29 października 2018

Władca Lewawu

Powieść Doroty Terakowskiej z 1982 roku (wydana w 1989) nigdy nie była bardzo znana, a teraz w ogóle odchodzi w niepamięć, zastąpiona przez Harrego Pottera, Baśniobór i Zwiadowców. Szkoda, że tak mało Polaków ma świadomość istnienia polskiej książki fantastycznej o dzielnym Bartku z blizną na czole, który pokonał Nienazwanego. Dzieci fascynuje ta blizna bohatera, od razu pytają o Harrego Pottera. No cóż, nic nie wskazuje na to, aby pani Rowling znała powieść Doroty Terakowskiej.
Władca Lewawu to utwór, którego akcja rozgrywa się w Krakowie, a potem przenosimy się do Wokarku – świata wspak, na co wskazują palindromy używane przez Autorkę: Bartek w Wokarku ma na imię Ketrab, Maria to Airam, Jola – Aloj itd. Bartek jest sierotą, szuka swoich rodziców. Przez tunel w Smoczej Jamie trafia do Wokarku zamieszkanego przez Allian. To istoty podobne do ludzi, ale niższe, ładniejsze i delikatniejsze. Są zupełnie pozbawieni złych cech, ponieważ wysysa je Nienazwany. Dzięki temu władca Wokarku utrzymuje Allian w biernym poddaństwie. Jego armię stanowią Pajęczaki – ogromne, włochate pająki. Dorosły czytelnik szybko dostrzeże paraboliczność fabuły – Nienazwany to dyktator albo nieokreślone zło, Pajęczaki – jego wojsko, Allianie to bierne społeczeństwo, Bartek – to ich wybawiciel. Książka jest przeznaczona dla 10/11-latków, starszych już raczej nie. Jest krótka i dobrze się ją czyta. Zawiera wyraźne przesłanie: należy przeciwstawiać się przemocy i walczyć o własną godność. Jest też wątek ekologiczny: Wisła po naszej stronie jest ściekiem, w Wokarku – krystalicznie czystą rzeką, tam także chleb pachnie, a warzywa są soczyste i smaczne.  
Dorota Terakowska zmarła w 2004 roku, jest autorką wielu książek dla młodzieży i dorosłych. Jedną z jej powieści - Ono - zekranizowała córka pisarki, Małgorzata Szumowska.
Prezentowane wydanie ma ciekawą okładkę, ale colaże wewnątrz nie podobają mi się, uważam, że działają zniechęcająco. Polecam powieść, ale w innym wydaniu.

20 października 2018

Kwiat kalafiora

Jeżycjada, czyli cykl o rodzinie Borejków wraz z ich znajomymi i rodziną, mieszkających na poznańskich Jeżycach, był kiedyś obowiązkową lekturą dla dorastających dziewczyn. Czasy się zmieniły, obniżył się wiek czytelniczek i dzisiaj Kwiat kalafiora wydaje mi się pozycją dyskusyjną. Fabuła dotyczy rodziny Borejków: siedemnastoletnia Gabriela przeżywa pierwszą fascynację miłosną, ma też typowe szkolne problemy. To jednak nic w porównaniu z tym, że pewnego dnia mama Borejkowa trafia do szpitala i Gabrysia musi się zająć młodszymi siostrami: Idą, Pulpetem i Nutrią oraz nieporadnym życiowo ojcem. Ma też na głowie kłopoty z niemiłą sąsiadką, panią Szczepańską, która pisze donosy. Na szczęście Gabrysię wspierają przyjaciele ze szkoły: Aniela Kowalik i Robrojek, Danusia i Pawełek, a także kuzynka Joanna. Przyjaciele zakładają grupę ESD - wysyłają uśmiechy, czyli Eksperymentalne Sygnały Dobra. Pani Szczepańska twierdzi, że młodzież rozprowadza narkotyki: LSD... Ostatecznie wszystko kończy się pozytywnie, dobro wygrywa.
Z jednej strony, mamy w powieści bogaty, metaforyczny język narracji, humor i niezwykłą erudycję. Bohaterowie Kwiatu kalafiora to osoby mądre i dobre. Borejkowie tworzą kochającą się rodzinę. Z powieści dużo też się dowiemy o realiach życia w Polsce w latach 1977/1978, bo taki jest czas akcji. Jest jednak druga strona medalu. Niby Borejkowie są nowocześni, Gabrysia, Ida, ich koleżanki są wyemnacypowane i niczym nie ustępują mężczyznom. Lecz w tej, jak sądzę zamierzonej konstrukcji, pojawiają się pęknięcia, przebija zza nich przekonanie narratora/Autorki, że najlepszy model rodziny to ten, w którym mężczyzna zarabia, a kobieta prowadzi dom. Pani Borejkowa jest inteligentna i wykształcona, lecz mąż i córki to jej cały świat. Czyta filozofię stojąc w kolejce po mięso, ale jest gotowa poświęcić swoje zdrowie (życie?), aby tylko zachować taki układ. Kiedy ona przebywa w szpitalu, Borejkom gotuje ciocia Fela, a potem za kuchnię zabiera się Gabriela. Dlaczego nie tata Borejko? Bo on jest zbyt zajęty czytaniem i cytowaniem łacińskich sentencji. Dużo też śpi. Nigdy nie był na wywiadówce żadnej z czterech córek. Nie pochwalam takiego modelu. Małgorzata Musierowicz zaproponowała konserwatywną wizję rodziny i miała do tego prawo. Wszechobecna bieda w domu Borejków jest pokazywana jako wartość, zwycięstwo ducha nad materią. Kiedy czytałam książki pani Musierowicz w latach 80. XX wieku dostrzegałam patriarchat w domu Borejków i przeszkadzał mi, natomiast utożsamiałam się z ich brakiem zamożności. Pochodzę ze skromnej rodziny i tutaj czułam pokrewne fluidy. Bardzo podobał mi się też wątek romansowy, kibicowałam Gabrysi, a wcześniej – Cesi i Hajdukowi z Szóstej klepki. Małgorzata Musierowicz bardzo umiejętnie opisuje uczucia, miłość, a nie porywy ciała, co uważam za ogromną wartość. Ostatecznie, polecam jednak Kwiat kalafiora, bo zalety tej prozy przewyższają jej wady. A dla poznańskich czytelników to lektura obowiązkowa :)

