29 stycznia 2017

Arka czasu Marcin Szczygielski

Arka czasu, czyli wielka ucieczka Rafała od kiedyś przez wtedy do teraz i wstecz to książka niezwykła. Powinna być obowiązkową lekturą szkolną dla uczniów klas 4-6 szkoły podstawowej. Na razie znajduje się w kanonie książek na rejonowy etap Wojewódzkiego Konkursu Języka Polskiego w Poznaniu. Dobre i to. 
Już tytuł nakierowuje nas na najbardziej nośne tematy literatury: czas i arka - kojarząca się - jak myślę - natychmiast z bibilijnym statkiem Noego. I słusznie. Arka w powieści Marcina Szczygła pojawia się w niezwykle metaforycznym ujęciu. Arkę - rodzaj galara (rzecznego statku) - zbudował Emek, potomek flisaków, dziecko żydowskiego pochodzenia. Uciekł z getta, schronił się w warszawskim zoo i z pnia drzewa zbudował najprawdziwszą łódź, która miała mu umożliwić ucieczkę. Wraz z Emkiem na arkę wsiadła druga uciekinierka - Lidka oraz szop i szakal - mieszkańcy zoo. Miał też uciec z nimi Rafał, ale się nie udało. 
Rafał Grzywiński to właściwy bohater tej powieści fantastyczno-realistycznej o Holocauście. Rafał ma 9 lat i mieszka z Dziaduniem (przed wojną znanym skrzypkiem) w Dzielnicy. Rodzice Rafała przed wojną wyjechali do Afryki. Rafał ledwo pamięta życie sprzed wojny, Dzielnica to jego świat. Chłopiec bardzo lubi czytać. Pewnego dnia wypożycza Wehikuł czasu H.G. Wellsa. Jest zafascynowany światem Morloków i Elojów. Bez trudu odkrywa, że Niemcy to Morlokowie - i tak ich nazywa - a pozostali to Eloje. Marcin Szczygielski doskonale pokazał w jaki sposób mały chłopczyk mógł porządkować sobie ten straszny świat. Dla Rafała to oczywiste, że nie zawsze jest prąd, że jedzenie jest na kartki. Nie wie natomiast, że wygląda jak Żyd i że jest to problem. Dowiaduje się tego w chwili, gdy Dziadek postanawia, że Rafał powinien opuścić Dzielnicę. Sprzedaje swoje skrzypce i organizuje wyprowadzenie wnuka. Rafał opuszcza Dzielnicę, ale nie wszystko idzie zgodnie z planem.Zaczynając od tego, że włosy Rafała pod wpływem utleniacza nabierają wściekle pomarańczowego koloru, poprzez nieprzewidziane "spalenie" kryjówki w gospodarstwie, na chorobie i zniknięciu opiekunki kończąc. Dziewięcioletni Rafał ląduje ostatecznie w opuszczonym zoo i tam znajduje... wehikuł czasu. Rozmawia z Podróżnikiem, bohaterem lektury H.G. Wellsa. W tym momencie utwór realistyczny nabiera cech fantastyki. Rafał przenosi się z 14 sierpnia 1942 roku do warszawskiego zoo Anno Domini 2013. Tam spotyka Ankę z "ajpodem" i je hot-doga, który po wojennym chlebie wydaje mu się rajem w gębie. Rafał jest gotów iść na obiad do domu koleżanki, ale po drodze widzi chłopaków kopiących chleb. To mu się w głowie nie mieści! Zaczyna się bójka i Rafał wpada pod samochód. Wówczas, nie wiadomo jakim cudem, wraca do rzeczywistości z 1942 roku. Razem z Emkiem, Lidką i zwierzakami postanawia uciec arką. Przedtem jednak wraca do Dzielnicy, aby przekonać się co  Dziadkiem. Nie znajduje go, ale nabiera przekonania, że Dziadek zdołał uciec z getta. W czasie swojej wędrówki Rafał spotyka dobrych i złych dorosłych, niektórzy chcą go wydać Morlokom, inni mu pomagają. Bolesne jest doświadczenie zdrady ze strony byłych sąsiadów z Dzielnicy. Rafał się przekonuje, że w chwili zagrożenia mogą uruchomić się najgorsze instynkty. Sam chłopczyk pomaga wszystkim napotkanym na drodze, także zwierzętom. To on dosłownie prosi szakala, aby wsiadł na arkę. Rafał pomaga także jednej staruszce, która ma swój ogródek na terenie zoo. Potem okaże się, że całe to dobro wraca do chłopca.
Kiedy dzieci wsiadają na arkę, dopadają ich Morlokowie. Być może przyprowadził ich nieświadomie Rafał, być może wyczuły ich gestapowskie wilczury... Na arkę wsiada Emek, Lidka i zwierzęta. Rafał zostaje trafiony kulą.
Nie wiem czy pisać co będzie dalej? Nie chcę zdradzać zakończenia, a jest naprawdę świetne. Napiszę jedynie, że wszystko kończy się dobrze. Dużą rolę odgrywa w tym wehikuł czasu i tożsamość Podróżnika. CZAS i ARKA - dwa kluczowe pojęcia. Sam Autor często używa w narracji słowa KIEDYŚ - drukowanymi literami. Dla dorosłych czytelników jasna będzie aluzja literacka do Konrada Wallenroda Adama Mickiewicza i słów Halbana na temat wartości przekazywania tradycji i historii z pokolenia na pokolenie:

