30 października 2016

Mój przyjaciel smok

Film lekki i przyjemny. Nic odkrywczego, ale przekonanie, że przyjaźń, miłość i lojalność to wartości jakimi należy kierować się w życiu - zawsze należy popierać.

Jak to w dzisiejszych czasach bywa, zwiastun obejmował najciekawsze momenty dzieła. Mój przyjaciel smok to opowieść o samotnym chłopcu - Pete. Dziecko w wieku 4 lat przeżyło katastrofę samochodową. Jego rodzice zginęli, on sam, nie wiedząc co robić, schował się w lesie. Pomógł mu przeżyć wielki, sympatyczny smok Elliot. Chłopiec nadał mu takie imię od bohatera książeczki, czytanej Pete`owi przez mamę.
Po 10 latach, Pete`a przypadkowo odkrywa pani leśnik - Grace - wychowana na opowieściach taty o groźnym smoku chowającym się w puszczy. Chłopiec zamieszkuje w domu Grace, ale tęskni za przyjacielem. W końcu wszyscy się dowiadują o jego istnieniu. Źli ludzie próbują zbić majątek na smoku, na szczęście bohaterowie (Pete, Grace, jej tata - pan Meacham, przyjaciółka Pete`a - Natalie) w brawurowym stylu oswobadzają sympatycznego wielkoluda.
Atutem filmu są piękne krajobrazy Nowej Zelandii, swojska atmosfera amerykańskiej prowincji oraz odtwórcy głównych ról - Oakes Fegley jako Pete, Bryce Dallas Howard jako Grace oraz Robert Redford jako Meacham. Na Redforda zawsze warto popatrzeć - klasa sama w sobie, a mały Oakes to chłopczyk z matczynych snów. Smok Elliot bardzo mi przypominał Falkora z filmu Niekończąca się opowieść, ale pewnie niewielu młodych widzów widziało ten obraz, więc mogą w pełni cieszyć się filmem w reżyserii Dawida Lowery.
Przeczytałam w sieci, że film to remake dzieła z 1977 roku. Nigdy nie słyszałam o pierwszej wersji, sądzę, że druga też nie będzie stanowiła przeżycia pokoleniowego, ale polecam do obejrzenia. Niewyszukana, dydaktyczna rozrywka, prawdziwe kino familijne.

28 października 2016

Szatan z siódmej klasy

Książka została wydana po raz pierwszy w 1937 roku, czyli prawie 80 lat temu. W tym roku po raz pierwszy zdarzyło mi się, że uczniowie skrytykowali ten młodzieżowy kryminał. Spora grupa stwierdziła, że od początku wiedziała jak to się skończy, wątek historyczny był nudny i szkoda, że skarbem okazały się diamenty. Nie docenili też humoru językowego i sytuacyjnego. Może kluczem jest wiek czytelników. Zazwyczaj książkę tę omawia się w klasie 5. lub 6. szkoły podstawowej, ale coraz częściej dzieci z klas 4. po nią sięgają.
Mnie powieść Kornela Makuszyńskiego nadal bardzo się podoba. Czytam z przyjemnością erudycyjne wywody i dowcipne komentarze bohaterów. Lubię historię, więc wątek Francuzów i powstań bardzo mi odpowiada.
W skrócie: Adaś Cisowski, uczeń gimnazjum, słynie ze swoich zdolności detektywistycznych. Pomaga koledze rozwiązać zagadkę "znikającej setki" w księdze ze spisem wydatków; odkrywa, kto mu w domu zjadł lody; dzięki niemu klasa wie według jakiego systemu odpytuje profesor Gąsowski. Kiedy nauczyciel popełnia błąd, na jaw wychodzi, że uczniowie nie uczą się systematycznie. Profesor postanawia wykorzystać zdolności Adama. Zaprasza go majątku w Bejgole, położonego blisko Wilna. Miejscowość jest fikcyjna. Wspominam, że w 1937 roku Wilno należało do Polski, chociaż jeszcze nie zdarzyło mi się, aby jakiekolwiek dziecko zapytało o co chodzi.
Adaś się waha, lecz profesor zaprasza swoją siostrzenicę - Wandę, aby opowiedziała o co chodzi. Opis gromu z jasnego nieba, jaki uderzył w Adasia, gdy spojrzał na Wandę, należy do najlepszych w polskiej literaturze:

Jakie bogactwo metafor i porównań!
Okazuje się, że w Bejgole znikają drzwi... Powieść świetnie się nadaje do wytłumaczenia różnicy między fabułą, a akcją. Akcja to tylko 1937 rok, natomiast fabuła obejmuje lata 1812/1813 i rok 1937. Początek to wizyta francuskiego oficera, wracającego spod Moskwy. Razem z towarzyszem zatrzymują się w Bejgole. Młodszy żołnierz wraca do Francji z listem opisującym położenie skarbu. List po ponad 100 latach trafił do przypadkowej osoby, też Francuza. Wynajmuje on opryszków do pomocy, bo nie zna polskiego. Okazuje się, że złoczyńcy nie cofną się przed niczym, aby zdobyć skarb. Na szczęście nikomu nie dzieje się krzywda, u Makuszyńskiego to niemożliwe. Świat jego książek jest bezpieczny, życzliwy i empatyczny. Bohaterowie są dobrzy - nie skrzywdziliby nawet muchy. To powieść detektywistyczna, czyli taki kryminał dla młodzieży. Nie ma krwi ani morderstw, są za to tajemnicze pamiętniki, znikające drzwi, zaszyfrowane informacje i barwne postaci. Podkreślam też wyjątkową urodę języka, ponieważ to słaba strona współczesnych powieści. Polecam.

24 października 2016

Mary Norton

Mary Norton (1903-1992) - angielska pisarka. Była aktorką w teatrze Old Vic. Autorka powieści: Kłopoty rodu Pożyczalskich, Pożyczalscy idą w świat, Pożyczalscy w przestworzach, Gałka od łóżka.

Kłopoty rodu Pożyczalskich

Kiedy czytałam tę książkę jako dziecko - byłam zachwycona. Idea istnienia malutkich ludzików, które mieszkają pod podłogą w starym domu - łał, oczarowała mnie. W jednej chwili zrozumiałam dlaczego giną guziki, skarpetki i inne drobiazgi. Wydawało mi się to genialnie proste. Świadomość, że Pożyczalscy gdzieś tam obok mnie funkcjonują, towarzyszyła mi do dzisiaj. Było to tak bezwiedne, że kiedy moja sześcioletnia córka zastanawiała się, gdzie podziały się jej spinki do włosów, mechanicznie odparłam: Pewnie wzięli je Pożyczalscy. Natasza wraz z Bartkiem oszaleli jak ja kiedyś. Wymyślali różne historie co i kiedy ci Pożyczalscy im sobie "pożyczyli". Pobiegliśmy do biblioteki. Po powrocie - czytanie. I tutaj.... zaskoczenie. Powieść powstała co prawda na początku XX wieku, ale narracja wyraźnie nawiązuje do literatury XIX- wiecznej. Opowieść płynie wolno, wolniutko, wolniuteńko... Dużo słów z innej rzeczywistości, typu bawialnia, giemzowe rękawiczki, miałki cukier. Do tego nazywanie ojca rodziny - Strączkiem, a mamy - Dominiką, dodatkowo utrudnia przekaz. I cała akcja skupiona wokół ukrywania przed małą Ariettą tego, że ludzie są dla niej groźni... Może też to protekcjonalne traktowanie córki przez Strączka i Dominikę, to pokrzykiwanie na nią, pouczanie i krytykowanie... Dzisiaj dzieci tak się nie wychowuje. Kłopoty rodu Pożyczalskich są na wskroś angielskie: właśnie to surowe traktowanie dzieci, akcja skupiona w starym domu, angielskie maniery, angielskie jedzenie. Naprawdę trudno orzec, czy współczesny 10-latek pokocha powieść Mary Norton jak ja 30 lat temu? Na razie dzieci przyzwyczaiły się do języka, ułatwiłam im to, pomijając niektóre opisy :) Najbardziej zaciekawił je koniec tej historii: czy Pożyczalscy zdążyli się ukryć? Czy służąca Dorota zemściła się, dusząc ich dymem, czy nie? Czy Chłopiec jeszcze kiedykolwiek ich spotkał?
Nie ma dobrej literatury niezbudowanej na motywie dojrzewania-odkrywania siebie. Tak jest też w przypadku Pożyczalskich. Główna bohaterka - Arietta - jest inteligentniejsza od swoich rodziców. Chce wyjść "spod ziemi", chce żyć inaczej niż Strączek i Dominika, chce zwiedzać świat. Jest odważna i bystra. Dopina swego. Kłopoty rodu Pożyczalskich z pewnością należą do gatunku bildungsroman - powieści inicjacyjnej, o dojrzewaniu, kształtowaniu siebie. Arietta musi się zbuntować przeciwko autorytetom (rodzicom), aby iść dalej. To przekaz, który dociera do czytelnika - podany w historii malutkich ludzików mieszkających pod podłogą. Sama ta idea nastraja filozoficznie; mnie oczywiście skojarzyła się z Nałkowską i jej ludźmi "spod podłogi" w Granicy. Dzieciom na pewno nie :), ale uważam za ogromną wartość powieści Mary Norton fakt, że można całą opowieść potraktować jako metaforę życia: "Inny świat tam na piętrze - pomyślała. - Jeden świat nad drugim". Jest też fragment stricte filozoficzny: Chłopiec przekonuje Ariettę, że ludzi jest więcej na świecie, ale ona mu nie wierzy, bo widziała tylko czworo ludzi. I odwrotnie - Chłopiec nie wierzy, że istnieją inne domowe ludki, bo widział tylko dwoje. Ich światy ograniczają się do poznania sensualistycznego, ale dzieci - dzięki swojej otwartości - będą umiały to przeskoczyć i ogarnąć wyobraźnią, że może istnieć coś, czego nie widziały i nie znają.
Opis uczuć Arietty, kiedy wróciła z wycieczki po ludzkim ogrodzie i zrozumiała, że dotychczasowy świat już jej nie wystarcza - to opis dojrzewania: "Nie chcę (...) przebywać do końca życia tutaj... w ciemnościach...pod podłogą...". I Pożyczalscy ruszają w świat... O tym przy kolejnej części.

6 października 2016

Chłopcy z Placu Broni Ferenca Molnara

Chłopcy z Placu Broni czy Chłopcy z ulicy Pawła? Dla mojego pokolenia ma to znaczenie, ale... sama nie wiem. Pierwsza wersja tytułu brzmi po prostu ładniej, symbolicznie, a za symbolem kryje się zawsze morze znaczeń. Wówczas można rozmawiać godzinami co on oznacza. Jednak powieść Ferenca Molnara powinna nosić tytuł drugi - jako Chłopcy z ulicy Pawła jest znana  w ponad 40 tłumaczeniach.
To nadal lektura ciesząca się ogromną popularnością wśród 11-latków. Dlaczego? Decyduje o tym prosty język, bohaterowie-równolatkowie, nieskomplikowane kreacje psychologiczne, intryga skupiona wokół walki o własne terytorium oraz tragedia Nemeczka, łatwa do pojęcia dla nastoletniego czytelnika. Także skontrastowane kreacje Jonasza Boki i Feriego Acza - dwóch silnych i mądrych chłopaków - działają na wyobraźnię.
Dla przypomnienia: akcja dotyczy walki o plac przy ulicy Pawła. Czerwone Koszule pod dowództwem Feriego Acza chcą zabrać plac dla siebie, bo nie mają gdzie się bawić. Jest to atrakcyjne miejsce, szerokie, z tartakiem, interesujące dla chłopaków. Chłopcy z Placu Broni organizują obronę. Boka przygotowuje strategię i pewnego dnia dochodzi do bitwy. Dzięki nagłemu pojawieniu się Nemeczka, który miał leżeć w łóżku, Feri Acz w decydującym momencie traci impet, zaskoczony przewraca się i Czerwone Koszule przegrywają. W fabułę wpleciony jest motyw zdrady i przebaczenia (Gereb), motyw chłopięcej organizacji (Związek Kitowców), motyw szkoły. Z lektury można się dowiedzieć jak wyglądały relacje nauczyciel-uczeń w XIX wieku na Węgrzech. Uczniowie chętnie dyskutują o nieposłuszeństwie Nemeczka (miał przecież leżeć w łóżku), przeżywają jego odejście - scena przedśmiertnych majaków wywołuje duże emocje. To, oprócz Braci Lwie Serca, ważna pozycja w kanonie książek poruszających temat śmierci.
Dzieci są także wstrząśnięte ostatnimi akapitami lektury, kiedy to Boka dowiaduje się, że na placu zostanie wybudowana kamienica. To po co to wszystko było? Po co bitwa? Po co śmierć Nemeczka? - to typowe, niezmienne od lat pytania stawiane przez dzieci. Czasem udaje im się wytłumaczyć, że ważna była idea, zasada obrony, poświęcenie, a czasami nie. Coraz trudniej przełożyć metaforę placu jako Ojczyzny, tak czytelnej dla węgierskich pierwszych czytelników. Ale może to dobrze? To oznacza, że czują się bezpieczne.