4 października 2018

Wielka księga młodego filozofa

Jaki jest sens życia? Jakie powinno być społeczeństwo? Co to jest szczęście? Jak najlepiej żyć? Co wolno robić, a czego nie? Gdzie jest czas? Co się dzieje po śmierci? Jeśli stawiasz sobie takie pytania, to znaczy, że filozofujesz.
Książka Wielka księga młodego filozofa to bardzo ciekawa propozycja dla nieco starszych dzieci. Tłumaczy w przystępny sposób co to jest rozum, jak myśl doprowadziła ludzkość do koła, czym są moralność i wiedza. Na kartach książki pojawiają się najważniejsi filozofowie, przy czym Autorzy akcentują, że wśród filozofów są też wybitne kobiety: Mary Wollstonecraft, Simone de Beauvoir i Hannah Arendt.
To lektura nie bardzo łatwa, ale też nie bardzo trudna. Wymaga skupienia, np. wówczas, gdy Autorzy tłumaczą dlaczego Platon uznał, że to filozof powinien rządzić państwem albo na czym polega interpretowanie czytanego tekstu lub jak odpowiedzieć na pytanie Kartezjusza, czy wszystko jest snem? Tak trudne kwestie wyjaśnione są w niezwykle przystępny sposób – co nieco da się odczytać na moich zdjęciach :) No cóż, Szwedzi już tak mają, że dobrze piszą zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych.
Bardzo ciekawa książka, uczy otwartości i zachęca do samodzielnego myślenia. Całość zdobią zabawne ilustracje.




3 października 2018

Pan Samochodzik i templariusze

To moim zdaniem jedna z najlepszych powieści o Panu Samochodziku. Utwór Pan Samochodzik i templariusze po raz pierwszy ukazał się w 1966 roku jako drugi z serii (pierwsza była Wyspa złoczyńców).
Są lata 60 XX wieku, początek wakacji. Pan Samochodzik wraz z harcerzami udaje się w okolice Malborka, Augustowa i Elbląga, aby odkryć skarb templariuszy, który być może trafił do nas poprzez zakon Krzyżaków. Akcja rozgrywa się w wymyślonym Miłkokuku i Kortumowie oraz w Malborku. Pan Samochodzik rywalizuje z Duńczykami, dziwnym małżeństwem w niebieskiej skodzie oraz zwykłymi opryszkami. Zbigniew Nienacki zafundował swoim czytelnikom prawdziwą zabawę: pościgi, napady, podziemne skrytki i - wreszcie - skarb. A przy okazji przemycił informacje o zakonie joannitów, Krzyżaków i templariuszy. Sensowna książka dla młodzieży. Bardzo dobrze się ją czyta, dialogi są swobodne, akcja toczy się sprawnie. Dzisiaj pisze się inaczej: bohaterami powieści dla młodzieży są nastolatkowie, z problemami typowymi dla tego wieku. Pan Samochodzik jest dojrzałym mężczyzną, wokół niego kręci się atrakcyjna dziennikarka Anka i piękna, aczkolwiek wyrachowana, Karen. Jednak bez harcerzy i bystrej Ewy, córki kustoszki z Malborka, nie byłoby rozwiązania zagadki. Wydaje mi się, że dorosłość Pana Tomasza nie przeszkadza, raczej wyznacza jasne granice między dorosłym a dzieckiem. Pan Samochodzik bardzo rozsądnie kieruje wyprawą i zawsze dba o bezpieczeństwo swoich podopiecznych.
Pamiętam, że gdy wiele lat temu po raz pierwszy czytałam tę powieść, bałam się, że Pan Samochodzik nie uwolni się z pułapki pod ołtarzem w kościele w Kortumowie. Na szczęście się udało :) I do tego skarb był skarbem, a nie np. ważną gazetą z XVIII wieku :) Polecam.