co.uk/sciencetech/article-4477786/People-read-books-NICER.html 

27 maja 2017

Opowieści z Narnii. Książę Kaspian

Nie sądziłam, aby druga część Opowieści z Narnii bardziej mi się podobała niż pierwsza. A jednak.
Książę Kaspian to taka Drużyna Pierścienia dla młodszych dzieci.
Można ją czytać niezależnie od pierwszej. Autor-narrator na samym początku streszcza wydarzenia z Opowieści z Narnii. Lew, czarownica i stara szafa oraz informuje, że druga część rozpoczyna się fabularnie rok po powrocie dzieci do realnego świata.
Łucja, Piotr, Edmund  i Zuzanna siedzą na stacji kolejowej. Mają jechać do szkoły. Nagle przenoszą się do innego świata, do jakiś ruin, które wydają im się znajome. Wkrótce znajdują buteleczkę z magicznym płynem oraz łuk i miecz - i przypominają sobie, kim byli w Narnii. Następnego dnia obserwują z ukrycia jak dwaj żołnierze chcą utopić karła. Rodzeństwo ratuje krasnoluda, a ten opowiada im o losach Narnii. Rozpoczyna się "powieść w powieści". Okazuje się, że wiele lat temu, kiedy z Narnii zniknął Aslan i czworo dzieci, które pokonały, Białą Czarownicę, z krainy Telmar przybyli do Narnii Telmarzy. Pierwszy władca, Kaspian Zwycięzca, wytępił mówiące zwierzęta, karły i drzewa. Spora część jednak przeżyła i pochowała się w jaskiniach i lasach. Czekają na przywódcę, który poprowadzi ich do zwycięstwa. Będzie nim Kaspian, wychowany na opowieściach starej niani i opiekuna Doktora Korneliusa, którzy wspierali marzenie chłopca  o przywróceniu dawnych czasów. Kaspian dowiaduje się, że czworo ludzi znowu przybyło do Narnii. Odszukuje je i razem walczą z królem Mirasem i jego zwolennikami. Przybywa też Aslan.
Historia zatacza koło. Narnia znowu jest wolna. Aslan może zająć się czymś innym. Dzieci wracają na stację kolejową. Wiedzą już, że kolejny raz będzie należał tylko do Edmunda i Łucji. Piotr i Zuzanna są już za starzy. Metaforyczne ujęcie dorastania, może nie odkrywcze, ale bezpretensjonalne, doskonałe dla dzieci.
Całość jest niezwykle baśniowa. Motyw starej niani, podstępnego wuja-niby opiekuna, nauczyciela-mentora dla młodego księcia, wilkołaki, wiedźmy, krasnoludy, gadające drzewa, sprytne myszy w żelaznych zbrojach. Przemoc jest mocno przefiltrowana: pokazana jako smutna konieczność, raczej samoobrona niż atak. Klimat bliski Hobbitowi i Władcy Pierścieni, ale także Braciom Lwie Serce Astrid Lindgren. 

20 maja 2017

Harry Potter i przeklęte dziecko

Czegoś takiego jeszcze w historii literatury dla dzieci i młodzieży nie było. Harry Potter i przeklęte dziecko ma formę dramatu przeznaczonego do wystawienia na scenę. Jest podział na akty i sceny, didaskalia, a na końcu spis obsady przedstawienia oraz pełen spis osób biorących udział w produkcji spektaklu. Jego premiera miała miejsce w Palace Theatre w Londynie 30 lipca 2016 roku. Scenariusz napisał Jack Thorne, przedstawienie wyreżyserował John Tiffany. Obaj panowie oraz J.K. Rowling są podawani jako Autorzy tego scenicznego sequela, którego akcja rozpoczyna się 19 lat po zwycięstwie Harrego Pottera nad Voldemortem. Ta książka świetnie nadaje się do omówienia na lekcji jako przykład dramatu. W szóstej klasie wymaga się od polonisty, aby wytłumaczył dzieciom co to jest epika, liryka i dramat. Ten ostatni rodzaj literacki mamy przedstawić na przykładzie utworów Aleksandra Fredry. Naprawdę świetny pomysł 😉 Natomiast doskonale nadaje się do tego Harry Potter i przeklęte dziecko. Dodam tak na marginesie, że w klasie 4. warto poruszyć temat, korzystając z Malutkiej Czarownicy Otfrieda Preusslera.
Harry Potter i przeklęte dziecko bardzo miło mnie zaskoczył. Po siódmym tomie trochę się zmęczyłam. Tymczasem tutaj są stare wątki, ale pogłębione. Jest motyw przyjaźni, lecz dotyczy przede wszystkim konfliktu na linii ojciec-syn. Jest motyw znikania, przenoszenia się w miejscu i czasie, ale w ogóle nie służy zabawie itd. Utwór jest w gruncie rzeczy poważny, raczej dla czytelnika 12+. 
W  ósmej części cyklu - bo tak prezentuje to Wydawca na okładce książki - Harry Potter zbliża się do 40. Z Ginny Weasley doczekał się trójki dzieci, w tym krnąbrnego Albusa, bardzo podobnego w tym do sławnego taty. Albus Sewerus (po kim imiona? 😀) nie potrafi dogadać się z ojcem, ministrem magii. Ciąży mu sława taty oraz jego niechęć do rodziny Draco Malfoya. Tymczasem Albus zaprzyjaźnia się z synem Draco, Scorpiusem. Tak jak i on, od Tiary Przydziału otrzymuje przydział do domu Slytherin. Dopiero wówczas Harry mu zdradza, że Tiara wahała się kiedyś, czy i on nie powinien tam trafić. To wyznanie jednak nie pomaga wzajemnym relacjom ojca i syna. Zbuntowany Albus uważa, że Harry powinien udostępnić Amosowi Diggory`emu zmieniacz czasu, dzięki któremu będzie można przywrócić życie Cedrikowi. Uważa, że tata popełnił przed laty błąd, który teraz można naprawić. Albus razem ze Scorpiusem i Delphie, bratanicą Amosa, postanawiają zaryzykować.
Szybko okazuje się, że zmieniacz czasu przenosi ich w światy równoległe. Motyw "efektu motyla" znowu świetnie się sprawdził. Ostatecznie świat czarodziejów ponownie staje przed wyborem: pokonać czarne moce czy zginąć. Szokiem dla wszystkich jest fakt, że Voldemort miał dziecko z Bellatriks Lestrange. To tytułowe "przeklęte dziecko", które próbuje przywrócić tatę do życia. W ósmej części dużo jest niezrozumianych i skrzywdzonych dzieci. Autorzy - tak mi się wydaje - próbują przekazać tezę, że nie mamy wpływu na to jacy są nasi rodzice, i że najczęściej krzywdzą własne dzieci, bo nie mieli dobrych wzorców albo są obciążeni własnymi traumami. Harry Potter przeprowadza trudną rozmowę z Dumbledorem, podczas której pada wiele gorzkich słów: "Zawsze, kiedy kochałem, krzywdziłem"; "Okazałem się równie złym ojcem dla niego, jak pan dla mnie"; "Byłem ślepy. Właśnie taka jest miłość". Harry Potter i przeklęte dziecko bardzo mi się podobało, ale wydźwięk całości jest dla mnie bardzo smutny. Mimo pozytywnego zakończenia: znowu wygrywa Dobro, przyjaźń chłopców przechodzi próbę czasu, dawni wrogowie się jednoczą, synowie porozumiewają się z ojcami, a miłość rodzicielska jest w stanie pokonać siły ciemności. Jednak na przykładzie losów Harrego i Cedrika, Malfoya, Nevilla pokazano, że śmierci nie cofnie nawet magia, że prawdziwe, immanentne zło nigdy nie umiera;  że powiedzenie "czas goi rany" nie sprawdza się w przypadku, kiedy tracimy ukochane osoby. W ósmej części życie Harrego zatacza koło, jest on świadkiem śmierci swoich rodziców. Musi to przeżyć, aby pokonać Voldemorta. Na pewno to symboliczna scena, metaforyczne przyjęcie świadomości o nieodwracalnym odejściu, bolesna chwila dojrzewania, konieczna, aby zrozumieć siebie i swoje dzieci. Przez całość przebija przekonanie, że nie zawsze miłość wystarcza, aby być z drugim człowiekiem, zrozumieć go, że miłość czasem - paradoksalnie - uniemożliwia porozumienie. Nie jest sama w sobie wartością. To od ludzi zależy w co ją przekształcą. Po lekturze został we mnie smutek Harrego, Nevilla, Snape`a, Draco Malfoya, Amosa Diggory`ego. Zawsze za mocną stronę cyklu o Harrym Potterze uważałam fakt, że bohaterowie nie są papierowi ani cukierkowaci. Jednak w ósmej części zyskali dopiero taki ostateczny szlif - psychologia postaci została wzbogacona i poszerzona. Naprawdę, jak to robią ci anglosascy pisarze, że ich książki dla dzieci i młodzieży są równocześnie lekkie i poważne, smutne i wesołe, głębokie, ale nie tak, aby utonąć? Na szczęście mamy już swojego Szczygielskiego... 😃
Przeczytałam całość w jeden wieczór. Genialny jest pomysł, aby poprzez formę dramatu scenicznego ominąć opisy i skupić się tylko na akcji. Ciekawe jak wyglądają na scenie pojedynki z fruwaniem w powietrzu?
Autorzy bardzo sprawnie powiązali wątki z poprzednich części, nie umiem jednak ocenić, czy ktoś, kto nie czytał poprzednich tomów, połapie się o co chodzi?
W każdym razie dzieło Johna Tiffany`ego, Jacka Thorne`a oraz J.K. Rowling od lipca 2007 roku zdobyło 22 nagrody teatralne w Wielkiej Brytanii, w tym w Evening Standard Best Play Award. Na 22 kwietnia 2018 roku zapowiedziano jej premierę na Brodwayu w Nowym Jorku. No cóż, gdyby nasza młodzież miała chodzić do teatru na takie sztuki, zamiast na Zemstę Aleksandra Fredry, to w przyszłości nie byłoby tak kiepsko z naszym teatralnym wykształceniem jak jest dzisiaj.





13 maja 2017

Harry Potter i insygnia śmierci

Książkę otwiera tekst: Dedykacja tej książki jest rozszczepiona na siedem cząstek: dla Neila, dla Jessiki, dla Davida, dla Kenzie, dla Di, dla Anne, i dla Ciebie, jeśliś wytrwał z Harrym aż do końca. 
Kolejna strona zawiera motta: z Orestei Ajschylosa i Nowych owoców samotności Wiliama Penna. Ambitnie i ... niepokojąco. Oresteja to przecież tragedia oparta na motywie zabójstwa męża przez żonę, a Arystoteles mocno akcentował w tej sztuce kwestie moralno-religijne. Natomiast Wiliam Penn był jednym z propagatorów wspólnoty religijnej określanej jako "kwakrzy". Ważne były dla nich kwestie objawienia i kontaktu z Bogiem. 
Insygnia śmierci to ostatnia, siódma, część cyklu o Harrym Potterze, napisana przez J.K. Rowling. Wątek główny dotyczy polowania Voldemorta na Harrego, a także na innych członków Zakonu Feniksa. Czarny Pan przystępuje do ostatecznego ataku. Powieść kończy się bitwą całego czarodziejskiego świata z wyznawcami Voldemorta, stoczoną w Hogwarcie. Cykl o Harrym jest przeznaczony dla młodszej młodzieży i kończy się dobrze dla głównych bohaterów, chociaż Autorka przez ponad 700 stron co rusz sugeruje, że Harry nie zdoła pokonać Voldemorta. W trakcie walk giną inne postacie, z którymi Harry się zaprzyjaźnił i którzy de facto poświęcili życie dla niego. Umiera jeden z Weasleyów, a rozpacz pani Weasley chwyta ze serce. Motyw matczynej miłości dotyczy także... pani Malfoy, matki Draco. Zdradzę tutaj, że podczas decydującego starcia, bardzo widowiskowego zresztą, Narcyza Malfoy, aby ocalić swojego syna, pomaga Harremu. Rzec by można, że to ona ratuje świat... Bardzo ciekawy zabieg. 
Wracając do bitwy. Dochodzi do niej wreszcie i opis przypomina bitwy z Narnii, ale to chyba oczywiste, skoro i tu, i tam udział biorą centaury, olbrzymy, skrzaty itd. Uważam, że trochę Autorka przeciągała wszystko, a potem, deux ex machina. Szast, prast i koniec. Przyszło mi do głowy, że jeśli tak łatwo można było pokonać Voldemorta, to po co było aż 6 tomów, aby go wykończyć? Oczywiście, to pytanie retoryczne :) 
Harry Potter, czarodziej wszech czasów, zabił Voldemorta. W trakcie 6 części ostatecznie dojrzał: naznaczony sieroctwem, wychowywany przez okropną rodzinę, miotany wyrzutami sumienia z powodu tych wszystkich, którzy dla niego umarli; niepewny, czy poradzi sobie z odpowiedzialnością Wybawcy, przeżywający rozterki miłosne, doświadczający rozczarowań dotyczących przyjaźni i przyjaciół, wątpiący w autorytety... - portret bogaty, oprawiony w ramki magii i walki Dobra ze Złem. Ciekawi mnie, czy Harry Potter przetrwa próbę czasu, czy za 20 lat też będzie znany? Przypuszczam, że tak, przynajmniej jako hasło, tak jak dzisiaj Winnetou, Tomek Sawyer, Piotruś Pan. Funkcjonują jako pewne symbole - epoki, postaw, charakterów. Harry Potter to chłopiec zwykły-niezwykły: nieśmiały, skromny, raczej leniwy, uczący się o tyle o ile trzeba. Tymczasem przeznaczenie/fatum/los każą mu się zmierzyć z Czarnym Panem. I przepis na współczesnego hero gotowy :) 
Motta zamieszczone w Insygniach śmierci wydają mi się na wyrost. Ponownie - pisałam już o tym przy poprzednich częściach - zakłócają adres czytelniczy. Jest tu co prawda i zemsta, i morderstwa, i objawienia, ale kaliber nie ten, wiekowo, żeby się już nie czepiać. 
Insygnia śmierci trochę męczyłam, te 700 stron z hakiem nie płyną wartko. Za dużo opisów, za dużo rozwlekłych wiwisekcji wnętrza bohaterów. Jak się domyślam, J.K. Rowling zobowiązała się do obszernego dzieła i  z zadania wywiązała się rzetelnie :) 
Wspomnę na koniec, że w cyklu o Harrym Potterze podstawową rolę odgrywa motyw rodziny: mamy tutaj ogromny wybór relacji rodzinnych, nigdy nie są one cukierkowe, często nasuwają smutne refleksje. 
Cieszę się, że przeczytałam wszystkie części autorstwa J.K. Rowling. Podziwiam ją za to, że stworzyła tak ciekawą postać literacką jak Harry Potter. 
Przede mną dzieło Jacka Thorne`a Harry Potter i przeklęte dziecko. 

6 maja 2017

Harry Potter i Książę Półkrwi

Za mną szósta powieść z cyklu. Początek ciekawy i znów nietypowy: w gabinecie mugolskiego premiera Wielkiej Brytanii pojawia się minister magii Knot. Premier jest zdezorientowany i niezadowolony. W kraju nasilają się zjawiska pełne agresji: napady na ludzi, morderstwa, dziwne zjawiska przyrody. Dowiadujemy się, że wszystkiemu jest winien Voldemort. W następnym rozdziale Autorka serwuje kolejne uderzenie: w gabinecie Snape`a Narcyza Malfoy i jej siostra Bella naradzają się co robić po powrocie Voldemorta. Narcyza prosi Snape`a o ochronę syna... Niewątpliwie nadal tkwimy mocno w czarnej magii. 
Harry ma 16 lat i jest nazywany w "Proroku Codziennym" Wybrańcem. Skojarzenia są oczywiste i ten wątek poprowadzony jest konsekwentnie. Harry ma uratować walący się w gruzy świat czarodziejów. Po drodze ma mnóstwo wątpliwości,  ostatecznie jednak podejmuje decyzję, że musi sam stawić czoła Czarnemu Panu.
W szóstej części akcja pędzi szybko. Narasta konflikt między Harrym i Draco Malfoyem, Hermiona i Ron zostają aurorami; znowu dużą rolę odgrywa "księga" - podręcznik do eliksirów, kontynuowany jest też wątek miłosny - Harry dojrzewa i przekonuje się, że to Ginny Weasley jest dla niego odpowiednią dziewczyną . Bill Weasley zaręcza się z piękną Fleur, z czego niezadowolona jest pani Weasley. Akceptuje przyszłą synową dopiero po wypadku Billa. Mimo okropnego pokiereszowania Fleur nie ma zamiaru zostawić narzeczonego. Tym przekonuje przyszłą synową. Natomiast Ron i Hermiona ciągle nie potrafią się porozumieć. Ron przechodzi inicjację miłosną - przez kilka stron ciągle całuje się z Lavender. Wątek miłosny nieco rozbija adres czytelniczy. Z tego co wiem, odbiorcami Harrego są głównie dzieci w wieku około 10 lat, a dla nich zawirowania miłosne bohaterów nie mają znaczenia.
Nadal ważną funkcję fabularną pełnią skrzaty - tym razem skrzatka Bujdka. Autorka stopniowo odsłania przed czytelnikiem życiorys Voldemorta - Toma Riddle`a. Okazuje się, że miał matkę czarownicę, a ojciec był mugolem. Porzucił matkę Voldemorta i nigdy nie zajmował się synem. Po śmierci mamy, mały Tom Riddle junior trafił do sierocińca. Dosyć szybko przekonał się, że dysponuje nietypowymi mocami i chętnie wykorzystywał to do niecnych celów. Od początku profesor Dumbledore próbował panować nad chłopcem, ale ostatecznie Voldemort okazał się odporny na próby nawrócenia go na Jasną Stronę Mocy. 
W części Harry Potter i Książę Półkrwi Voldemort morduje na potęgę, na pewno nie jest złą Babą Jagą, raczej bliżej mu do Vadera. Aby zwiększyć swoją moc, Voldemort podzielił swoją duszę na 7 części i w ten sposób zapewnił sobie nieśmiertelność. J.K. Rowling nazwała przedmioty/istoty z duszą Voldemorta horkruksami - kolejny raz objawiła swój językowy talent. Nie wyjaśniła w słowniczku terminów co to oznacza, ale wydaje się, że najtrafniejsze wytłumaczenie brzmi: w języku staroangielskim hor lub hore znaczy: brudny, zły, nieczysty, natomiast crux oznacza pojemnik, naczynie, dzban (Wikipedia).
Ważne jest to, że jedna cząstka duszy Czarnego Pana znalazła się przypadkowo w Harrym - innymi słowy, Harry zabijając Voldemorta, musi zabić sam siebie... Kwestia ta nie została rozwiązana, ale zawisła nad sympatycznym chłopcem z blizną jak miecz Damoklesa. 
Trudno opisać wszystkie wątki obecne w szóstej części. Do gry wraca Snape, umiera kluczowa postać cyklu. Nadal Harry Potter pozostaje zwykłym chłopcem, ma swoje słabości - zazdrości Ronowi i Hermionie zostania aurorami, bez skrupułów oszukuje na lekcjach z eliksirów, miotają nim wątpliwości dotyczące Dumbledore`a, o którym czarnoksiężnicy opowiadają różne plotki. 
Do najbardziej kontrowersyjnej sceny w książce należy opis wyprawy Harrego Pottera i profesora Dumbledore`a po horkruksa ukrytego na wyspie otoczonej jeziorem pełnym trupów. Dlatego wydaje mi się, że wiek czytelnika powinien oscylować bliżej lat 13 niż 10.
Szkoda, że pozostawiono wątek mugolskiego premiera i ciotki Petunii Dursley, tak ciekawie rozpoczęty w części piątej. 

5 maja 2017

Opowieści z Narnii: lew, czarownica i stara szafa

Cykl Opowieści z Narnii Clive`a Staplesa Lewisa powstał dawno temu, w latach 1949-1954; całość składa się z 7 części. Pierwsza nosi podtytuł: Lew, czarownica i stara szafa. W Polsce książka stała się popularna niedawno, głównie z racji tego, że została wciągnięta na listę lektur szkolnych. I faktycznie, bardzo dobrze się ją omawia. Jest krótka, mądra, dobrze napisana oraz zawiera mnóstwo wątków mitologicznych, baśniowych, rycerskich i chrześcijańskich. Znawcy tematu dyskutują w jakiej kolejności należy czytać poszczególne części - zainteresowanych odsyłam do Wikipedii. Mnie się wydaje, że kolejność podana przez wydawcę wystarcza. Innymi słowy, warto rozpocząć swoją przygodę z Narnią od omawianej części. 
Jest druga wojna światowa. Londyn przeżywa niemieckie oblężenie. Naloty niszczą miasto. Władze podejmują decyzję o wywożeniu dzieci poza stolicę. Czwórka rodzeństwa: Piotr, Zuzanna, Edmund, Łucja trafiają do domu Profesora daleko na prowincji. 
Pewnego dnia najmłodsza Łucja chowa się w szafie stojącej w jednym z pokoi. Okazuje się, że szafa to przejście do magicznej Narnii - krainy pełnej driad, centaurów, mówiących zwierząt i faunów. W Narnii od stu lat panuje zima, którą wprowadziła okrutna Biała Czarownica. Łucja wraca do świata ludzi, ale rodzeństwo nie wierzy w jej opowieści o Narnii. Wkrótce jednak wszyscy trafiają  do fantastycznej krainy. Mieszkańcy Narnii próbują walczyć z Białą Czarownicą. Otuchy dodaje im fakt, że spełnia się pradawna przepowiednia: pojawiają się Synowie Adama (Piotr, Edmund) i Córki Ewy (Łucja, Zuzanna) oraz Aslan - władca wielu krain, który przybrał postać lwa. Nie trzeba chyba dodawać jak głęboka jest symbolika związana z tym zwierzęciem, podobnie jak ze sformułowaniem: Synowie Adama, Córki Ewy. To jednak nie wszystko. Clice Staples Lewis  swobodnie i z wdziękiem miesza konwencje, porządki i światy. Biała Czarownica zabroniła Narnijczykom obchodzić Boże Narodzenie, ale kiedy jej władza słabnie, w krainie pojawia się Święty Mikołaj. Dzieci otrzymują od niego niezwykle ważne prezenty. Sama Biała Czarownica przypomina Królową Śniegu z baśni Andersena.
Cała opowieść toczy się wokół bitwy Dobra ze Złem. Zanim dojdzie do decydującego starcia, Aslan poświęca życie, aby odkupić grzech zdrady dokonany przez Edmunda. Jasne nawiązanie do Chrystusa to kolejny ważny kontekst tej lektury. 
Ostatecznie po wygranej walce ludzkie rodzeństwo rozpoczyna władanie Narnią. Po zabiciu Białej Czarownicy, ożywają kamienne posągi, w jakie zamieniła mieszkańców bezlitosna królowa, a zima odchodzi bezpowrotnie. 
Po wielu latach, całkiem przypadkowo, dorosły Piotr, Łucja, Zuzanna i Edmund wracają - przez szafę - do realnego świata. Okazuje się, że ziemski czas stał w miejscu i bohaterowie znowu są dziećmi... Wbrew ich obawom, właściciel domu - Profesor - uwierzył w opowieść o Narnii. Ba, sprawiał wrażenie, że wie o wiele więcej. Kim tak naprawdę jest Profesor? Książka tego nie wyjaśnia, ale lubię takie wątki dające do myślenia. 
Opowieści z Narnii: lew, czarownica i stara szafa bardzo się dzieciom podobają. Klimat angielskiej zimy, opisy przytulnych wnętrz domku fauna Tumnusa, czy norki państwa Bobrów przywodzą na myśl tolkienowskie opisy. Lewis i Tolkien się przyjaźnili, i to bardzo widać, gdy zna się powieści obu panów. Opowieści z Narnii to taka baśniowa odmiana Władcy Pierścieni
Polecam zdecydowanie cały cykl. Wkrótce opiszę pozostałe części.

17 kwietnia 2017

Dookoła świata Anny Paszkiewicz

Bezpretensjonalne utwory Anny Paszkiewicz to według mnie doskonała lektura do rozbudzenia zainteresowania pięknem naszego ziemskiego globu. Dookoła świata to nie jest wielka poezja, ale Autorka jest tego świadoma, o czym świadczy podtytuł: Wierszyki o kontynentach. Ideę całości znajdziemy w otwierającym zbiorek wierszyku Niezwykła podróż: "By na własne oczy ujrzeć/Wszystkie cuda tego świata,/Trzeba by się wybrać w podróż,/Która zajmie długie lata./I dlatego, moi mili,/Proponuję wam zabawę:/Nie wychodząc wcale z domu,/Wyruszymy na wyprawę (...)". 
W tomiku opisano takie cuda jak Park narodowy w Tanzanii, posągi z Wyspy Wielkanocnej czy Góry Stołowe. Są tu miasta, zabytki, zwierzęta i rośliny. Każdy wierszyk opatrzony jest zdjęciem tego co zostało opisane wraz z zabawnymi rysunkami dzieci zwiedzających świat.
Dookoła świata to ciekawa propozycja edukacyjna, polecam.

Joanna Kulmowa Kolory

Podobnie jak w przypadku Agnieszki Frączek i jej książki pt. Drzewka szczęścia, także po lekturze Kolorów zastanawiam się do kogo te wiersze są kierowane. 
Zgodnie z tytułem, poświęcone są kolorom: pór roku, zwierząt, roślin, natury. Tym samym stanowią fantastyczny impuls do rysowania. Wyobrażam sobie na przykład konkurs rysunkowy pt. Ilustracja do wiersza Co piszczy w trawie albo Odlatują liście.  
Utwory Joanny Kulmowej to malarskie obrazki. Poetka łączy Słowo z Obrazem, a wszystko dotyczy świata przyrody, relacji między człowiekiem a naturą. Pani Kulmowa odwołuje się do wszystkich zmysłów. Takim synestezyjnym utworem jest np. Jesień pachnie lub Gile jak maki. 
Wiersze  Joanny Kulmowej są też zabawne, pointy opierają się na grach słowem: "przewąchaj pismo nosem", "to piszczy w trawie" albo na dowcipnych skojarzeniach. Oczywiście świat przyrody jest spersonalizowany, a poetka skupia się na szczególe: "Sen czerwony, złoty z ziemi wychynie - aby zbudzić się w liściu, słoneczniku, malinie". 
Dzieci same po książkę z wierszem nie sięgną. Rodzice wybiorą wiersz, jeśli to Brzechwa lub Tuwim, może wierszowane baśnie. Jak tu namówić na Joannę Kulmową? Z drugiej strony, poezja zawsze była dla ambitnych, nic się w tej kwestii nie zmieniło. 
Polecam.

7 kwietnia 2017

Paweł Beręsewicz

Paweł Beręsewicz - ur. 1970; ukończył anglistykę na Uniwersytecie Warszawskim; autor opowiadań, powieści i wierszy dla dzieci; tłumacz z języka angielskiego; i leksykograf; laureat Nagrody Literackiej im. Kornela Makuszyńskiego za powieść  Ciumkowe historie, w tym jedna smutna;
autor cyklu powieści o Ciumkach; oraz:
Jak zakochałem Kaśkę Kwiatek (2005)
Na przykład Małgośka (2008)
Tajemnica człowieka z blizną 

Czy wojna jest dla dziewczyn?

Trzymam w ręku książkę Pawła Beręsewicza i dziwię się, że chociaż to już V wydanie, to nigdy o tym nie słyszałam. Bardzo interesująca lektura - dla dziewczynek, o wojnie. Pisałam tu już o "Syberyjskich przygodach Chmurki" i o "Arce czasu", znam też "Fajną ferajnę" - wszystkie te książki opowiadają o wojnie z punktu widzenia dziecka. Do tego cyklu należy także "Czy wojna jest dla dziewczyn?". Bohaterka utworu odpowiada: Ta wojna nie była tylko dla chłopaków. Niestety.
Paweł Beręsewicz prezentuje nam krótką, zbeletryzowaną  historię Eli Łaniewskiej, pseudonim "Czarna Elka". Pani Elżbieta, obecnie Łukaszczyk, mieszka i pracuje jako lekarz w Zakopanem.
W chwili wybuchu wojny mała Ela miała 9 lat. Opowiada nam o ostatnich, przedwojennych wakacjach, o Antku, który nie chciał się z nią bawić; o zabawie z tatą w Głupią Odpowiedź na Głupie Pytanie; o rannych ludziach na ulicach, o mamie-lekarce; o dziwnych panach wypytujących o ojca; o wyprawie do lasu "na grzyby", których nie było; o tym, kto znany z dzieciństwa przeżył, a kto nie.
Proste słowa,perspektywa dziecka, ogrom refleksji po lekturze tych kilkunastu stron. Ciekawe ilustracje Olgi Reszelskiej: nowoczesna kreska, nieco komiksowe ujęcia.
Wydawnictwo Literatura, 2016 rok; 47 stron.
POLECAM.

24 marca 2017

Klub winowajców (The Breakfast Club)

Film kultowy dla pokolenia lat 80. XX wieku. Reżyser - John Huges - stworzył odbicie świata nastolatków tamtych czasów. Pokazał odważnie problemy rodzinne: rozwody, kłótnie w domu, przemoc, niezrozumienie, zmuszanie do realizacji pragnień rodziców, oraz typowo młodzieżowe: potrzeba akceptacji w grupie, szukanie przyjaźni i miłości. John Huges jest scenarzystą m.in. takich filmów jak: 1001 dalmatyńczyków, Brzdąc w opałach, Bethoveen 2, Kevin sam w Nowym Jorku. Miał wyczucie, jednym słowem. Doskonale dobrał obsadę, kreacje Emilio Esteveza, Judda Nelsona, Molly Ringwald i Ally Sheedy - zapadają w pamięć. Tzn. zapadły dla pokolenia obecnych 40-latków, nie umiem powiedzieć czy dla współczesnych odbiorców również. Myślę, że nikt kto tego nie oglądał za młodu, sam z siebie tego nie obejrzy. 
Klub winowajców opowiada o piątce nastolatków, którzy za różne przewinienia muszą siedzieć w szkole w sobotę  i napisać pracę pt. Kim jestem? Początkowo są dla siebie okrutni, wyśmiewają się z najdrobniejszej wady, punktują potknięcia. Celuje w tym John Bender - przystojny i zbuntowany nastolatek. Tak naprawdę to ofiara przemocy domowej, jest bity i wyzywany przez ojca. Nie lepiej mają pozostali - Andrew udaje niezwyciężonego zapaśnika, Brian - musi być doskonały we wszystkim, Molly - ma być tylko piękna, jak laleczka - tak stwierdza trafnie John. Nie wiadomo o co chodzi z Allison, ale sprawa też rozbija się o rodziców. Ostatecznie okazuje się, że potrafią się polubić. Brzmi banalnie, ale siłą tego filmu jest brak cukierkowatości. Szczególnie szokują wiwisekcje Johna, pełne seksualnych podtekstów. Z powodu tych kilku minut  oraz poważnej problematyki proponuję pokazywać film młodzieży od lat 14. Świetna jest jedna z ostatnich scen Klubu winowajców: bohaterowie wyznają za co siedzą w sobotę w szkole i odkrywają, że zaczęli się przyjaźnić. Dzisiejsi nastoletni idole kina młodzieżowego mogą czyścić buty Emilio, Juddowi, Molly i Ally. A kiedy jeszcze dojdzie do tego wiedza, że epizod ten był całkowitą improwizacją - czapki z głów panowie!
Bardzo dobry film.