Jeżycjada, czyli
cykl o rodzinie Borejków wraz z ich znajomymi i rodziną,
mieszkających na poznańskich Jeżycach, był kiedyś obowiązkową
lekturą dla dorastających dziewczyn. Czasy się zmieniły, obniżył
się wiek czytelniczek i dzisiaj Kwiat kalafiora wydaje mi się
pozycją dyskusyjną. Fabuła dotyczy rodziny Borejków:
siedemnastoletnia Gabriela przeżywa pierwszą fascynację miłosną,
ma też typowe szkolne problemy. To jednak nic w porównaniu z tym,
że pewnego dnia mama Borejkowa trafia do szpitala i Gabrysia musi
się zająć młodszymi siostrami: Idą, Pulpetem i Nutrią oraz
nieporadnym życiowo ojcem. Ma też na głowie kłopoty z niemiłą
sąsiadką, panią Szczepańską, która pisze donosy. Na szczęście
Gabrysię wspierają przyjaciele ze szkoły: Aniela Kowalik i
Robrojek, Danusia i Pawełek, a także kuzynka Joanna. Przyjaciele
zakładają grupę ESD - wysyłają uśmiechy, czyli Eksperymentalne
Sygnały Dobra. Pani Szczepańska twierdzi, że młodzież
rozprowadza narkotyki: LSD... Ostatecznie wszystko kończy się
pozytywnie, dobro wygrywa.
Z jednej strony, mamy w
powieści bogaty, metaforyczny język narracji, humor i niezwykłą
erudycję. Bohaterowie Kwiatu kalafiora to osoby mądre i
dobre. Borejkowie tworzą kochającą się rodzinę. Z powieści dużo
też się dowiemy o realiach życia w Polsce w latach 1977/1978, bo
taki jest czas akcji. Jest jednak druga strona medalu. Niby
Borejkowie są nowocześni, Gabrysia, Ida, ich koleżanki są
wyemnacypowane i niczym nie ustępują mężczyznom. Lecz w tej, jak
sądzę zamierzonej konstrukcji, pojawiają się pęknięcia,
przebija zza nich przekonanie narratora/Autorki, że najlepszy model
rodziny to ten, w którym mężczyzna zarabia, a kobieta prowadzi
dom. Pani Borejkowa jest inteligentna i wykształcona, lecz mąż i
córki to jej cały świat. Czyta filozofię stojąc w kolejce po
mięso, ale jest gotowa poświęcić swoje zdrowie (życie?), aby
tylko zachować taki układ. Kiedy ona przebywa w szpitalu, Borejkom
gotuje ciocia Fela, a potem za kuchnię zabiera się Gabriela.
Dlaczego nie tata Borejko? Bo on jest zbyt zajęty czytaniem i
cytowaniem łacińskich sentencji. Dużo też śpi. Nigdy nie był na
wywiadówce żadnej z czterech córek. Nie pochwalam takiego modelu.
Małgorzata Musierowicz zaproponowała konserwatywną wizję rodziny
i miała do tego prawo. Wszechobecna bieda w domu Borejków jest
pokazywana jako wartość, zwycięstwo ducha nad materią. Kiedy
czytałam książki pani Musierowicz w latach 80. XX wieku
dostrzegałam patriarchat w domu Borejków i przeszkadzał mi,
natomiast utożsamiałam się z ich brakiem zamożności. Pochodzę
ze skromnej rodziny i tutaj czułam pokrewne fluidy. Bardzo podobał
mi się też wątek romansowy, kibicowałam Gabrysi, a wcześniej –
Cesi i Hajdukowi z Szóstej klepki. Małgorzata Musierowicz
bardzo umiejętnie opisuje uczucia, miłość, a nie porywy ciała,
co uważam za ogromną wartość. Ostatecznie, polecam jednak Kwiat kalafiora, bo
zalety tej prozy przewyższają jej wady. A dla poznańskich czytelników to lektura obowiązkowa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz