Tym razem tematem są
duchy, zombie i voodu. Jestem temu przeciwna, dlatego nie będę się
specjalnie rozpisywała. Fabuła jest następująca: rodzice Nelly wybrali się
do karaibskiej restauracji na kolację. Tam mama Nelly wypiła napój
zatytułowany "Ucieczka dusz". Okazało się, że
właścicielka restauracji zamienia ludzi w zombie, aby dla niej
pracowali. Do tego trzyma w skrzyni laleczki voodo i za ich pomocą wyrządza krzywdę ludziom, których symbolizują.
Nelly ma amulet egipski,
chroniący ją przed czarami, dlatego bez problemu uwalnia mamę i
innych ludzi od czarów. Nie podoba mi się zarówno tematyka, jak i użyty język. Wydaje mi się, że tłumacz nie dołożył należytej staranności w doborze słów. Nelly mówi np. do starszego pana: Patrz, jak idziesz! - co w języku polskim brzmi niegrzecznie. Nie podobała mi się
także uwaga Nelly, że jej tata, gdy patrzy na ładną kobietę, ma w
oczach coś, co przypomina wygląd psa, który zauważył suczkę.
Moim zdaniem to wulgarne i nieodpowiednie dla dzieci.
I na koniec jeszcze jedna scena: mama Nelly
wymierza swojemu mężowi siarczysty policzek za to, że zauroczyła
go ładna miss Thompson. No, nie. Dla mnie nie do przyjęcia. NIE POLECAM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz