4 marca 2017

Czarny młyn Marcin Szczygielski

REWELACJA. I na tym powinnam skończyć. Kto jest ciekawy, niech sam przeczyta. :)




No dobra, nie będę taka.
Czarny młyn to thiller dla starszych dzieci/młodszej młodzieży, tak 9+. Akcja toczy się w małej, zapyziałej wsi gdzieś w Polsce ("między Poznaniem a Warszawą"). Kiedyś był tam czynny kombinat rolniczy, ale po upadku systemu i wybudowaniu drogi szybkiego ruchu, z której nie ma zjazdu do Młynów - wieś opustoszała. Do tego nic tam nie chce rosnąć, a z powodu dużej ilości słupów wysokiego napięcia - nie działają telefony komórkowe, kłopot jest też z odbiorem telewizji. 
W Młynach mieszka tylko 6 dzieci, w tym narrator opowieści: 11-letni Iwo. Ma on 8-letnią siostrę Melę, dziewczynkę z Zespołem Downa (tak przynajmniej można się domyślić po opisie Iwo). Dzieci łączy ogromna miłość i szacunek dla siebie. Sposób, w jaki Iwo opowiada nam o swoim  życiu, jest wzruszający. Marcinowi Szczygielskiemu znowu udało się przekazać dziecięcy odbiór świata. Z Iwo i Melą mieszka pół głucha ciotka, bardzo nieprzyjemna dla dzieci. Na nie oraz na ich mamę przelewa cały swój żal za to, że jej pupilek - tata Iwo i Meli porzucił rodzinę. Wyjechał za chlebem do Norwegii, a potem napisał list, po którym mama Iwo przepłakała noc. Ta dzielna kobieta haruje jak wół, aby zapewnić dzieciom byt. 
Pewnego dnia mama Iwo znika. A za nią wszyscy dorośli. Tylko ciotka nie. Wkrótce Iwo odkrywa, że ma to coś wspólnego z potężnym młynem stojącym pośrodku kombinatu. Pozostałe we wsi dzieci postanawiają ratować swoich bliskich. Szybko się okazuje, że chodzi o cały świat. Ostatecznie ratuje go Mela - dziewczynka czuje rzeczy, o których inni nie mają pojęcia. Całość kończy się trochę smutno.
Czarny młyn to powieść z wątkami społecznymi i psychologicznymi: wyjazd ojca Iwo za pracą, opustoszałe miejscowości na polskiej prowincji, problem kalectwa dziecka. Bardzo dobry utwór, napisany prostym językiem, z dużą dozą humoru (opis ciotki szarżującej na młyn... kapitalny). Narracja opiera się przede wszystkim na dialogach, dlatego Czarny młyn czyta się szybko i łatwo. Lecz, moim zdaniem, to książka, która zostaje w pamięci. Marcin Szczygielski otrzymał za nią I Nagrodę w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren w kategorii powieści dla dzieci w wieku od dziesięciu do czternastu lat (2010) oraz Grand Prix II Konkursu Literackiego im. Astrid Lindgren na książkę dla dzieci i młodzieży (2010). 
Na stronie Internetowego Uniwersytetu Mądrego Wychowania znaleźć można też ciekawe porównanie Czarnego młyna z Dziećmi z Bullerbyn Astrid Lindgren:  http://www.iumw.pl/czarny-mlyn-w-interpretacji-roksany-jedrzejewskiej-wrobel.html

26 lutego 2017

Która to Malala?

Która to Malala? Renaty Piątkowskiej to fabularyzowana historia Malali Yousafzai, obecnie 20-latki, nagrodzonej w 2014 roku Pokojową Nagrodą Nobla. 
9 października 2012 roku na terenie Pakistanu do autobusu wiozącego dziewczynki ze szkoły do domu, weszli terroryści. Oddali w stronę Malali kilka strzałów. Dziewczyna z trudem przeżyła. Atak talibów był wywołany działalnością Malali. Na swoim blogu walczyła o prawo do nauki, ze szczególnym uwzględnieniem praw dziewcząt. W Polsce wstydzimy się przyznać do popierania feminizmu, skutecznie wyśmiewanego przez polską opinię publiczną, ale trzeba wyraźnie tu powiedzieć, że Malala to pakistańska feministka. 
Książka pani Renaty Piątkowskiej narracyjnie ma kształt sprawozdania, przeplatanego cytowanymi wątkami z forów internetowych, na których młodzież komentowała wydarzenia z 2012 roku. Nie wiem czy są to autentyczne wypowiedzi w zakresie merytorycznym, bo językowo na pewno zostały wygładzone. Brzmią przez to bardzo nienaturalnie, ale rozumiem, że taka forma szybciej trafi do nastoletniego czytelnika. Opis napadu, a potem leczenia, dzięki konwencji sprawozdania, jest beznamiętny i dlatego może być czytany nawet przez młodsze dzieci. W utworze Która to Malala? zawarto także tradycyjne azjatyckie opowieści (dziewczynka wspomina historie opowiadane przez babcię), można też się zapoznać z współczesnymi realiami życia w Pakistanie, niestety ogarniętego wojną. Uważam, że takie książki są dzisiaj niezwykle potrzebne naszym dzieciom. Powinny one orientować się w dzisiejszym świecie, mieć świadomość zagrożeń, właśnie tak przefiltrowanych. Nawet wzmianka o tym, że mama Malali modli się z Koranem w ręku - jest ważna. Uczy tolerancji. Renata Piątkowska nie zapomina jednak o tym w jakim świecie żyjemy i podaje, że Malala zainspirowała swoją postawą m.in. Madonnę, Beyonce czy Angelinę Joli. Celebryci mają swoje znaczenie :) 
Całość dopełniają poetyckie ilustracje pana Macieja Szymanowicza. Na samym końcu umieszczono zdjęcie Malali.
Wolność wyboru, możliwość nauki, szacunek bez względu na płeć i wiek - to tematy do przedyskutowania z dziećmi, warto je podjąć.

14 lutego 2017

Harry Potter i Czara Ognia

Kurczę, trudno uwierzyć, że minęło już 16 lat od daty pierwszego polskiego wydania tej książki.
Tym razem powieść nie zaczyna się w domu Dursleyów. J.K. Rowling zastosowała manewr retardacji, cofając się o 50 lat przed właściwą akcją powieści. Znajdujemy się w wiosce Little Hangleton w domu Riddle`ów. Popełniono tam morderstwo - jednego wieczoru zginęła cała rodzina. Nie ustalono przyczyny śmierci. Mija wiele lat. Tubylcy omijają miejsce zbrodni szerokim łukiem. Domem opiekuje się niesympatyczny ogrodnik Frank Bryce. Pewnego wieczoru widzi on światło w opuszczonej chacie. Zanim zginie, zobaczy ogromnego węża i przerażającą postać siedzącą w fotelu w domu Riddle`ów... Początek godny horroru. Zaczęłam przeczuwać, dlaczego J. K. Rowling zarzucono nadmierną fascynację czarną magią. 
Tymczasem przenosimy się do domu Dursleyów. Z roku na rok Harry ma tam lepiej, co nie znaczy, że dobrze :) Na szczęście Harrego pod koniec wakacji Weasleyowie zabierają na mistrzostwa świata w quidditchu. Opis gigantycznego campingu i prób ukrycia przed mugolami zjazdu na ich teren tysięcy czarownic i czarodziejów zaliczam do bardziej zabawnych. Sam mecz nieco mnie nudził. Do fabuły wkracza m.in.szukający Bułgar Krum, idol chłopaków, piękna Francuzka Fleur i olbrzymka  Madame Olimpia. W mistrzostwach wygrywa Irlandia, chociaż to Krum złapał znicz. 
Po zawodach nieoczekiwanie na niebie pojawia się Mroczny Znak - symbol odradzającego się Voldemorta. Harry, którego już wcześniej bolała blizna, postanawia napisać do swojego ojca chrzestnego - Syriusza. Kontaktuje się z nim za pomocą sów. Harry, chłopięca odmiana Kopciuszka, po raz pierwszy ma poczucie, że ktoś z rodziny się nim opiekuje. 
Tytułowa "czara ognia" to magiczny kielich. Jego zadaniem jest podanie uczestników Turnieju Trójmagicznego. To zawody organizowane przez Hogwart. Przedstawiciele trzech szkół magii: Hogwartu, Durmstrangu i Beauxbatons będą walczyli ze sobą o Złoty Puchar. Do zawodów może się zgłosić jeden reprezentant z każdej szkoły, który ukończył 17 lat. Niespodziewanie dla wszystkich Czara Ognia wyrzuca nazwisko Harrego Pottera. Wszyscy są na niego źli, uważają, że oszukał i Hogwart ma 2 reprezentantów: Harrego i Cedrika. Ostatecznie prawda wychodzi na jaw, ale zakończenie całości jest słodko-gorzkie. Do akcji wkracza Czarny Pan, a scena na cmentarzu, kiedy pojawiają się duchy zmarłych, a Voldemort próbuje się wskrzesić za pomocą kości z ojca i krwi Harrego - hmmm, jest mocno, mocno dyskusyjna. Na pewno nieprzeznaczona dla dzieci przed 13 rokiem życia. Dużo w tym czwartym tomie o śmierci, torturach i cierpieniu. Klimat jest bardzo gotycki. Zamordowany zostaje jeden z bohaterów powieści. Pojawiają się wątki ojcobójstwa, moim zdaniem niepotrzebne w powieści dla młodzieży. Przerażająca jest też scena uwolnienia bohaterów z toni wodnej - występują tam "druzgotki" - demony wodne oraz nieprzychylne trytony (znane z mitologii greckiej). Jedna z uczestniczek turnieju - Fleur - to willa, rodzaj kobiecego demona, odmiana syreny. Przypomnę przy okazji, że syreny w mitologii greckiej to istoty krwiożercze, a nie domowe patriotki jak nasza syrenka, broniąca stolicy... 
Jestem czuła na akcenty społeczne w powieściach dla dzieci i młodzieży, dlatego wspomnę o wątku skrzatów - sług czarodziejów. Ich praw do płacy i odpoczynku broni zawzięcie Hermiona, która nie potrafi zrozumieć, że skrzaty w sposób immanentny uważają wynagrodzenie i dni wolne za hańbiące. Wyjątkiem jest Zgredek, przyjaciel Harrego z poprzedniej części. J.K. Rowling wraca też co jakiś czas do kwestii ubóstwa rodziny Weasleyów. Podoba mi się, że bardzo akcentuje miłość tej rodziny do siebie nawzajem, ale nie wciska na siłę czytelnikowi idei o wyższości biedy nad bogactwem. Autorka przyznaje Ronowi prawo do irytacji i marzeń o byciu zamożnym. Gdzieś tam u J.K. Rowling przewijają się kwestie klasowe i problemy związane z odmiennym statusem społeczno-finansowym bohaterów. I ok, tak być powinno. 
Dobrze mi się czytało "Harrego Pottera i Czarę Ognia", ale polecałabym tę część starszym czytelnikom. Pojawiają się tutaj także pierwsze wątki miłosne, pierwsze zauroczenia między nastolatkami. Według fabuły mają oni około 15 lat, czyli są na granicy między dziecięctwem a dorosłością. J.K. Rowling uchyla też rąbka tajemnicy odnośnie historii Hagrida, smutnej w gruncie rzeczy. Tak, czwarta część przygód Pottera to raczej lektura poważna. Zakończenie zaskakuje, chociaż manewr z zamianą ciał już był wykorzystywany wcześniej. Ostatecznie Harry i jego przyjaciele kończą kolejny rok szkolny...



7 lutego 2017

Wszyscy święci (Saved!) film z 2004 roku

W zeszłym tygodniu miałam okazję zobaczyć film Wszyscy święci! z 2004 roku. Tytuł oryginału to Saved! Reżyserem jest Brian Danelly, to produkcja amerykańska. Moją uwagę zwróciła jedna z odtwórczyń - Mandy Moore, niezapomniana według mnie z melodramatu dla nastolatków Szkoła uczuć. Muszę przy okazji też opisać ten film. 
Wszyscy święci! to z pewnością obraz dla starszych nastolatków, tak 16+, głównie ze względu na odważne rozmowy, wątek homoseksualny i scenę seksu uprawianego przez młodzież. Zawsze jednak cenię amerykańskie kino dla nastolatków za to, że w ogóle porusza takie tematy - tematy, które, nie ma co się oszukiwać, bardzo interesują dorastających ludzi. 
Fabuła filmu jest następująca: para przyjaciółek, Mary (Jena Malone) i Hilary (Mandy Moore) rozpoczynają ostatni rok nauki w chrześcijańskim liceum. Są bardzo pobożne i wszędzie szukają śladów Boga. Wiarę traktują bardzo serio, na co należy zwrócić uwagę. W Polsce bowiem jest z tym różnie :) Ja nie odwiedzam kościoła, bo właśnie uważam, że albo w coś się wierzy i bierze to poważnie, albo nie. A w amerykańskich filmach z nurtu "chrześcijańskiego", bo chyba do takiego można zaliczyć Wszyscy święci!, chociaż rozmawiają o religii, jest dla nich ważna, próbują dostosować się do jej reguł.
Mary jest zakochana w Deanie, tworzą taką lukrowaną, licealną parę. Dean jednak, męczony wyrzutami sumienia, wyjawia dziewczynie, że jest gejem. Ląduje nawet w specjalnym ośrodku, w którym jest leczony z tej przypadłości. Mary, wstrząśnięta, ale nadal zakochana, próbuje nawrócić Deana. Doznaje wizji i przekonana, że to Jezus kieruje jej krokami, postanawia uwieść swojego chłopaka. Udaje jej się to w momencie, gdy Dean, podniecony oglądanymi gazetkami porno dla homoseksualistów, nie opiera się gwałtownemu zachowaniu Mary. Minę jednak ma nietęgą. Ta scena bardzo dobrze pokazuje, że homoseksualizm nie jest rzeczą nabytą. Ważniejsze jednak jest to, że film pokazuje różne drogi życiowe i każda jest dobra. Oprócz histerycznie wierzącej Hilary, mamy tutaj dobrą, naiwną Mary, jeżdżącego na wózku Rolanda (świetny Macaulay Culkin), którego wkurza, że inni traktują go jako niedorozwiniętego umysłowo; syna pastora - Patrika, w którym ojciec widzi kogoś kim chłopak nie jest; na uwagę zasługuje Cassandra - tancerka na rurze. 
Po chwilach spędzonych z Deanem, Mary odkrywa, że jest w ciąży. Nie akceptuje tego oczywiście Hilary, co rodzi pytania o istotę jej wiary. Mama Mary wspiera córkę. Sama pozostaje w skomplikowanych relacjach osobistych z pastorem. Jego małżeństwo jest w rozsypce, ale pastor w imię wiary tkwi w nieszczęśliwym związku. Wypomina mu to syn. Naprawdę film rodzi wiele pytań, mimo komediowych wstawek.
Wszyscy święci! kończy się happy endem, wszyscy jakoś się odnajdują, dostrzegają, jaką drogą powinni iść. Wszyscy stawiają na to, aby być sobą. Dlatego ten film polecam, podobał mi się. 
Wszyscy święci! zdobył 4 nominacje na różnych festiwalach, m.in. Jena Malone była nominowana w kategorii "najlepsza aktorka". 

29 stycznia 2017

Arka czasu Marcin Szczygielski

Arka czasu, czyli wielka ucieczka Rafała od kiedyś przez wtedy do teraz i wstecz to książka niezwykła. Powinna być obowiązkową lekturą szkolną dla uczniów klas 4-6 szkoły podstawowej. Na razie znajduje się w kanonie książek na rejonowy etap Wojewódzkiego Konkursu Języka Polskiego w Poznaniu. Dobre i to. 
Już tytuł nakierowuje nas na najbardziej nośne tematy literatury: czas i arka - kojarząca się - jak myślę - natychmiast z bibilijnym statkiem Noego. I słusznie. Arka w powieści Marcina Szczygła pojawia się w niezwykle metaforycznym ujęciu. Arkę - rodzaj galara (rzecznego statku) - zbudował Emek, potomek flisaków, dziecko żydowskiego pochodzenia. Uciekł z getta, schronił się w warszawskim zoo i z pnia drzewa zbudował najprawdziwszą łódź, która miała mu umożliwić ucieczkę. Wraz z Emkiem na arkę wsiadła druga uciekinierka - Lidka oraz szop i szakal - mieszkańcy zoo. Miał też uciec z nimi Rafał, ale się nie udało. 
Rafał Grzywiński to właściwy bohater tej powieści fantastyczno-realistycznej o Holocauście. Rafał ma 9 lat i mieszka z Dziaduniem (przed wojną znanym skrzypkiem) w Dzielnicy. Rodzice Rafała przed wojną wyjechali do Afryki. Rafał ledwo pamięta życie sprzed wojny, Dzielnica to jego świat. Chłopiec bardzo lubi czytać. Pewnego dnia wypożycza Wehikuł czasu H.G. Wellsa. Jest zafascynowany światem Morloków i Elojów. Bez trudu odkrywa, że Niemcy to Morlokowie - i tak ich nazywa - a pozostali to Eloje. Marcin Szczygielski doskonale pokazał w jaki sposób mały chłopczyk mógł porządkować sobie ten straszny świat. Dla Rafała to oczywiste, że nie zawsze jest prąd, że jedzenie jest na kartki. Nie wie natomiast, że wygląda jak Żyd i że jest to problem. Dowiaduje się tego w chwili, gdy Dziadek postanawia, że Rafał powinien opuścić Dzielnicę. Sprzedaje swoje skrzypce i organizuje wyprowadzenie wnuka. Rafał opuszcza Dzielnicę, ale nie wszystko idzie zgodnie z planem.Zaczynając od tego, że włosy Rafała pod wpływem utleniacza nabierają wściekle pomarańczowego koloru, poprzez nieprzewidziane "spalenie" kryjówki w gospodarstwie, na chorobie i zniknięciu opiekunki kończąc. Dziewięcioletni Rafał ląduje ostatecznie w opuszczonym zoo i tam znajduje... wehikuł czasu. Rozmawia z Podróżnikiem, bohaterem lektury H.G. Wellsa. W tym momencie utwór realistyczny nabiera cech fantastyki. Rafał przenosi się z 14 sierpnia 1942 roku do warszawskiego zoo Anno Domini 2013. Tam spotyka Ankę z "ajpodem" i je hot-doga, który po wojennym chlebie wydaje mu się rajem w gębie. Rafał jest gotów iść na obiad do domu koleżanki, ale po drodze widzi chłopaków kopiących chleb. To mu się w głowie nie mieści! Zaczyna się bójka i Rafał wpada pod samochód. Wówczas, nie wiadomo jakim cudem, wraca do rzeczywistości z 1942 roku. Razem z Emkiem, Lidką i zwierzakami postanawia uciec arką. Przedtem jednak wraca do Dzielnicy, aby przekonać się co  Dziadkiem. Nie znajduje go, ale nabiera przekonania, że Dziadek zdołał uciec z getta. W czasie swojej wędrówki Rafał spotyka dobrych i złych dorosłych, niektórzy chcą go wydać Morlokom, inni mu pomagają. Bolesne jest doświadczenie zdrady ze strony byłych sąsiadów z Dzielnicy. Rafał się przekonuje, że w chwili zagrożenia mogą uruchomić się najgorsze instynkty. Sam chłopczyk pomaga wszystkim napotkanym na drodze, także zwierzętom. To on dosłownie prosi szakala, aby wsiadł na arkę. Rafał pomaga także jednej staruszce, która ma swój ogródek na terenie zoo. Potem okaże się, że całe to dobro wraca do chłopca.
Kiedy dzieci wsiadają na arkę, dopadają ich Morlokowie. Być może przyprowadził ich nieświadomie Rafał, być może wyczuły ich gestapowskie wilczury... Na arkę wsiada Emek, Lidka i zwierzęta. Rafał zostaje trafiony kulą.
Nie wiem czy pisać co będzie dalej? Nie chcę zdradzać zakończenia, a jest naprawdę świetne. Napiszę jedynie, że wszystko kończy się dobrze. Dużą rolę odgrywa w tym wehikuł czasu i tożsamość Podróżnika. CZAS i ARKA - dwa kluczowe pojęcia. Sam Autor często używa w narracji słowa KIEDYŚ - drukowanymi literami. Dla dorosłych czytelników jasna będzie aluzja literacka do Konrada Wallenroda Adama Mickiewicza i słów Halbana na temat wartości przekazywania tradycji i historii z pokolenia na pokolenie:

O wieści gminna! ty arko przymierza
Między dawnymi i młodszymi laty:
W tobie lud składa broń swego rycerza,
Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty.

Młodsi tego nie złapią, ale ważne są same słowa - podstawowe w przekazie kulturowo-historycznym. Lubię książki, w których pojawiają się nawiązania do innych lektur - to także buduje tradycję czytelniczą. W Arce czasu Rafał czyta nie tylko Wehikuł czasu, pojawia się także Napowietrza wioska Juliusza Verne oraz Profesor Przedpotowicz Erazma Majewskiego.Najlepiej byłoby w szkole omawiać Arkę czasu w formie projektu, w połączeniu z wymienionymi książkami i historią, na poziomie szkoły ponadpodstawowej. Nie rozumiem bowiem, dlaczego u nas w liceum czyta się tylko klasykę. Ale to osobny temat.

