Beletryzowany reportaż o
życiu Anny Smoleńskiej, prawdopodobnie autorki symbolu Polski
Walczącej – kotwicy.
Magda Knedler
rekonstruuje biografię Anny i jej rodziny, warszawskich naukowców.
Rodzice Anny byli chemikami, jedna siostra – doktorką biologii i
chemii, brat – dziennikarzem, bratowa – prawniczką. Ich losy
zostały przedstawione na tle losów okupowanej Warszawy w latach
1942-43. Anna i całe jej otoczenie jest zaangażowane w walkę
podziemną, wszyscy ryzykują życiem i zdrowiem. Nie oznacza to
jednak, że nie mają wątpliwości, często rozmyślają, czy warto,
czy trzeba. Anna Smoleńska została sportretowana jako dziewczyna
bardzo introwertyczna, zdystansowana do świata i do siebie.
Uchodziła za "dziwaczkę", ponieważ nie nosiła pończoch
i ubierała się jak chłopak. Autorka reportażu próbuje w ten
sposób przybliżyć czytelnikom osobowość Anny – nie "Ani"
– jak nieustannie podkreślała sama zainteresowana. Dziewczyny,
która zmaga się z poczuciem odmienności w sumie tylko dlatego, że
nie lubi się malować, a nad wizyty w modnym sklepie przedkłada
pracę w sierocińcu z dziećmi. Boi się odrzucenia. Jest oschła,
milcząca, co wynika, jak byśmy dzisiaj powiedzieli – z
nadwrażliwości. Dzieli włos na czworo, nieustannie rozmyśla, dużo
rysuje. Wyraża się w swoich pracach plastycznych. Wbrew sobie, po
wielu wewnętrznych walkach, postanawia czynnie zaangażować się w
walkę z niemieckim okupantem.
Anna obraca się w tym
samych kręgach co bohaterowie ,,Kamieni na szaniec". Zna
Aleksandra Kamińskiego i Zośkę. Uczestniczy w tych samych akcjach
małego sabotażu. Magda Knedler pokazuje kobiecą stronę Polski
Walczącej. Podkreśla ogromną rolę dziewczyn, które organizowały
pomoc materialną dla rodzin, które straciły bliskich, pracowały w
sierocińcach i różnych domach opieki, pisały artykuły,
drukowały prasę, roznosiły ją po całym mieście, były
łączniczkami i ... psychologami. To one np. informowały ludzi o
śmierci bliskich, nieustannie zastanawiając się, czy zrobiły to
w odpowiednio delikatny sposób. Są też detektywami, bo tropią
masowe groby, szukają gdzie kogo pochowano, czasami organizują
pochówek lub przewożenie zwłok. Szukają lekarza, gdy taka
potrzeba, Uczą innych. Starają się przeżyć, bo przecież ktoś
musi po wojnie ten kraj odbudować.
Osobnym wątkiem jest
kwestia autorstwa symbolu kotwicy. Sprawa nie została jednoznacznie
rozstrzygnięta, ale wiele poszlak na to wskazuje i ogólnie
przyjmuje się, że projekt Anny Smoleńskiej został wcielony w
życie.
To smutna książka, tak
jak wszystkie, które opowiadają o wojnie z perspektywy młodych
ludzi. Fragmenty opisujące pobyt bohaterek w obozie w Auschwitz są
przerażające, rozpacz ściskała mnie za gardło, gdy to czytałam.
Mam za sobą szkolne lektury – ,,Kamienie na szaniec"
Kamińskiego, ,,Opowiadania" T. Borowskiego, ,,Medaliony"
Nałkowskiej, ,,Zdążyć przed Panem Bogiem" Hanny Krall i inne
jej wojenne reportaże. A jednak czytałam je już dawno i
okrucieństwo nazistów ponownie mnie poraziło.
Uważam, że
,,Łączniczka" powinna być lekturą szkolną. Uzupełnieniem
wizji wojny przez kobiecy punkt widzenia, ale także dlatego, że
napisana jest nowoczesnym językiem, konkretnym oraz dlatego, że Anna
Smoleńska nie jest papierową bohaterką, współczesna młodzież
może się z nią utożsamić.