30 grudnia 2018

Zwiadowcy

Szał na ,,Zwiadowców" Johna Flanagana chyba już trochę minął, w końcu minęło 15 lat od pierwszej publikacji. Takie książki fantasy mają jednak to do siebie, że są uniwersalne :) 
Księga I wprowadza nas w świat królestwa Araulenu - to świat zmitologizowanego średniowiecza: są zamki, król, rycerze oraz kalkary i walgare (walgarowie?) - potwory, które ludzie wykorzystują do swoich celów. Podział świata jest jasny: dobro to król Duncan i jego zwolennicy, zło to Morgarath - żądny władzy baron. Czeka on tylko na okazję, aby zawładnąć królestwem. 
Bohaterem jest 15-letni Will, sierota wychowywany z podobnymi mu dziećmi przez barona Aralda. To rodzaj podziękowania, ponieważ rodzice tych dzieci polegli w służbie króla. 
Kiedy przychodzi odpowiedni czas, wszyscy wychowankowie wybierają swoją przyszłość. Najwyżej w hierarchii znajduje się Szkoła Rycerska i Szkoła Dyplomacji. Niestety, żaden Mistrz nie chce Willa, czym chłopiec jest niezwykle rozczarowany. Zostaje Zwiadowcą. 
Will ma jeszcze inne problemy: nie wie kim był jego ojciec, musi też zmierzyć się z Horace - rosłym chłopakiem, który go nie lubi. Okazuje się ostatecznie, że zachowanie Horace wynikało z jego osobistych problemów w wymarzonej Szkole Rycerskiej. 
,,Zwiadowcy" na pewno kojarzą się z powieściami Tolkiena, ale są przeznaczone dla młodszych czytelników. Nie ma żadnych przerażających opisów ani krwawych scen. Dużo scen rozgrywa się w lesie, co nasuwało mi myśl o Robin Hoodzie. 
Dominuje wątek przygody i przyjaźni między nastolatkami, pojawia się też motyw odrzucenia, motyw sieroctwa, motyw odnalezienia siebie. Książkę czyta się bardzo szybko, przeważają dialogi, akcja jest dynamiczna. Polecam. 

9 grudnia 2018

Sezon na zielone kasztany

To zbiór 11 opowiadań o miłości - do rodziców, do rodzeństwa, do zwierząt, do dziewczyny, do chłopaka. To także historie o samotności dzieci i nastolatków w grupie rówieśniczej, o problemie rozwodów i patchworkowych rodzinach. Jest również wątek mamy-alkoholiczki i utraty ciąży. Bardzo trudne tematy, ale świetnie oswojone przez panią Kosmowską. Podane są bowiem tak subtelnie, że moim zdaniem młody czytelnik bardzo naturalnie przyswaja sobie wiedzę o tym, że nie zawsze w życiu układa się tak jakbyśmy chcieli, ale trzeba próbować. A drogą do szczęścia jest życzliwość i empatia. Tytułowe zielone kasztany to, jak mi się zdaje, symbol dojrzewania. Opowiadania są napisane lekko, z dużą dynamiką, bez zbędnych kolokwializmów, bolączki wielu utworów dla młodzieży. Polecam. 

30 listopada 2018

Cudowny chłopak

Książka Cudowny chłopak to ten przypadek, kiedy film jest o wiele bardziej znany niż jego pierwowzór literacki. A szkoda. Powieść pani Palacio jest napisana nowoczesną narracją. Fabuła jest prosta: August idzie do szkoły i musi zmierzyć się z rzeczywistością, z ocenianiem, z odrzuceniem. O swoim życiu opowiada nam tytułowy bohater – August Pulman, potem jego siostra Via, jej chłopak Justin, jej przyjaciółka Miranda, pojawia się też punkt widzenia przyjaciela Augusta – Jacka. Wielość optyki bardzo mocno dynamizuje akcję i uczy nastoletnich czytelników empatii. Historia Augusta Pulmana to historia ,,innego", chłopca odrzucanego ze względu na swój koszmarny wygląd. W filmie zostało to złagodzone, ale opis twarzy Augusta w książce uzmysławia nam, że zaakceptowanie jego fizjonomii nie należy do zadań łatwych. Lecz, zdaje się nam przekazywać pani Palacio, życie nie należy do łatwych wyzywań. Akcja skupia się wokół tytułowego bohatera, ale autorka pokazuje nam, że każdy napotyka na problemy, z którymi nie potrafi sobie poradzić, chociażby z zazdrością, odrzuceniem przyjaźni, urodzeniem zdeformowanego dziecka, śmiercią ukochanego pieska. I nie należy wartościować tych rzeczy, każdy ma swoją miarę. Finał tej opowieści jest optymistyczny, chociaż, co warto podkreślić, August nie należy do postaci bez skazy. Też popełnia błędy, też ocenia ludzi powierzchownie. Powieść pani Palacio na pewno jest warta polecenia dla dzieci około 9-11-letnich. Istnieją kolejne części, ale po nie nie sięgnę. Obawiam się typowej amerykańskiej cukierkowatości, tym bardziej, że zakończenie utworu jest w mojej ocenie za proste.
Dorosły czytelnik dostrzeże motyw maskarady – przebierania się/chowania za maską, motyw rozpoznania siebie oczami innych, wydaje mi się, że ta książka jest dobrym punktem wyjścia do rozmyślań o tym, kim my jesteśmy, jakbyśmy się zachowali w danej sytuacji, czy stać nas na akceptację ,,innego"? O tolerancji nigdy za wiele :) 

18 listopada 2018

Dzieci pana Astronoma

Książeczka została po raz pierwszy opublikowana dawno temu. Zdaję sobie sprawę, że powiastka wierszem pani Chotomskiej niesie dużo treści, dowiadujemy się z niej o Koperniku, planetach, Zodiaku, o tym, że Słońce jest kulą gazu i dlaczego świeci. Moim zdaniem jednak warstwa językowa mocno utrudnia przekazanie owych treści. Tekst jest pisany wierszem, liczba sylab: 8 lub 7, stały układ rymów - nadaje całości rytmiczny ton, a jednak czegoś i brakuje. Może te imiona głównych bohaterów: Teleskop i Teleskopka, może ich rozwrzeszczenie działa mi na nerwy, a może okropne ilustracje wywołują moją niechęć? Za takie przedstawianie buź dziecięcych powinna być kara. 
Tytułowy pan Astronom to naukowiec, któremu rodzą się bliźnięta. Nadaje im imiona: Teleskop i Teleskopka. Dzieci dokazują, mają dużo energii. Pewnego razu pytają tatę dlaczego słońce świeci i otrzymują - a my wraz z nimi :) - obszerną, popularno-naukową odpowiedź. Rezolutne dzieci postanawiają też stworzyć pomnik Kopernika, lubią również słuchać opowieści o Księżycu i Zodiaku. Na końcu proszą tatę o wymyślenie rakiety, bo bardzo chciałyby polecieć w kosmos. 
Polecam dzieciom zainteresowanym astronomią. 