O wieści gminna! ty arko przymierza
Między dawnymi i młodszymi laty:
W tobie lud składa broń swego rycerza,
Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty.

Młodsi tego nie złapią, ale ważne są same słowa - podstawowe w przekazie kulturowo-historycznym. Lubię książki, w których pojawiają się nawiązania do innych lektur - to także buduje tradycję czytelniczą. W Arce czasu Rafał czyta nie tylko Wehikuł czasu, pojawia się także Napowietrza wioska Juliusza Verne oraz Profesor Przedpotowicz Erazma Majewskiego.Najlepiej byłoby w szkole omawiać Arkę czasu w formie projektu, w połączeniu z wymienionymi książkami i historią, na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Nie rozumiem bowiem, dlaczego u nas w liceum czyta się tylko klasykę. Ale to osobny temat.

Powieść Marcina Szczygła ma wyraźne przesłanie wyłożone w dialogu między Rafałem a Podróżnikiem:

(...) Dlatego należy pamiętać. Pamięć pozwala nam wystrzegać się raz już popełnionych błędów, a powtarzać to, co już raz się udało. Rozumiesz? 
Marszczę czoło i zastanawiam się nad jego słowami. Wreszcie mówię z namysłem: 
- Nie jestem pewny, ale chyba tak. Jeśli dziś Morlokowie opanowali cały świat i wszystkich krzywdzą, a jutro da się ich pokonać, trzeba będzie o tym pamiętać, żeby już nigdy w przyszłości nie pojawili się następni. Czy tak? 
- Właśnie! - Podróżnik kiwa głową. - Za wiele lat dzieci i dorośli nie będą chcieli pamiętać, że działy się na świecie takie przerażające rzeczy, jak w twoim czasie, bo będzie ich to smuciło. Ale tylko pamięć i wiedza o tym wszystkim pozwolą im budować lepszą i szczęśliwszą przyszłość.

Cytat pochodzi z wydania z 2013 roku, wyd. Stentor, s. 272

Uważam, że w książkach dla dzieci i młodzieży należy ujmować ważne rzeczy wprost, w formie podsumowania, tym bardziej, że cała narracja jest przesycona przekonaniem, że zanika wiedza o wojnie wśród nastolatków. Nie chciałabym, aby ciągle epatować ich brutalnością, ale powinni pamiętać. Marcin Szczygielski doskonale przekazał tę wiedzę swoim czytelnikom. Chcę też zaznaczyć, że narracja jest swobodna, język naturalny, pojawia się też humor słowno-sytuacyjny z domieszką ironii. Kiedy Rafała przeprowadza przez Warszawę Stella, problemem są pomarańczowe włosy chłopca.

(...) kobieta nalewa do szklanki trochę czerwonego soku (...) Przygląda mi się ze zmarszczonym czołem, gdy piję (...)
- Co mu jest? - pyta kobieta.
- A co ma być? - Stella wzrusza ramionami. 
- No, co on ma na głowie?
- Włosy.
- Ale dlaczego takie? - dziwi się kobieta. 
- Bo on jest z cyrku - wyjaśnia Stella jakby nigdy nic. - Nie słyszała pani, że cyrk na Wolę przyjechał? 
- Aaa! - domyślnym tonem odzywa się sprzedawczyni. - A co on robi? 
- A co ma robić? 
- No, w cyrku!
- Droga pani - mówi chłodnym tonem Stella - dziecko ma pomarańczowe włosy. Naprawdę już nic więcej nie musi robić. 
- Racja. - Kobieta kiwa głową. - A pani to też z tego cyrku?
- Nie - mówi Stella. - Ja jestem z wesołego miasteczka. 

Cytat pochodzi z wydania z 2013 roku, wyd. Stentor, s. 99

Nie dziwię się, że Arka czasu zdobyła tyle nagród (patrz Wikipedia). W ogóle z biografii literackiej Autora wynika, że jest on istnym perpetuum mobile - cokolwiek napisze to zostanie uhonorowane. Przypomnę może tylko na koniec, że obecnie filmowa wersja Za niebieskimi drzwiami Marcina Szczygielskiego święci triumfy w polskich kinach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz