28 sierpnia 2021

"Mała księżniczka" Frances Hodgson Burnett

Kocham tę książkę, ponieważ wiąże się z moim dzieciństwem. Byłam zachwycona "Małą księżniczką".


Przeżywałam problemy Sary, byłam przerażona tym, co jej się przytrafiło, podziwiałam za siłę ducha. Cały czas miałam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy i tak się stało, choć nie w taki sposób jak myślałam. 

Książka doskonale ilustruje zasady życia społecznego obowiązującego dziewczynki w XIX-wiecznej Anglii, co stanowi jej niezaprzeczalną wartość. Nie wiem natomiast, czy współczesna czytelniczka poradzi sobie z językiem, stylem tej lektury. Narracja nieco się ciągnie, zanim dojdzie do jakiejś akcji, poprzedzają ją liczne opisy. Obawiam się, że "Mała księżniczka" w wersji oryginalnej odchodzi powoli do lamusa. Na pewno przydałoby się jej nowoczesne tłumaczenie. Nie zmieniałabym za to ilustracji - w w wykonaniu Antoniego Uniechowskiego są po prostu piękne.

3 sierpnia 2021

Złodziejka książek


 Nie sądziłam, że można wymyślić nowy sposób pisania o wojnie - myliłam się. 

Narratorem "Złodziejki książek" jest Śmierć, która opowiada nam o losach napotkanych przez Nią ludzi. Fabuła koncentruje się wokół tytułowej osoby - Liese, która w wieku 9 lat trafiła do rodziców zastępczych, ponieważ mama dziewczynki nie mogła się nią opiekować. Akcja powieści toczy się na przedmieściach Monachium. Liese, początkowo przerażona i naznaczona traumą podróży, podczas której wydarzyła się tragedia, stopniowo oswaja się z nowymi ludźmi i nowym otoczeniem. Do 1943 roku życie toczy się tak jak może w realiach wojny. Niektórym brakuje jedzenia, a niektórym nie, niektórzy chętnie zapisują się do NSDAP, a niektórzy wprost przeciwnie. Wielu  z nich to antysemici, ale wielu rozumie demagogię nazizmu. Mieszkańcy miasta handlują, kłócą się, kochają i nienawidzą. Liese odnajduje sposób na uporządkowanie sobie rzeczywistości - uczy się czytać. Wkrótce się okaże, że słowo czytane i pisane ma moc trzymania ludzi przy życiu. 

To specyficzna książka. Klasyczna narracja przerywana jest dygresjami - refleksjami Śmierci, Jej opowieściami o wykonywanej pracy, w treści pojawia się też inna książka - z rysunkami autora. Są też specyficzne wyliczanki - podsumowania lub zapowiedzi tego, co się wydarzy.

"Złodziejka książek" to w dużym stopniu powieść o miłości, przeplatana grozą wojny. Konkluzję odczytuję w ten sposób, że w ogólnym rozrachunku zawsze liczy się miłość, ona nas buduje. Kto ma serce dla innych, jak mówi narrator "należy do wiecznie ocalonych".

Fragmentami drażniły mnie niektóre metafory, ocierały się o kicz, ale muszę przyznać, że przez to książka nabiera poetyckiej aury, opowieść staje się oniryczna, a przez to uniwersalna. 

"Ona była złodziejką książek, której brakowało słów. Ale wierzcie mi: słowa były tuż-tuż, a gdy się pojawią, Liesel weźmie je w dłonie i będzie wyżymać jak chmury roniące krople deszczu".  

Język jest poszarpany, zdania rozwinięte, złożone, nasycone refleksyjnością sąsiadują z równoważnikami, urywanymi frazami, prostackim stylem. Może ma to oddać chaos opisywanego świata?

Na pewno interesująca i warta uwagi lektura.

18 lipca 2021

Zagadka hotelu Winterhouse

 Trzeci tom z cyklu. Nadal w hotelu Winterhouse dzieje się magia, a główna bohaterka - Elizabeth musi przeciwstawić się złu. Najgorsze, że nastolatkę też pociągają czarodziejskie sztuczki. Czy dziewczynka temu podoła?



Dla miłośników fantastyki z motywami czarnej magii. Doceniam język tego cyklu, literackie sformułowania, płynną narrację. Książka jednak nie jest specjalnie odkrywcza ani bogata psychologicznie.

11 lipca 2021

Nie ma tego złego Marcin Mortka


Udane fantasy dla 16+ - ze względu na wulgaryzmy i przemoc. Fabuła powieści Marcina Mortki to skrzyżowanie Tolkiena i Flangana z Sapkowskim, wyszło naprawdę nieźle. Grupa... hm..., rzezimieszków (?) - Kociołek (człowiek), Urgo (człowiek/rycerz), Zwierzak (goblin), Eliah (elf), Żychłoń (człowiek/guślarz) wynajmują się do roboty, która okazuje się nieco inna niż myśleli. Mieli sprawdzić, kim jest Gwidon - rycerz, z którym romansuje księżna Yanna i czy ma on coś wspólnego z zaginięciem wozów i statków oraz ich załóg. Stopniowo okazuje się, że bohaterowie zadarli z silniejszymi od siebie. Książka skrzy się dowcipem słownym i sytuacyjnym, język jest bogaty i bez błędów. Przesłanie - przyjaźń i miłość to podstawa w życiu. Polecam.

7 lipca 2021

Sekrety hotelu Winterhouse

 


Druga część cyklu o Elizabeth i hotelu Winterhouse nie zaskakuje niczym nowym. Pogłębieniu ulegają wątki związane z czarną magią, co oznacza, że zwolennicy takich książek się ucieszą, pozostali nie muszą tego czytać. Elizabeth przebywa w hotelu w czasie Bożego Narodzenia i odkrywa, że w budynku znajdują się tajne drzwi, nad każdymi wrotami umieszczono zagadki. Kto je rozwiąże, ten... no właśnie, co? Znajdzie skarb? Niekoniecznie. 

Tylko dla nastoletnich miłośników fantastycznych powieści grozy.

5 lipca 2021

Killer T Roberta Muchamore`a


 Książka dla młodzieży 14+. Historia zaczyna się fascynująco - w szkole, do której chodzi Harry i Charlie, dochodzi do wybuchu; ktoś podłożył ładunek w szafce szkolnej lidera szkolnej drużyny sportowej.  Harry, który marzy o tym, aby zostać dziennikarzem, tak dobrym i tak sławnym jak jego mama, nagrywa akcję ratunkową i wrzuca do sieci. Zarabia na tym kosmiczne pieniądze. W trakcie śledzenia wydarzeń w szkole dociera do Charlie, która przyznaje mu się do tego, że to ona skonstruowała ładunek... Niepodziewanie akcja przeskakuje na zupełnie inne wątki - w mieście szaleje wirus wyprodukowany w laboratorium w Londynie (tytułowy Killer T). Ludzie masowo umierają, trzeba nosić maski, dezynfekować przedmioty, obowiązuje ścisła kwarantanna. Skądś to znamy? Książka ukazała się w 2018 roku w Wielkiej Brytanii, w 2019 w Polsce. Widać produkt chwili, co nie jest zarzutem, tylko stwierdzeniem faktu. 

Akcja biegnie dalej, i to w kolejnym, niespodziewanym kierunku.  Pojawia się mafia, pogonie, strzelanina oraz ... modyfikacje genetyczne. 

Psychologii postaci nie ma tu żadnej, ale całość jest interesująca. Stanowi próbę stworzenia wizji naszej przyszłości - nie za ciekawej.  Ludzkość brnie w ulepszanie swojej biologii, za nic mając zagrożenia z tym związane,  a głębokość podziału na biednych i bogatych można porównać do głębi Rowu Mariańskiego.  Nadal jednak szukamy miłości i przyjaźni, co stanowi niejakie pocieszenie. 

Wątek wirusa przeplata się z całością, w wiadomościach w sieci podaje się informacje jaki wirus mutuje, jakie maski są najlepsze itp. 

Książka na teraz i nic więcej. 

29 maja 2021

Hotel Winterhouse


 Dobrze się czyta tę powieść. Na razie poznałam I część, są jeszcze dwie. Klimatem nieco przypomina "Harrego Pottera". Główna bohaterka, Elizabeth Somers, jest wychowana przez ciotkę i wuja. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Elizabeth nie przepada za wujostwem, z wzajemnością. Oni tylko oglądają telewizję, a dziewczynka uwielbia książki i łamigłówki. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, opiekunowie wykupują Elizabeth świąteczny pobyt w Hotelu Winterhouse. Szybko wychodzi na jaw, że ktoś im za to zapłacił. Kto i z jakiego powodu? Elizabeth czuje się w hotelu szczęśliwa. Poznaje Fredda, z którym łączy ją pasja tworzenia anagramów. Zaprzyjaźnia się także z właścicielem pensjonatu - panem Norbridge. W hotelu przebywa masę osób, czas spędzają na wycieczkach po okolicach, jeżdżeniu na nartach, oglądaniu filmów, słuchaniu wykładów i wypożyczaniu książek z ogromnej biblioteki. Myślę, że jest to miejsce, o jakim marzą wszyscy czytelnicy :) Stara, wielopiętrowa biblioteka, wypełniona po brzegi. I z tym miejscem wiążą się pewne niewytłumaczalne zjawiska, jakich doświadcza Elizabeth. Wkrótce okazuje się, że nie wszyscy są tymi, za jakich się podają. Na scenę wkracza magia. 

Nie są to do końca moje klimaty. Wolę klasyczne powieści przygodowe, obyczajowe, czy kryminalne. Kiedy ja miałam 11 lat, na rynku nie było takiej fantastyki. Tutaj nie podobają mi się elementy czarnej magii, bardzo subtelnej, ale jednak. Mojej córce się podobało :) Książka jest napisana ładnym językiem, bez zbędnych uproszczeń czy kolokwializmów. Każdy rozdział rozpoczyna się anagramami, całość zdobią charakterystyczne czarno-białe ilustracje autorstwa Chloe Bristol.

1 maja 2021

Król Maciuś I Janusza Korczaka

 


Poprzedni mój wpis dotyczył Klu-Klu, ale przecież wypada napisać kilka słów o samym "Królu Maciusiu I" Janusza Korczaka. 

Powieść przeczytałam po raz pierwszy. Ciągle o niej słyszałam, więc postanowiłam omówić ją w szkole z moimi dziesięcioletnimi uczniami. Kiedy sama ją przeczytałam, wystraszyłam się, że dzieciom się nie spodoba, że nie zrozumieją, o co chodzi, że narracja okaże się za trudna. Myliłam się. Oprócz oczywiście kilku niezadowolonych uczniów - no cóż, jeszcze się taki nie narodził, co by każdemu dogodził - reszcie lektura przypadła do gustu. 

Trudno napisać książkę z perspektywy dziecka, ale Januszowi Korczakowi udało się. Narracja jest pełna zaskakujących zwrotów i komentarzy, trochę przypomina strukturę snu, w której wszystko może się zdarzyć. I tutaj tak jest: w pewnym kraju, który jest i nie jest przedwojenną Polską, mały Maciuś zostaje królem. Nie umie jeszcze nawet czytać i pisać. Ministrowie bardzo się z tego powodu cieszą, bo nikt im nie będzie przeszkadzał w rządzeniu i sami mogą pić wino, a Maciusiowi kazać  podawać tran. 

Maciuś dorasta. Kiedy ma 10 lat idzie na wojnę, którą wypowiedzieli mu trzej królowie. Potem próbuje uporządkować sprawy w państwie, przez chwilę zamyka ministrów w więzieniu. Nie chce być jednak tyranem, więc ich wypuszcza. Z czasem dowiaduje się, że ma nie tylko przyjaciół, ale i wrogów - szpiegów i królów, którzy chcą podbić jego państwo. Maciuś I jest dobrą i przyjacielską osobą. Lubi "smutnego króla" i murzyńskiego króla Bum-Drum, odwiedza tego ostatniego w Afryce (która nie jest prawdziwą Afryką) i zbiegiem okoliczności sprawia, że czarnoskórzy przestają być ludożercami. W powieści nazywani są Murzynami i od tego się nie ucieknie. Dzieciom wystarczyło powiedzieć, że książka wydana została w 1922 roku i wówczas tak się mówiło, a dzisiaj nie wypada, podać przykłady językowego rasizmu i tyle. Dzieci są bardzo otwarte i wystarczy im wytłumaczyć o co chodzi. Tak jak mówił Korczak, dziecko to człowiek. I to bardzo widać w powieści. Maciuś I ogłasza reformę - powstaje sejm dziecięcy, każde dziecko otrzymuje łyżwy i cukierka codziennie, raz w roku dzieci jadą na wypoczynek na wieś. Nie wszyscy są z tego zadowoleni - i to zarówno po dziecięcej, jak i po dorosłej stronie. Bo rządzenie ludźmi to odpowiedzialna i trudna sprawa. I o tym też jest ta książka. O mechanizmach władzy, roli konstytucji i sejmu.... 

"Król Maciuś I" to powieść momentami groteskowa, przerysowana i na pewno paraboliczna. Inaczej ją przeczyta dorosły, inaczej dziecko. Bardzo dobra książka, ale wymaga przygotowania, zanim ją polecimy dzieciom. Musimy być  gotowi na pytania o rasizm, równouprawnienie, prawa i obowiązki dzieci i dorosłych, o przyczyny wojen, o dyktaturę i demokrację.