29 października 2018

Władca Lewawu

Powieść Doroty Terakowskiej z 1982 roku (wydana w 1989) nigdy nie była bardzo znana, a teraz w ogóle odchodzi w niepamięć, zastąpiona przez Harrego Pottera, Baśniobór i Zwiadowców. Szkoda, że tak mało Polaków ma świadomość istnienia polskiej książki fantastycznej o dzielnym Bartku z blizną na czole, który pokonał Nienazwanego. Dzieci fascynuje ta blizna bohatera, od razu pytają o Harrego Pottera. No cóż, nic nie wskazuje na to, aby pani Rowling znała powieść Doroty Terakowskiej.
Władca Lewawu to utwór, którego akcja rozgrywa się w Krakowie, a potem przenosimy się do Wokarku – świata wspak, na co wskazują palindromy używane przez Autorkę: Bartek w Wokarku ma na imię Ketrab, Maria to Airam, Jola – Aloj itd. Bartek jest sierotą, szuka swoich rodziców. Przez tunel w Smoczej Jamie trafia do Wokarku zamieszkanego przez Allian. To istoty podobne do ludzi, ale niższe, ładniejsze i delikatniejsze. Są zupełnie pozbawieni złych cech, ponieważ wysysa je Nienazwany. Dzięki temu władca Wokarku utrzymuje Allian w biernym poddaństwie. Jego armię stanowią Pajęczaki – ogromne, włochate pająki. Dorosły czytelnik szybko dostrzeże paraboliczność fabuły – Nienazwany to dyktator albo nieokreślone zło, Pajęczaki – jego wojsko, Allianie to bierne społeczeństwo, Bartek – to ich wybawiciel. Książka jest przeznaczona dla 10/11-latków, starszych już raczej nie. Jest krótka i dobrze się ją czyta. Zawiera wyraźne przesłanie: należy przeciwstawiać się przemocy i walczyć o własną godność. Jest też wątek ekologiczny: Wisła po naszej stronie jest ściekiem, w Wokarku – krystalicznie czystą rzeką, tam także chleb pachnie, a warzywa są soczyste i smaczne.  
Dorota Terakowska zmarła w 2004 roku, jest autorką wielu książek dla młodzieży i dorosłych. Jedną z jej powieści - Ono - zekranizowała córka pisarki, Małgorzata Szumowska.
Prezentowane wydanie ma ciekawą okładkę, ale colaże wewnątrz nie podobają mi się, uważam, że działają zniechęcająco. Polecam powieść, ale w innym wydaniu.

20 października 2018

Kwiat kalafiora

Jeżycjada, czyli cykl o rodzinie Borejków wraz z ich znajomymi i rodziną, mieszkających na poznańskich Jeżycach, był kiedyś obowiązkową lekturą dla dorastających dziewczyn. Czasy się zmieniły, obniżył się wiek czytelniczek i dzisiaj Kwiat kalafiora wydaje mi się pozycją dyskusyjną. Fabuła dotyczy rodziny Borejków: siedemnastoletnia Gabriela przeżywa pierwszą fascynację miłosną, ma też typowe szkolne problemy. To jednak nic w porównaniu z tym, że pewnego dnia mama Borejkowa trafia do szpitala i Gabrysia musi się zająć młodszymi siostrami: Idą, Pulpetem i Nutrią oraz nieporadnym życiowo ojcem. Ma też na głowie kłopoty z niemiłą sąsiadką, panią Szczepańską, która pisze donosy. Na szczęście Gabrysię wspierają przyjaciele ze szkoły: Aniela Kowalik i Robrojek, Danusia i Pawełek, a także kuzynka Joanna. Przyjaciele zakładają grupę ESD - wysyłają uśmiechy, czyli Eksperymentalne Sygnały Dobra. Pani Szczepańska twierdzi, że młodzież rozprowadza narkotyki: LSD... Ostatecznie wszystko kończy się pozytywnie, dobro wygrywa.
Z jednej strony, mamy w powieści bogaty, metaforyczny język narracji, humor i niezwykłą erudycję. Bohaterowie Kwiatu kalafiora to osoby mądre i dobre. Borejkowie tworzą kochającą się rodzinę. Z powieści dużo też się dowiemy o realiach życia w Polsce w latach 1977/1978, bo taki jest czas akcji. Jest jednak druga strona medalu. Niby Borejkowie są nowocześni, Gabrysia, Ida, ich koleżanki są wyemnacypowane i niczym nie ustępują mężczyznom. Lecz w tej, jak sądzę zamierzonej konstrukcji, pojawiają się pęknięcia, przebija zza nich przekonanie narratora/Autorki, że najlepszy model rodziny to ten, w którym mężczyzna zarabia, a kobieta prowadzi dom. Pani Borejkowa jest inteligentna i wykształcona, lecz mąż i córki to jej cały świat. Czyta filozofię stojąc w kolejce po mięso, ale jest gotowa poświęcić swoje zdrowie (życie?), aby tylko zachować taki układ. Kiedy ona przebywa w szpitalu, Borejkom gotuje ciocia Fela, a potem za kuchnię zabiera się Gabriela. Dlaczego nie tata Borejko? Bo on jest zbyt zajęty czytaniem i cytowaniem łacińskich sentencji. Dużo też śpi. Nigdy nie był na wywiadówce żadnej z czterech córek. Nie pochwalam takiego modelu. Małgorzata Musierowicz zaproponowała konserwatywną wizję rodziny i miała do tego prawo. Wszechobecna bieda w domu Borejków jest pokazywana jako wartość, zwycięstwo ducha nad materią. Kiedy czytałam książki pani Musierowicz w latach 80. XX wieku dostrzegałam patriarchat w domu Borejków i przeszkadzał mi, natomiast utożsamiałam się z ich brakiem zamożności. Pochodzę ze skromnej rodziny i tutaj czułam pokrewne fluidy. Bardzo podobał mi się też wątek romansowy, kibicowałam Gabrysi, a wcześniej – Cesi i Hajdukowi z Szóstej klepki. Małgorzata Musierowicz bardzo umiejętnie opisuje uczucia, miłość, a nie porywy ciała, co uważam za ogromną wartość. Ostatecznie, polecam jednak Kwiat kalafiora, bo zalety tej prozy przewyższają jej wady. A dla poznańskich czytelników to lektura obowiązkowa :)

4 października 2018

Wielka księga młodego filozofa

Jaki jest sens życia? Jakie powinno być społeczeństwo? Co to jest szczęście? Jak najlepiej żyć? Co wolno robić, a czego nie? Gdzie jest czas? Co się dzieje po śmierci? Jeśli stawiasz sobie takie pytania, to znaczy, że filozofujesz.
Książka Wielka księga młodego filozofa to bardzo ciekawa propozycja dla nieco starszych dzieci. Tłumaczy w przystępny sposób co to jest rozum, jak myśl doprowadziła ludzkość do koła, czym są moralność i wiedza. Na kartach książki pojawiają się najważniejsi filozofowie, przy czym Autorzy akcentują, że wśród filozofów są też wybitne kobiety: Mary Wollstonecraft, Simone de Beauvoir i Hannah Arendt.
To lektura nie bardzo łatwa, ale też nie bardzo trudna. Wymaga skupienia, np. wówczas, gdy Autorzy tłumaczą dlaczego Platon uznał, że to filozof powinien rządzić państwem albo na czym polega interpretowanie czytanego tekstu lub jak odpowiedzieć na pytanie Kartezjusza, czy wszystko jest snem? Tak trudne kwestie wyjaśnione są w niezwykle przystępny sposób – co nieco da się odczytać na moich zdjęciach :) No cóż, Szwedzi już tak mają, że dobrze piszą zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.
Bardzo ciekawa książka, uczy otwartości i zachęca do samodzielnego myślenia. Całość zdobią zabawne ilustracje.




3 października 2018

Pan Samochodzik i templariusze

To moim zdaniem jedna z najlepszych powieści o Panu Samochodziku. Utwór Pan Samochodzik i templariusze po raz pierwszy ukazał się w 1966 roku jako drugi z serii (pierwsza była Wyspa złoczyńców).
Są lata 60 XX wieku, początek wakacji. Pan Samochodzik wraz z harcerzami udaje się w okolice Malborka, Augustowa i Elbląga, aby odkryć skarb templariuszy, który być może trafił do nas poprzez zakon Krzyżaków. Akcja rozgrywa się w wymyślonym Miłkokuku i Kortumowie oraz w Malborku. Pan Samochodzik rywalizuje z Duńczykami, dziwnym małżeństwem w niebieskiej skodzie oraz zwykłymi opryszkami. Zbigniew Nienacki zafundował swoim czytelnikom prawdziwą zabawę: pościgi, napady, podziemne skrytki i - wreszcie - skarb. A przy okazji przemycił informacje o zakonie joannitów, Krzyżaków i templariuszy. Sensowna książka dla młodzieży. Bardzo dobrze się ją czyta, dialogi są swobodne, akcja toczy się sprawnie. Dzisiaj pisze się inaczej: bohaterami powieści dla młodzieży są nastolatkowie, z problemami typowymi dla tego wieku. Pan Samochodzik jest dojrzałym mężczyzną, wokół niego kręci się atrakcyjna dziennikarka Anka i piękna, aczkolwiek wyrachowana, Karen. Jednak bez harcerzy i bystrej Ewy, córki kustoszki z Malborka, nie byłoby rozwiązania zagadki. Wydaje mi się, że dorosłość Pana Tomasza nie przeszkadza, raczej wyznacza jasne granice między dorosłym a dzieckiem. Pan Samochodzik bardzo rozsądnie kieruje wyprawą i zawsze dba o bezpieczeństwo swoich podopiecznych.
Pamiętam, że gdy wiele lat temu po raz pierwszy czytałam tę powieść, bałam się, że Pan Samochodzik nie uwolni się z pułapki pod ołtarzem w kościele w Kortumowie. Na szczęście się udało :) I do tego skarb był skarbem, a nie np. ważną gazetą z XVIII wieku :) Polecam. 

26 września 2018

Ania z Zielonego Wzgórza

Książka niesłusznie uznana za ,,dziewczęcą". Z moich doświadczeń wynika, że gdy chłopcy nie wiedzą, że to ,,dziewczyńska" lektura, to podchodzą do niej z entuzjazmem. Czy w ogóle trzeba reklamować tę powieść? Powstała ponad sto lat temu, ale nadal dobrze się ją czyta. Lucy Maud Montgomery, kanadyjska pisarka, szanowała czytelników. Język jej powieści jest metaforyczny i obrazowy. Konstrukcja bohaterów jest przemyślana. Pierwsza część z cyklu o Ani Shirley obejmuje pięć lat z życia Ani: jako 11-latka - w wyniku pomyłki pani Spencer - pojawia się w domu Maryli i Mateusza Cuthbertów, zmieniając ich życie na zawsze. Ania jest pogodna, ambitna, pracowita, bystra, wrażliwa, ale też roztargniona i lekkomyślna. Niechcący upija swoją przyjaciółkę Dianę winem porzeczkowym oraz wskakuje do łóżka nobliwej Józefiny Barry. Ania ma gwałtowne usposobienie, jest też bardzo uparta, co czyni tę osóbkę istotą z krwi i kości.  Ania lubi się uczyć i ściga się w nauce z Gilbertem Blythe. Nie znosi tego chłopca, bo nazwał ją Marchewką. Ania Shirley jest bardzo czuła na punkcie koloru swoich włosów, ale trudno się temu dziwić, ponieważ do czasu przybycia na Zielone Wzgórze nie zaznała ciepła i zrozumienia ze strony innych. Maryla i Mateusz pokochali ją całym sercem. Książka została zainspirowana biografią L.M. Montgomery - pisarkę wychowywali dziadkowie, pierwowzory Cuthbertów. 
Seria o Ani liczy 8 książek, polecam wszystkie. To pozycja obowiązkowa w edukacji czytelniczej każdej/każdego 11-latka. 

2 września 2018

Klątwa dziewiątych urodzin Marcina Szczygielskiego

Klątwę dziewiątych urodzin Marcina Szczygielskiego wzięłam do ręki z obawą, że się rozczaruję. W pamięci mam jeszcze swoje odczucia po Tuczarni motyli. I rzeczywiście się rozczarowałam. Lecz – tu prank! - miło. Klątwa dziewiątych urodzin rozpoczyna się co prawda fantastyczym motywem wichury, która przenosi ludzi i trzeba się przed nią chronić za pomocą blach do pieczenia i rondli na głowie. Zamiłowanie do groteski wydaje się znakiem rozpoznawczym Marcina Szczygielskiego.
Głównymi bohaterkami Klątwy dziewiątych urodzin są: Maja, ciabcia i Monterowa. Okazuje się, że Maja nie stanie się czarownicą, jeśli przed dziewiątymi urodzinami nie rozwiąze zagadki zniknięcia siostry babci – Niny. Droga do jej odnalezienia prowadzi przez warszawskie legendy. Bohaterki odnajdują Syrenkę, Złotą Kaczkę, Sawę i Warsa – a wszystkie te postaci i kontekst, w jakim zostały umieszczone, są odmalowane z ogromnym poczuciem humoru. Marcin Szczygielski bawi się słowem, oto próbka: Takie, niestety, są wodniki. Niestałe. Przeciekają ci przez palce, gdy próbujesz z nich coś wyciągnąć. Spijają ci słowa z ust, lecz same rzadko puszczają parę z gęby i cedzą słowa przez zęby. Mają się za grube ryby, a w rzeczywistości to płotki. Lingwistycznych zabaw jest tutaj na pęczki. Są też obserwacje obyczajowe, np. Monterowa mówi, że jako emerytka przywykła do tego, że jej na nic nie stać. Mowa jest także o słoikach, które Syrena kradnie ,,słoikom". Nie wiem, czy dzieci coś z tego zrozumieją?
Bardzo zabawne i inteligentne są wyjaśnienia dotyczące zjawisk, jakie spotykamy na co dzień. Marcin Szczygielski tłumaczy magią fakt, że mama zawsze wie co dolega jej dziecku albo kłótnie między małżonkami wywoływane są przez fochus nadymus – rodzaj wirusa magicznego. Niektórzy łapią go na chwilę, inni na całe życie :)

Polecam. Książkę, rzecz jasna, a nie fochusa :) 

21 lipca 2018

Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą

Kiedy przeczytałam, że ta książka jest obowiązkową lekturą dla nauczania wczesnoszkolnego według nowej podstawy programowej - ucieszyłam się i .... pognałam do biblioteki, aby się z tą lekturą zapoznać. Byłam przekonana, że beletryzowana opowieść o życiu Juliana Tuwima, napisana przez bardzo dobrą poetkę - Agnieszkę Frączek - będzie interesująca. I cóż, rzeczywiście jest interesująca. Dla mnie. Natomiast czy dla dzieci w wieku 7-9 lat? Nie wiem. Moim zdaniem język książki jest za trudny dla tego przedziału wiekowego: Kolegom Julek urządzał wyścigi wiejskimi bryczkami. Sam nie brał w nich udziału - bryczki były dla niego zbyt ślamazarne, więc zamiast powozić jedną z nich, wolał dosiadać na oklep tego czy innego konia i galopować na nim jak szalony. Zakładam jednak, że mogę nie mieć racji, dzieci są różne, a zawsze wolę język zbyt literacki niż potoczny. Zaletą bezsprzeczną jest fakt, że dzięki książce pani Frączek dzieci dowiedzą się nieco o życiu Juliana Tuwima, o tym, że lubił przeprowadzać ćwiczenia chemiczno-fizyczne, zbierał gazety i hodował zwierzątka, miał siostrę Irenę (której zawdzięczamy przekład Mary Poppins na język polski - ale o tym ani słowa w Rany Julek!) i znamię na policzku, którego się wstydził. Interesujące są również ilustracje Joanny Rusinek: 

Zastrzeżenia mam do tytułów rozdziałów,  według mnie są za poważne. Najbardziej jednak nie podoba mi się to, że w treść wplecione są wiersze Agnieszki Frączek, stanowiące rodzaj gry słownej z utworami Juliana Tuwima. Do tego na końcu podaje się tytuły wierszy Tuwima, jakie niby znajdują się na określonej stronie, a jest to nieprawda. Na przykład na str. 70 ma widnieć wiersz Okulary, a umieszczono tam parafrazę tego utworu autorstwa Agnieszki Frączek: Szukał w sieni i na schodkach,/ szukał za portretem przodka,/ szukał w bucie i w surducie..., Wszędzie szukał, mówiąc w skrócie. 
Wydaje mi się, że w książce poświęconej poecie powinny znaleźć się tylko jego liryki, tym bardziej, że są znane dzieciom. Dzieci nie lubią przeróbek, przepadają natomiast za tym, co znają. Uważam, że wiele z nich będzie brało utwory Agnieszki Frączek za utwory Tuwima, tym bardziej, że są podobne. Biorę pod uwagę, że jest to zamierzony chwyt, ale nie nadaje się on dla młodszych odbiorców. Najlepiej byłoby, gdyby książka była lekturą w klasie 4 lub nawet 5 SP. Wówczas mogłaby posłużyć jako pretekst do szczegółowej analizy biografii Tuwima i interpretacji jego wierszy. Świetnie, że takie książki powstają, ale odbiorca wydaje mi się nietrafiony. Polecam natomiast dzieciom starszym, 10-11-letnim, z zastrzeżeniem, aby wyjaśnić im kto jest autorem wierszy umieszczonych w książce i czemu taki zabieg służy. Innymi słowy, książka dla ambitnych rodziców :) 

16 lipca 2018

Przypadki Robinsona Crusoe Daniela Defoe

Jest to to jedna z tych książek, którą wszyscy znamy, ale nie pamiętamy o czym jest dokładnie :) Na polskim rynku mamy do dyspozycji kilka tłumaczeń, o bardzo zróżnicowanym stopniu zgodności z oryginałem. Powieść Daniela Defoe ukazała się na początku XVIII wieku i była skierowana do czytelnika dorosłego. Tytułowy bohater buntuje się przeciwko konserwatywnym, surowym zasadom obowiązującym w domu, nie chce być kupcem, mieszczaninem, co w XVIII wieku było dość rewolucyjne. 17-letni Robinson ucieka z domu i zaciąga się na statek. Ma wiele przygód, w tym: dostaje się do niewoli jako ofiara piratów, a potem sam wyrusza po niewolników. Trafia na bezludną wyspę, pojawia się Piętaszek. Te dwa ostatnie elementy były i są najchętniej wyzyskiwane w licznych adaptacjach popkulturowych. Tymczasem powieść Daniela Defoe opowiada o dojrzewaniu bohatera: ostatecznie pojmuje i zaczyna szanować wartości rodzinne, nawraca się na wiarę w Boga!; zawiera też ciekawostki obyczajowe. Bardzo drobiazgowy jest opis zmagań Robinsona na wyspie, prawdziwy obraz ujarzmiania przyrody przez człowieka. Trudne są też opisy zachowań kanibali na wyspie, a Piętaszek bynajmniej nie jest sympatycznym dzikusem. Ostatecznie Robinson wraca do Anglii. Tyle I część. Istnieje jeszcze część II i III, nie włączana do lektur szkolnych. Dzisiaj mało kto ją omawia w szkole, nikt nie czyta ,,dla siebie". W dobie internetu opisy burz morskich czy fauny i flory Wenezueli nikogo nie interesują, tym bardziej, że język powieści jest osiemnastowieczny. Wydaje mi się jednak, że Przypadki Robinsona Crusoe powinny być obowiązkowe w liceum. Po 1. Jest to klasyka powieści światowej, od niej rozpoczął się nurt ,,robinsonady". Po 2. Stanowi dobry pretekst do refleksji (i wypowiedzi pisemnych :)) na temat wyborów życiowych i odpowiedzialności za nie. 
Wymagająca lektura. Polecam. 

11 lipca 2018

Uprowadzona księżniczka

To jeden z tych filmów, który mile zaskakuje. Albo inaczej: zwiastun jest nudniejszy niż film :) 
Fabuła jest prosta: raz na jakiś czas (na 100 lat? - nie pamiętam z filmu :)) zły czarodziej porywa i zamienia w kamień księżniczkę. Tak się dzieje i tym razem. Po piękną Miłkę idzie biedny aktorzyna - Remik. Do pomocy ma tchórzliwego gryzipiórka, mądrego ptaszka i sprytnego chomika. Oczywiście Remik osiąga cel, a po drodze musi pokonać czarodzieja, potwory, przebyć niebezpieczną krainę i odkryć sposób na odczarowanie złych mocy. To produkcja ukraińska - tak, łał, prawda? Zwróciłam uwagę, że Miłka ma na sukni motyw ludowy, a wśród rycerzy walczących o rękę księżniczki pojawiły się postaci nieznane w produkcjach amerykańskich: przysadzisty sułtan i kozak z czubem długich włosów na czubku wygolonej głowy. 
Uprowadzona księżniczka nie jest doskonała. Kreacja głównej bohaterki jest niedopracowana, niby głosi feministyczne poglądy, ale ostatecznie tylko czeka na swojego wybawiciela, przysłowiowego rycerza na białym koniu. Nie wiadomo po co jest Lucek, dlaczego chomik pełni ważną rolę ani jaki jest powód porywania księżniczek. Autorzy nie wyjaśniają gdzie zniknęła mama Miłki, dlaczego do krainy z zombiastymi rycerzami trzeba przejść przez oko w drzewie? Pełne też tutaj odwołań popkulturowych i kulturowych, a każda z innej parafii. Mamy ,,oko" (Sauron?) i smoka wyglądającego jak animacja z Władcy Pierścieni. Pojawia się drzewo-dąb - źródło mocy (klimaty mitologiczne), w drzewie znajduje się ogromna biblioteka, ale ,,księga" niczego nie symbolizuje, za to pomieszczenie przypomina bibliotekę z Harrego Pottera. Mędrcem mieszkającym z dębie jest Kocur, żywa replika Shifu z Kung fu panda. Lucek, mędrkując, bierze do ręki czaszkę (Hamlet), a Kocur, rozgramiając rycerzy, robi to w takt walca Czajkowskiego. Najgorzej jest chyba  z motywem wisiorka, który niby jest tak ważny, a potem nic się z nim nie dzieje, w dodatku w niewyjaśniony sposób zawisa ponownie na szyi Miłki. 
OK, jednak mimo minusów, polecam Uprowadzoną księżniczkę, ponieważ jest zabawna i niegłupia. Dodatkowo, polecam z przyczyn pozafilmowych: należy wspierać naszych braci Słowian i życzyć Ukraińcom, aby ich kinematografia przebiła się na świecie. 

1 lipca 2018

Opowieści z Narnii: Podróż Wędrowca do Świtu

Trzecia część cyklu ,,Opowieści z Narnii" dotyczy przygód dwójki rodzeństwa: Edmunda i Łucji. Spędzają wakacje w domu nielubianego kuzyna – Eustacha Klarencjusza Srubba. Lewis pozwolił sobie tutaj na krytykę tzw. nowoczesnego wychowania (mówimy o latach 50. XX wieku). Eustachy mówił do rodziców po imieniu, dom był umeblowany ascetycznie, wszyscy nosili higieniczną bieliznę, a w razie złego samopoczucia brali pigułki.
Na szczęście już na samym początku pobytu w domu Eustachego rozpoczęła się dla dzieci nowa przygoda. Poprzez obraz wiszący na ścianie, zostali wciągnięci z powrotem do Narnii. Od poprzedniego pobytu minął ,,ludzki" rok, odpowiadało to trzem latom narnijskim.
Dzieci trafiają na statek Kaspiana, który postanowił wyruszyć poza Samotne Wyspy w celu odnalezienia siedmiu przyjaciół ojca księcia. Zostali oni kiedyś wygnani na rozkaz uzurpatora Miraza. Statek nazywa się ,,Wędrowiec do Świtu" i przy okazji opisywania go czytelnicy otrzymują sporą dawkę wiedzy na temat fachowego nazewnictwa wyposażenia i budowy okrętu. W trzeciej części opowieści pojawia się znany z poprzedniej powieści mysz Ryczypisk, jest też Aslan, ale Lewis wprowadził również nowe postaci – kapitana Driniana, Kaspiana, Czarodzieja – Koriakina, mędrca Ramandu i jego córkę. W jednej z krain pojawiają się też Patałachy – brawo dla tłumacza (Andrzej Polkowski) – jest to naród wyjątkowo głupich karzełków.
Dużo tu mitologii chrześcijańskiej: Księga, którą potrafi czytać tylko Łucja (motyw sam w sobie ciekawy) – przywołuje Aslana. W pewnym momencie przekształca się on w jagniątko, a potem, dosłownie, otwiera niebo przed Łucją i Edmundem. Jest też metaforyka związana z chrześcijaństwem: bohaterowie stają przed wyborem czy wpłynąć w Ciemność, a ich ostatnim celem podróży jest żegluga do Końca Świata. Tam zostaje waleczny mysz – Ryczypisk, w ten sposób wypełnia się przepowiednia pozwalająca odczarować trzech baronów poszukiwanych przez Kaspiana.
Kontynuowany jest wątek dojrzewania, w trzeciej części nacisk został położony na Eustachego: zostaje zamieniony w smoka i z tej perspektywy dostrzega swoje słabostki i ograniczenia. Bogactwo różnych nawiązań oszałamia. W omawianej części ,,Opowieści z Narnii" pojawia się wyspa, w której sny stają się rzeczywistością; są też handlarze niewolników, Morscy Ludzie w głębinach, stół z magiczną ucztą, płyny odmładzające i usypiające, cudowne rozpoznania, zaczarowane noże. Niestety, także jak to u Lewisa, pojawiają się sprawy dyskusyjne, np. obraz handlarzy niewolników w powieści: noszą długie, powłóczyste szaty, turbany na głowie i myślą tylko o pieniądzach. Zdanie Lewisa o kobietach też chyba nie było najlepsze. W tej części Narnii dziewczyny stanowią tylko tło, pisarz pozwolił sobie także na uwagę typu: ,,szczury lądowe – a szczególnie kobiety – nie ułatwiają pracy załodze". To są jednak drobiazgi, nieprzesłaniające całości, wartej polecenia.



24 czerwca 2018

Za niebieskimi drzwiami

Film ,,Za niebieskimi drzwiami" to polska produkcja z 2016 roku, fabuła oparta jest na powieści Marcina Szczygielskiego o tym samym tytule. To historia chłopca, który trafia do ,,świata za niebieskimi drzwiami" zamieszkałego przez strasznego Krwawca. Wszystko ma związek ze snem i chorobą... Widzę tu powiązania z Bruno Schulzem i jego Sklepami cynamonowymi, z Alicją w Krainie Czarów, Edwardem Nożycorękim, Opowieściami z Narnii - aby wymienić te, które przyszły mi do głowy jako pierwsze. 
Film nie rzuca na kolana, bo pewne wątki są przewidywalne, ale polecam do rodzinnego oglądania. Jako pretekst do rozmów na trudne tematy. Dla dzieci 8+.

14 czerwca 2018

Tuczarnia motyli

Wehikułem czasu i Czarnym młynem Marcina Szczygielskiego jestem zachwycona. Natomiast przy Tuczarni motyli mam mieszane uczucia. Z jednej strony doceniam aluzje do Alicji z Krainy Czarów, Pożyczalskich czy Przygód Guliwera, żeby wspomnieć najbardziej znane powieści z ,,malutkimi ludzikami", światem na opak i groteską. Z drugiej strony, głębia nawiązań i liczba szczegółów mnie przerosła.
Główna bohaterka, Maja, jedzie na ferie zimowe do swojej babci. Na miejscu okazuje się, że babcia i jej sąsiadka – Monterowa, które nota bene są czarownicami, uległy silnemu odmłodzeniu. Jako kilkuletnie dziewczynki wraz z Mają próbują znaleźć winowajcę metamorfozy. Odkrywają, że ma to coś wspólnego ze szklarnią niejakiej pani Kaweckiej. Ruszają tam, aby... ulec miniaturyzacji i wplątać się w wojnę między zwaśnionymi rodami skonstruowanymi na wzór carskich rodów żywcem z kiczowatych romansów. Dla przykładu: knazini Natasza Dymitrowa Kropotkin walczy o władzę z von Hildenburgenhausenami. Wszyscy mają coś wspólnego z motylami... Bardzo podoba mi się tytuł książki: tuczarnia motyli okazuje się ostatecznie miejscem wyzwolenia Mai i jej starszych opiekunek. Wracają do świata ludzi, a w szklarni pozostają motylołaki: cały ród Von Hildenburgenhausenów, Di Amorelli, La Bonaparte oraz Kropotkinowie. Niepotrzebny wydaje mi się cały długi wstęp o rodzinie Mai i śniegu, nie wiem czemu służy postać Marka? Ciekawa jest perspektywa istnienia mikroświata w doniczkach i konewkach, ale jakoś mnie nie porwało. Może jestem, hmm, za wiekowa?
Nie przepadam też za taką kreską, jaką prezentuje Magda Wosik. Dla mnie za surowa. 

23 maja 2018

Most do Terabithii

Bardzo ciekawa książka. Powstała już w 1977 roku, szkoda, że jej nie znałam jako nastolatka. Przez fundację Cała Polska czyta dzieciom rekomendowana jest dla dzieci w wieku 10+. Katherine Paterson porusza wiele problemów: poważnych, społecznych, a czyni to poprzez narrację behawioralną, co bardzo ułatwia przyjęcie pewnych prawd życiowych przez młodego czytelnika. Behawioryzm polega bowiem na tym, że autor opisuje same czyny bohaterów, pokazuje ich w działaniu, bez wchodzenia w psychikę. Wydaje mi się to najtrafniejszą techniką pisarską w przypadku powieści dla młodzieży. Dla nich wywody psychologiczne prawie zawsze brzmią fałszywie.
Bohater tej krótkiej powieści – Jess – mieszka w wielodzietnej rodzinie, na farmie. Jest jedynym synem i tata pokłada w nim duże nadzieje. Przede wszystkim chciałby, aby syn był taki jak on, ,,prawdziwy mężczyzna" – aby lubił samochody, piłkę, był twardy. Jess tymczasem pięknie rysuje i chce żyć inaczej. Brakuje mu ciepła i zainteresowania rodziców. W szkole też nie czuje się najlepiej. Lubi tylko lekcje z panią Edmunds, która nosi dżinsy, chwali talent Jessa i jest bardzo miła. Lubią ją wszyscy uczniowie. Pewnego dnia na farmę obok wprowadza się Leslie z rodzicami. To dla Jessa wstrząs: Leslie nie dba o ubiór, myśli samodzielnie, jest bardzo inteligentna. Jej rodzice piszą książki. Dorosły czytelnik dotrzega, że chodzi o dwie różne klasy społeczne, o inną mentalność. Leslie to bohaterka – wzór do naśladowania dla dziewczynek. Nie wchodzi w role społeczne, których nie akceptuje. Między Jessem a Leslie nawiązuje się głęboka przyjaźń. Leslie jest intelektualną przewodniczką przyjaciela – inicjuje zabawę w wymyśloną krainę – Terabithii, która inspirowana jest ,,Narnią" Lewisa. Potem Jess przejmuję tę rolę wobec swojej młodszej siostry – Katherine Paterson pokazała tu pewien model społeczny. Dzięki postawie Jessa, ideały wyznawane przez Leslie nie odchodzą wraz z nią. Katherine Paterson pokazała, że to wartości pozytywne mają siłę przekształcania rzeczywistości, są trwałym spadkiem po tych, którzy je tworzyli i propagowali. Można to nawet przenieść na poziom metaliteracki: powieść Paterson to kontynuacja myśli Lewisa i jego świata - Narnii.

,,Most do Terabithii" jest książką o dojrzewaniu (Jess`a oraz jego ojca), przyjaźni, lojalności i śmierci. Polecam.

18 maja 2018

Matylda Roald Dahl

,,Matylda" Roalda Dahla to jedna z najlepszych książek dla dzieci, jakie czytałam. Tytułowa bohaterka, 5-letnia dziewczynka, musi zmagać się się z brakiem inteligencji, brakiem zainteresowania, brakiem życzliwości i miłości swoich rodziców – państwa Wormwoodów. Roald Dahl zdecydowanie stoi na stanowisku, że nie każdy powinien być rodzicem. Matylda jest genialnym samoukiem i nie może znaleźć zrozumienia w swoim domu. Jej mama spędza życie na graniu w bingo i oglądaniu seriali. Tata handluje używanymi samochodami i jest bardzo dumny ze swoich nieuczciwych metod. Kapitalna jest rozmowa między Matyldą a tatą dotycząca czytania książek:
,,- Tatusiu – zaczęła – mógłbyś kupić mi książkę?
Książkę? - odparł. - A po kiego czorta ci książka?
- Do czytania, tatku.
- A co niby jest nie tak z telewizorem, na miłość boską? Mamy piękny telewizor z dwunastocalowym ekranem, a tobie się zachciewa książek! Robisz się rozpuszczona, moja panno!"
Pewnego dnia Matylda idzie do szkoły. Jej nauczycielka, miła panna Honey, od razu orientuje się jaki skarb trafił do jej klasy. Pragnie przenieść wychowankę do starszej klasy, ale na przeszkodzie stoi gargantuiczna dyrektorka. Cała opowieść kończy się szczęśliwie dla Matyldy.
Dużo tutaj uwag o głupich i okrutnych dorosłych, a fragmenty opisujące zachowanie panny Trunchbull przypominają prozę Dickensa. Jego powieści przeczytała zresztą Matylda i bardzo jej się spodobały. Listę lektur malutkiej Matyldy można potraktować jako Listę Książek Wartych Przeczytania. Znajdują się na niej m.in. ,,Duma i uprzedzenie" Jane Austen, ,,Otchłań ziemi" Mary Webb, ,,Grona gniewu" Johna Steinbecka.

Książka jest zabawna, oparta na dialogach, z wyraźnym przesłaniem: dobro zawsze wygrywa :) 

12 maja 2018

Pięciopsiaczki Wanda Chotomska

,,Pięciopsiaczki" Wandy Chotomskiej to historia pięciorga szczeniąt Balbiny, suczki należącej do pewnej rodziny albo odwrotnie :) Książka powstała dawno temu, ale temat opieki i miłości do zwierząt jest uniwersalny. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia kilkuletniej Karoliny oraz narratora tradycyjnego, wszechwiedzącego. Rodzina Karoliny poszukuje opiekunów dla piesków – i to jest oś utworu, wokół której skupiono obrazy osób nadających się na opiekunów lub nie. Z pewnością odpowiednią kandydatką jest kioskarka - pani Wiśniewska, czy hydraulik – pan Cieciurka. Nie nadaje się natomiast do tej roli Mariola z mamą – dla nich ważniejsze są rajstopy dziewczynki. Z książki płynie prosty przekaz – człowiek dobry opiekuje się zwierzętami. Autorką ,,Pięciopsiaczków" jest Wanda Chotomska, co gwarantuje wysoki poziom języka. Do rodziny Karoliny należy m.in. Babcia – pisarka, która improwizuje rymowanki na temat sytuacji w domu. Zabawne historyjki są też powiązane z powiedzeniami w języku polskim: pogoda pod psem, oddać w dobre ręce, wyczuć pismo nosem, mucha nie siada. Całości dopełniają ciepłe ilustracje pani Anety Krelli-Moch. Polecam. ,,Pięciopsiaczki" to książka dobrze zaprojektowana.

24 marca 2018

Babcia na jabłoni Mira Lobe

Babcia na jabłoni Miry Lobe to książeczka wiekowa, z 1965 roku. Polski przekład (1968) jest niepowtarzalny ze względu na ilustracje pana Mirosława Pokory. Sprawdziłam sobie ostatnio w Internecie obce wydania Babci... Żadne obrazki nie mogą się równać z polskim wydaniem. 
Treść jest porywająco prosta, podobna w formie i wyrazie do twórczości Astrid Lindgren. Babcia na jabłoni to historia Andiego, który nie miał babci. Jego koledzy mieli babcie, które zabierały ich do cyrku i kupowały prezenty, a Andi był samotnym wnuczkiem. Pewnego dnia spotkał swoją babcię - siedziała na jabłoni. Babcia Andiego robiła co chciała i miała szalone przygody: była w Indiach, polowała na tygrysy, walczyła z korsarzami, ujeżdżała dzikie konie... Andi był zachwycony. Po kilku dniach do sąsiedniego domku wprowadziła się pewna starsza pani. Ani pomógł jej w zakupach, ułożeniu rzeczy w szafach, ugotował jej nawet obiad... Ani się obejrzał, a miał dwie babcie. Poczuł się szczęściarzem. Mira Lobe w swojej książce poruszyła temat roli babci w życiu dziecka. Pokazała jak bardzo takie relacje są potrzebne. Różnią się one od emocji łączących dziecko z rodzicami czy rodzeństwem. Ciekawe, że w Babci na jabłoni jedna babcia jest, że tak powiem, biologiczna, a druga - przyszywana. Chodzi tu bowiem o nawiązane więzi, niekoniecznie uwarunkowane biologicznie. Babcie Andiego są takie wymarzone: zawsze mają czas, są miłe i uprzejme, tylko chwalą, dostrzegają same pozytywne aspekty charakteru wnuczka, są katalizatorem jego umiejętności i kreatywności. Każdy by chciał mieć taką babcię! Lecz im także jest potrzebny wnuczek - wyzwala ich aktywność, zaspokaja instynkty opiekuńcze. Mira Lobe pokazuje dzieciom wzór, do jakiego należy dążyć. Świetnie, że bohaterem jest chłopiec - ma on prawo do tęsknoty, łez, ale też złości (wobec rodzeństwa, nie babci!). 

23 marca 2018

Nazywam się Cukinia

Na podstawie książki powstał film, który w 2017 roku zdobył Cezara za najlepszy film animowany. Zdobył też nagrodę publiczności na Warszawskim Festiwalu Filmowym 2016.
Filmu nie widziałam, przeczytałam książkę. Tytuł Nazwywam się Cukinia to drugie podejście wydawnicze. Po raz pierwszy książkę wydano w Polsce w 2007 roku pod tytułem To ja, Matołek. Nietrafiony tytuł. Sugeruje, że mamy do czynienia z wynurzeniami idioty. A jest wprost odwrotnie.
Książka jest niesamowita. Narracja jest prowadzona z punktu widzenia dziewięcioletniego Ikara, zwanego Cukinią. Wiele osób powtarza, że pierwsze zdanie jest najtrudniejsze. Na pewno jest też znaczące, żeby przywołać np. ,,Litwo, ojczyzno moja!"... :)
Książka Gillesa Parisa rozpoczyna się następująco: Odkąd byłem zupełnie mały, chciałem zabić niebo. Potem jest jeszcze ciekawiej: Jeśli zabiję niebo, mama nie będzie się już tak denerwować i będę mógł spokojnie oglądać telewizję, i nie dostanę takiego lania, że popamiętam na całe życie.
Cukinia niechcący zabija swoją mamę i trafia do domu opiekuńczo-rodzinnego. Narrator, swoim dziecinnym językiem, opowiada nam o przemocy wobec dzieci: biciu, obrażaniu, gwałtach:
Tata robił jej takie łaskotki, które się robi tylko żonie, dlatego mama Beatrice poszła na policję i teraz jej tata siedzi w więzieniu. Porażające jest to, że ani Cukinia, ani inni bohaterowie nie zdają sobie sprawy z tego całego zła. Więcej, kochają swoich oprawców. Jeden z chłopców stwierdza rzecz dla nich oczywistą: Mamy nie są dla nas.
Na drugim biegunie są opiekunowie z ośrodka – mają swoje wady, czasem nie lubią siebie nawzajem, ale służą dzieciom jak najlepiej potrafią.
Cukinia zaprzyjaźnia się z kilkoma pobratymcami w sieroctwie i zakochuje w Camilii. Przeżywa pierwsze pocałunki i emocje z tym związane. Dla niego pobyt w sierocińcu kończy się szczęśliwie, ale samo rozstanie z przyjaciółmi jest bolesne. Na szczęście, dzieci – jak to dzieci – wszystko przyjmują z pokorą.

Bardzo dobra książka.  

11 marca 2018

Serce Edmunda de Amicis

Zapomniana książka, kiedyś - w okresie międzywojennym :) - bardzo popularna. Polecam wydanie z kolekcji Cała Polska czyta dzieciom, ponieważ jest to opracowanie dostosowane do współczesnego czytelnika. Niektóre fragmenty zostały skrócone, niektóre - uproszczone. Całość przełożyła Maria Konopnicka. 
Serce ma formę pamiętnika, prowadzonego przez około 11-letniego Henryka. Opisuje on rok szkolny, pierwszą klasę w nowej szkole. W tok pamiętnika wplecione zostały listy od rodziców oraz tzw. miesięczne opowiadania, które uczniowie mieli za zadanie stworzyć i przepisać dla  kolegów. Kilka z tych opowiadań, np. Pisarczyk z Florencji funkcjonują w literaturze zachodniej jako osobne utwory. 
Serce Edmunda de Amicis przeczytałam po raz pierwszy jako 9-latka. I to wydanie pełne, blisko 500-stronicowe. Płakałam, gdy Garoffi przepraszał za nieszczęśliwy rzut śnieżką. Płakałam, gdy zginął mały Lombardczyk z historii Mała wideta lombardzka. Płakałam, gdy tata Precossiego przestał pić pod wpływem syna. Byłam zachwycona prostotą przekazu. Oczywiście nie umiałam tego tak nazwać. Podobało mi się, że w książce Amicisa świat jest czarno-biały. Wiele dzieci potrzebuje takiego jasnego przesłania. Dobro jest dobrem, a zło złem. Dzieci powinny szanować rodziców i nauczycieli. Ludzie powinni się szanować nawzajem. Należy sobie pomagać. Obywatele powinni kochać  i ginąć za swoją ojczyznę. Wolność, równość, braterstwo! - hasło rewolucji francuskiej pasuje tu jak ulał. 
Powieść została opublikowana w 1886 roku, w czasie, gdy Włochy jednoczyły się pod władzą Królestwa Sardynii. Nie trzeba jednak znać tych faktów, chociaż pojawiają się na kartach książki. Prawdy, jakie przekazuje Amicis, są uniwersalne.

2 marca 2018

Charlie i fabryka czekolady Roalda Dahla

Roald Dahl to postać kontrowersyjna i raczej nie zachęcam młodych czytelników do zapoznania się z jego biografią na Wikipedii. Natomiast wydawnictwa poszły dobrą drogą i podają interesujące informacje np. że Roald Dahl był pilotem RAF-u, a w dzieciństwie marzył o stworzeniu czekoladki, którą zachwyciłby się pan Cadbury. Wydawnictwo Zysk i S-ka podaje ponadto, że istnieje fundacja The Roald Dahl Foundation finansująca szkolenia dla opiekunów dzieci cierpiących na epilepsję, choroby krwi i urazy mózgu.
Przyznaję, że sądziłam, iż powieść Charlie i fabryka czekolady powstała niedawno. Chyba zasugerowałam się filmem z Johnym Deepem z 2005 roku. Tymczasem książka została opublikowana po raz pierwszy w 1964 roku, natomiast na język polski została przetłumaczona w 2004 roku.
Główny bohater - Charlie Bucket - mieszka razem z rodzicami i dziadkami w jednej chatce. Rodzina jest uboga, ponieważ pracuje tylko pan Buchet, ale wszyscy żyją w zgodzie i miłości. Szczególnie spodobała mi się idea więzi między Charlim a jego dziadkiem, Joem. To właśnie z nim chłopiec wyrusza na zwiedzanie fabryki Willego Wonki.
Myśl przewodnia tej krótkiej powieści jest bardzo klarowna: dzieci powinny szanować inne osoby, przede wszystkim rodziców – i takie dzieci zostają nagrodzone. Charlie i fabryka czekolady to utwór fantastyczny, utrzymany w konwencji groteski. Atmosfera w fabryce kojarzyła mi się ze światem Alicji z Krainy Czarów. Książka Charlie i fabryka czekolady jest świetna. Nieskomplikowana, z jednym wątkiem i jasną wykładnią. Polecam dzieciom w wieku około 10 lat.

Film z 2005 roku różni się od książki, według informacji uzyskanych od moich uczniów, stanowi połączenie powieści Charlie i fabryka czekolady z utworem Charlie i wielka szklana winda, ale nie wiem czy tak jest, bo nie znam tej drugiej książki. Film także mi się podobał, lecz słowo pisane mocniej do mnie trafa. 

11 lutego 2018

Zabić drozda Lee Harper

Akcja powieści rozgrywa się w 1935 roku w miasteczku Maycomb położonym na południu Ameryki. Nararcję prowadzi siedmioletnia Jean, zwana Skautem. Zabić drozda opublikowano po raz pierwszy w 1960 roku, Harper Lee nagrodzono za nią Pulitzerem. Ta powieść powinna być lekturą obowiązkową w starszych klasach podstawówki. To opowieść o tym jakimi rasistami byli/są (?) niektórzy Amerykanie, wcale o tym nie wiedząc. Coś jak u nas antysemityzm... To także powieść o normach kulturowych i agresji wobec tych, którzy ich nie przestrzegają. Bohaterami jest trójka dzieci: Jean zwana Skautem, jej brat Jem oraz ich przyjaciel Dill. Skaut i Jem to dzieci Atticusa Fincha, lokalnego prawnika.
Tytuł stanowi metaforę: zabić drozda to dla przyzwoitej części społeczności Maycomb grzech, ponieważ "drozdy nie robią nam nic złego, tworzą jedynie muzykę, która cieszy nasze uszy. Nie wyjadają nam plonów z ogrodu, nie gniazdują w zebranej kukurydzy, nie robią absolutnie nic poza jedną rzeczą: śpiewają nam z głębi serca. I dlatego zabić drozda to grzech" (Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012, str. 137).
Akcja skupiona jest wokół procesu Toma Robinsa, czarnoskórego mężczyzny oskarżonego o zgwałcenie białej dziewczyny. Obrońcą jest Atticus – biały człowiek, co od początku wywołuje falę nieprzychylnych komentarzy. Skaut bije się w szkole za to, że jej tatę nazywają "kochasiem czarnuchów". Atticus jest mężczyzną mądrym, rozsądnym i spokojnym. Bardzo kocha swoje dzieci. Po śmierci żony nie ożenił się po raz drugi. Lubi czytać gazety i książki. Uczy dzieci szacunku i tolerancji wobec każdej istoty. Atticus ma bardzo wysokie morale, jest wzorem etycznego traktowania ludzi. Proces Toma Robinsa wystawia całą jego naukę na próbę. Atticus udowadnia, że oskarżony jest niewinny, to wie także sędzia, ale ława oskarżonych orzeka inaczej. Jean, która w ukryciu obserwowała rozprawę, jest zaszokowana obłudą i okrucieństwem białych, choć nie umie tak tego nazwać. Lee Harper filtruje wszystko przez świadomość dziewięciolatki (akcja trwa dwa lata), a zdumienie dziecka podkreśla tragizm tej historii. Dziecko przecież nie jest obciążone stereotypami i potrafi krzyknąć: król jest nagi!
Niezwykłe jest przyglądanie się procesom obyczajowym toczącym Amerykę lat 30. XX wieku. Obserwujemy układy towarzyskie, zasady wychowania dzieci, powszechną edukację narzuconą społeczeństwu, funkcjonowanie biedoty oraz rasizm. Są tam też ciągłe odwołania do wojny secesyjnej, podział na północ i południe. Lee Harper doskonale pokazała na jakich fundamentach powstały Stany Zjednoczone.
Jean dodatkowo musi się zmagać z kulturowymi normami narzucanymi dziewczynce, zupełnie nie rozumie dlaczego ma nosić różowe sukienki zamiast ulubionych ogrodniczek. Ostatecznie odkrywa, że twarde reguły ułatwiają funkcjonowanie wśród ludzi, pozwalają na szybkie pozbieranie się w sytuacji kryzysowej. W powieści jest też wątek Boo Radleya, który wybrał życie samotnika, bo nie akceptował społeczeństwa. Jean, jej brat i Dill boją się dziwaka. Po latach odkrywają, że to on zostawiał im różne rzeczy w dziupli drzewa. Uratował też ich przed śmiercią. Jean jest przykro, kiedy się orientuje, że oni nigdy mu nic nie dali. Atticus bowiem wychował ich w przekonaniu, że dobrzy sąsiedzi dzielą się tym, co mają. 
Powieść czyta się szybko i łatwo. Narracja jest nowoczesna, dynamiczna, złożona głównie z dialogów.  

27 stycznia 2018

Dom babci Ross Montgomery i David Litchfield

Książka dla kilkulatków poruszająca problem śmierci. Głównym bohaterem jest chłopiec i jego babcia. Brak imion nadaje całości paraboliczny wydźwięk, o co zapewne chodziło autorom: Ross Montgomery i Davidowi Litchfield. Babcia ma marzenie: chciałaby wybudować wnuczkowi dom. Niestety, pewnego dnia nie dała rady podnieść się i usiąść na łóżku, a kiedy chłopiec przyszedł do niej – babci nie było. Wówczas wnuczek wpadł na pomysł, aby zbudować babcię, z tych samych elementów z jakich miał być zbudowany dom. Piękna, metaforyczna opowieść o miłości silniejszej niż śmierć. Do tego ilustracje, nasycone symbolami. Do zanurzenia się w duchowy świat dziecka dotkniętego stratą ukochanej osoby. 

20 stycznia 2018

Roztrzepana sprzątaczka Doroty Gellner

Roztrzepana sprzątaczka to przezabawny zbiór rymowanych historyjek o roztrzepanej sprzątaczce :)
Tytułowa bohaterka zmaga się z m.in. odkurzaniem portretu ciotki, ze sprzątaniem na strychu i w łazience. Sprzątaczka jest energiczna i denerwuje się, że inni nie doceniają jej pracy. Nie chce też myć lustra, bo lepiej wygląda, gdy się przegląda w brudnym :) Sprzątaczka dyskutuje z kranem, kurzem, odkurzaczem i myszami. Jej groźną minę złowił pająk w pajęczynę. Metaforyczne obrazy, dydaktyzm w formie wesołych rymowanek, morał – należy szanować pracę innych oraz siebie nawzajem. 
Oto fragment tekstu pani Doroty Gellner:

Dziś sprzątaczka po śniadaniu poświęciła się sprzątaniu. Tak dokładnie szafę myła, że się szafa rozpuściła. Stolik nie chciał umyć nóg, więc wypchnęła go za próg. 

14 stycznia 2018

Oskar i pani Róża

Jak z dzieckiem rozmawiać o śmierci? Ba, z dzieckiem! Z kimkolwiek? Jedyną pewną rzeczą w życiu jest śmierć, a jedyną pewną rzeczą w śmierci jest jej wstrząsająca nieprzewidywalność (Brian Patrick Herbert). 
Po reformie oświaty książka Oskar i pani Róża znalazła się w kanonie lektur obowiązkowych dla klas 8. Uważam to za dobrą decyzję. 
Bohaterem tej powiastki (powiastki epistolarnej?) jest 11-letni Oskar, chory na białaczkę. Wie, że umiera i irytuje go, że rodzice nie chcą się z tym pogodzić, a co za tym idzie - pomóc mu w odejściu. Na szczęście pojawia się pani Róża - pielęgniarka. W sposób niezwykle naturalny, zabawny i spokojny przeprowadza Oskara przez ostatnie dni. Sprawia, że chłopiec godzi się z rodzicami i z... Bogiem. Tak przedstawiony motyw "wadzenia się z Bogiem" jest niemożliwy w naszej literaturze. My tak poważnie podchodzimy do spraw eschatologicznych, nie potrafimy zażartować - ani z siebie, ani ze śmierci. A Eric Emmanuel-Schmitt zrobił to wspaniale.