21 lipca 2018

Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą

Kiedy przeczytałam, że ta książka jest obowiązkową lekturą dla nauczania wczesnoszkolnego według nowej podstawy programowej - ucieszyłam się i .... pognałam do biblioteki, aby się z tą lekturą zapoznać. Byłam przekonana, że beletryzowana opowieść o życiu Juliana Tuwima, napisana przez bardzo dobrą poetkę - Agnieszkę Frączek - będzie interesująca. I cóż, rzeczywiście jest interesująca. Dla mnie. Natomiast czy dla dzieci w wieku 7-9 lat? Nie wiem. Moim zdaniem język książki jest za trudny dla tego przedziału wiekowego: Kolegom Julek urządzał wyścigi wiejskimi bryczkami. Sam nie brał w nich udziału - bryczki były dla niego zbyt ślamazarne, więc zamiast powozić jedną z nich, wolał dosiadać na oklep tego czy innego konia i galopować na nim jak szalony. Zakładam jednak, że mogę nie mieć racji, dzieci są różne, a zawsze wolę język zbyt literacki niż potoczny. Zaletą bezsprzeczną jest fakt, że dzięki książce pani Frączek dzieci dowiedzą się nieco o życiu Juliana Tuwima, o tym, że lubił przeprowadzać ćwiczenia chemiczno-fizyczne, zbierał gazety i hodował zwierzątka, miał siostrę Irenę (której zawdzięczamy przekład Mary Poppins na język polski - ale o tym ani słowa w Rany Julek!) i znamię na policzku, którego się wstydził. Interesujące są również ilustracje Joanny Rusinek: 

Zastrzeżenia mam do tytułów rozdziałów,  według mnie są za poważne. Najbardziej jednak nie podoba mi się to, że w treść wplecione są wiersze Agnieszki Frączek, stanowiące rodzaj gry słownej z utworami Juliana Tuwima. Do tego na końcu podaje się tytuły wierszy Tuwima, jakie niby znajdują się na określonej stronie, a jest to nieprawda. Na przykład na str. 70 ma widnieć wiersz Okulary, a umieszczono tam parafrazę tego utworu autorstwa Agnieszki Frączek: Szukał w sieni i na schodkach,/ szukał za portretem przodka,/ szukał w bucie i w surducie..., Wszędzie szukał, mówiąc w skrócie. 
Wydaje mi się, że w książce poświęconej poecie powinny znaleźć się tylko jego liryki, tym bardziej, że są znane dzieciom. Dzieci nie lubią przeróbek, przepadają natomiast za tym, co znają. Uważam, że wiele z nich będzie brało utwory Agnieszki Frączek za utwory Tuwima, tym bardziej, że są podobne. Biorę pod uwagę, że jest to zamierzony chwyt, ale nie nadaje się on dla młodszych odbiorców. Najlepiej byłoby, gdyby książka była lekturą w klasie 4 lub nawet 5 SP. Wówczas mogłaby posłużyć jako pretekst do szczegółowej analizy biografii Tuwima i interpretacji jego wierszy. Świetnie, że takie książki powstają, ale odbiorca wydaje mi się nietrafiony. Polecam natomiast dzieciom starszym, 10-11-letnim, z zastrzeżeniem, aby wyjaśnić im kto jest autorem wierszy umieszczonych w książce i czemu taki zabieg służy. Innymi słowy, książka dla ambitnych rodziców :) 

16 lipca 2018

Przypadki Robinsona Crusoe Daniela Defoe

Jest to to jedna z tych książek, którą wszyscy znamy, ale nie pamiętamy o czym jest dokładnie :) Na polskim rynku mamy do dyspozycji kilka tłumaczeń, o bardzo zróżnicowanym stopniu zgodności z oryginałem. Powieść Daniela Defoe ukazała się na początku XVIII wieku i była skierowana do czytelnika dorosłego. Tytułowy bohater buntuje się przeciwko konserwatywnym, surowym zasadom obowiązującym w domu, nie chce być kupcem, mieszczaninem, co w XVIII wieku było dość rewolucyjne. 17-letni Robinson ucieka z domu i zaciąga się na statek. Ma wiele przygód, w tym: dostaje się do niewoli jako ofiara piratów, a potem sam wyrusza po niewolników. Trafia na bezludną wyspę, pojawia się Piętaszek. Te dwa ostatnie elementy były i są najchętniej wyzyskiwane w licznych adaptacjach popkulturowych. Tymczasem powieść Daniela Defoe opowiada o dojrzewaniu bohatera: ostatecznie pojmuje i zaczyna szanować wartości rodzinne, nawraca się na wiarę w Boga!; zawiera też ciekawostki obyczajowe. Bardzo drobiazgowy jest opis zmagań Robinsona na wyspie, prawdziwy obraz ujarzmiania przyrody przez człowieka. Trudne są też opisy zachowań kanibali na wyspie, a Piętaszek bynajmniej nie jest sympatycznym dzikusem. Ostatecznie Robinson wraca do Anglii. Tyle I część. Istnieje jeszcze część II i III, nie włączana do lektur szkolnych. Dzisiaj mało kto ją omawia w szkole, nikt nie czyta ,,dla siebie". W dobie internetu opisy burz morskich czy fauny i flory Wenezueli nikogo nie interesują, tym bardziej, że język powieści jest osiemnastowieczny. Wydaje mi się jednak, że Przypadki Robinsona Crusoe powinny być obowiązkowe w liceum. Po 1. Jest to klasyka powieści światowej, od niej rozpoczął się nurt ,,robinsonady". Po 2. Stanowi dobry pretekst do refleksji (i wypowiedzi pisemnych :)) na temat wyborów życiowych i odpowiedzialności za nie. 
Wymagająca lektura. Polecam. 

11 lipca 2018

Uprowadzona księżniczka

To jeden z tych filmów, który mile zaskakuje. Albo inaczej: zwiastun jest nudniejszy niż film :) 
Fabuła jest prosta: raz na jakiś czas (na 100 lat? - nie pamiętam z filmu :)) zły czarodziej porywa i zamienia w kamień księżniczkę. Tak się dzieje i tym razem. Po piękną Miłkę idzie biedny aktorzyna - Remik. Do pomocy ma tchórzliwego gryzipiórka, mądrego ptaszka i sprytnego chomika. Oczywiście Remik osiąga cel, a po drodze musi pokonać czarodzieja, potwory, przebyć niebezpieczną krainę i odkryć sposób na odczarowanie złych mocy. To produkcja ukraińska - tak, łał, prawda? Zwróciłam uwagę, że Miłka ma na sukni motyw ludowy, a wśród rycerzy walczących o rękę księżniczki pojawiły się postaci nieznane w produkcjach amerykańskich: przysadzisty sułtan i kozak z czubem długich włosów na czubku wygolonej głowy. 
Uprowadzona księżniczka nie jest doskonała. Kreacja głównej bohaterki jest niedopracowana, niby głosi feministyczne poglądy, ale ostatecznie tylko czeka na swojego wybawiciela, przysłowiowego rycerza na białym koniu. Nie wiadomo po co jest Lucek, dlaczego chomik pełni ważną rolę ani jaki jest powód porywania księżniczek. Autorzy nie wyjaśniają gdzie zniknęła mama Miłki, dlaczego do krainy z zombiastymi rycerzami trzeba przejść przez oko w drzewie? Pełne też tutaj odwołań popkulturowych i kulturowych, a każda z innej parafii. Mamy ,,oko" (Sauron?) i smoka wyglądającego jak animacja z Władcy Pierścieni. Pojawia się drzewo-dąb - źródło mocy (klimaty mitologiczne), w drzewie znajduje się ogromna biblioteka, ale ,,księga" niczego nie symbolizuje, za to pomieszczenie przypomina bibliotekę z Harrego Pottera. Mędrcem mieszkającym z dębie jest Kocur, żywa replika Shifu z Kung fu panda. Lucek, mędrkując, bierze do ręki czaszkę (Hamlet), a Kocur, rozgramiając rycerzy, robi to w takt walca Czajkowskiego. Najgorzej jest chyba  z motywem wisiorka, który niby jest tak ważny, a potem nic się z nim nie dzieje, w dodatku w niewyjaśniony sposób zawisa ponownie na szyi Miłki. 
OK, jednak mimo minusów, polecam Uprowadzoną księżniczkę, ponieważ jest zabawna i niegłupia. Dodatkowo, polecam z przyczyn pozafilmowych: należy wspierać naszych braci Słowian i życzyć Ukraińcom, aby ich kinematografia przebiła się na świecie. 

1 lipca 2018

Opowieści z Narnii: Podróż Wędrowca do Świtu

Trzecia część cyklu ,,Opowieści z Narnii" dotyczy przygód dwójki rodzeństwa: Edmunda i Łucji. Spędzają wakacje w domu nielubianego kuzyna – Eustacha Klarencjusza Srubba. Lewis pozwolił sobie tutaj na krytykę tzw. nowoczesnego wychowania (mówimy o latach 50. XX wieku). Eustachy mówił do rodziców po imieniu, dom był umeblowany ascetycznie, wszyscy nosili higieniczną bieliznę, a w razie złego samopoczucia brali pigułki.
Na szczęście już na samym początku pobytu w domu Eustachego rozpoczęła się dla dzieci nowa przygoda. Poprzez obraz wiszący na ścianie, zostali wciągnięci z powrotem do Narnii. Od poprzedniego pobytu minął ,,ludzki" rok, odpowiadało to trzem latom narnijskim.
Dzieci trafiają na statek Kaspiana, który postanowił wyruszyć poza Samotne Wyspy w celu odnalezienia siedmiu przyjaciół ojca księcia. Zostali oni kiedyś wygnani na rozkaz uzurpatora Miraza. Statek nazywa się ,,Wędrowiec do Świtu" i przy okazji opisywania go czytelnicy otrzymują sporą dawkę wiedzy na temat fachowego nazewnictwa wyposażenia i budowy okrętu. W trzeciej części opowieści pojawia się znany z poprzedniej powieści mysz Ryczypisk, jest też Aslan, ale Lewis wprowadził również nowe postaci – kapitana Driniana, Kaspiana, Czarodzieja – Koriakina, mędrca Ramandu i jego córkę. W jednej z krain pojawiają się też Patałachy – brawo dla tłumacza (Andrzej Polkowski) – jest to naród wyjątkowo głupich karzełków.
Dużo tu mitologii chrześcijańskiej: Księga, którą potrafi czytać tylko Łucja (motyw sam w sobie ciekawy) – przywołuje Aslana. W pewnym momencie przekształca się on w jagniątko, a potem, dosłownie, otwiera niebo przed Łucją i Edmundem. Jest też metaforyka związana z chrześcijaństwem: bohaterowie stają przed wyborem czy wpłynąć w Ciemność, a ich ostatnim celem podróży jest żegluga do Końca Świata. Tam zostaje waleczny mysz – Ryczypisk, w ten sposób wypełnia się przepowiednia pozwalająca odczarować trzech baronów poszukiwanych przez Kaspiana.
Kontynuowany jest wątek dojrzewania, w trzeciej części nacisk został położony na Eustachego: zostaje zamieniony w smoka i z tej perspektywy dostrzega swoje słabostki i ograniczenia. Bogactwo różnych nawiązań oszałamia. W omawianej części ,,Opowieści z Narnii" pojawia się wyspa, w której sny stają się rzeczywistością; są też handlarze niewolników, Morscy Ludzie w głębinach, stół z magiczną ucztą, płyny odmładzające i usypiające, cudowne rozpoznania, zaczarowane noże. Niestety, także jak to u Lewisa, pojawiają się sprawy dyskusyjne, np. obraz handlarzy niewolników w powieści: noszą długie, powłóczyste szaty, turbany na głowie i myślą tylko o pieniądzach. Zdanie Lewisa o kobietach też chyba nie było najlepsze. W tej części Narnii dziewczyny stanowią tylko tło, pisarz pozwolił sobie także na uwagę typu: ,,szczury lądowe – a szczególnie kobiety – nie ułatwiają pracy załodze". To są jednak drobiazgi, nieprzesłaniające całości, wartej polecenia.