Powieść Marcina Szczygła ma wyraźne przesłanie wyłożone w dialogu między Rafałem a Podróżnikiem:

(...) Dlatego należy pamiętać. Pamięć pozwala nam wystrzegać się raz już popełnionych błędów, a powtarzać to, co już raz się udało. Rozumiesz? 
Marszczę czoło i zastanawiam się nad jego słowami. Wreszcie mówię z namysłem: 
- Nie jestem pewny, ale chyba tak. Jeśli dziś Morlokowie opanowali cały świat i wszystkich krzywdzą, a jutro da się ich pokonać, trzeba będzie o tym pamiętać, żeby już nigdy w przyszłości nie pojawili się następni. Czy tak? 
- Właśnie! - Podróżnik kiwa głową. - Za wiele lat dzieci i dorośli nie będą chcieli pamiętać, że działy się na świecie takie przerażające rzeczy, jak w twoim czasie, bo będzie ich to smuciło. Ale tylko pamięć i wiedza o tym wszystkim pozwolą im budować lepszą i szczęśliwszą przyszłość.

Cytat pochodzi z wydania z 2013 roku, wyd. Stentor, s. 272

Uważam, że w książkach dla dzieci i młodzieży należy ujmować ważne rzeczy wprost, w formie podsumowania, tym bardziej, że cała narracja jest przesycona przekonaniem, że zanika wiedza o wojnie wśród nastolatków. Nie chciałabym, aby ciągle epatować ich brutalnością, ale powinni pamiętać. Marcin Szczygielski doskonale przekazał tę wiedzę swoim czytelnikom. Chcę też zaznaczyć, że narracja jest swobodna, język naturalny, pojawia się też humor słowno-sytuacyjny z domieszką ironii. Kiedy Rafała przeprowadza przez Warszawę Stella, problemem są pomarańczowe włosy chłopca.

(...) kobieta nalewa do szklanki trochę czerwonego soku (...) Przygląda mi się ze zmarszczonym czołem, gdy piję (...)
- Co mu jest? - pyta kobieta.
- A co ma być? - Stella wzrusza ramionami. 
- No, co on ma na głowie?
- Włosy.
- Ale dlaczego takie? - dziwi się kobieta. 
- Bo on jest z cyrku - wyjaśnia Stella jakby nigdy nic. - Nie słyszała pani, że cyrk na Wolę przyjechał? 
- Aaa! - domyślnym tonem odzywa się sprzedawczyni. - A co on robi? 
- A co ma robić? 
- No, w cyrku!
- Droga pani - mówi chłodnym tonem Stella - dziecko ma pomarańczowe włosy. Naprawdę już nic więcej nie musi robić. 
- Racja. - Kobieta kiwa głową. - A pani to też z tego cyrku?
- Nie - mówi Stella. - Ja jestem z wesołego miasteczka. 

Cytat pochodzi z wydania z 2013 roku, wyd. Stentor, s. 99

Nie dziwię się, że Arka czasu zdobyła tyle nagród (patrz Wikipedia). W ogóle z biografii literackiej Autora wynika, że jest on istnym perpetuum mobile - cokolwiek napisze to zostanie uhonorowane. Przypomnę może tylko na koniec, że obecnie filmowa wersja Za niebieskimi drzwiami Marcina Szczygielskiego święci triumfy w polskich kinach.

6 stycznia 2017

Opowieść wigilijna Charlesa Dickensa

Dobra, uniwersalna Opowieść wigilijna... Na tym polega geniusz - dzieła geniusza się nie starzeją. Oryginalny tytuł brzmi: Kolęda prozą. Utwór został wydany po raz pierwszy w 1843 roku! 
Treść jest prosta: skąpy i wredny Ebenezer Scrooge nie obchodzi świąt Bożego Narodzenia. Scrooge nie przyjmuje zaproszenia od siostrzeńca, idzie zjeść w garkuchni, czyli w barze, a potem kładzie się spać w swoim ciemnym i lodowatym mieszkaniu w opuszczonej kamienicy. Pierwszą zapowiedzią, że noc nie przebiegnie w normalny sposób jest metamorfoza kołatki na drzwiach w twarz zmarłego przed siedmiu laty wspólnika Scrooge`a - Marleya. Scrooge jest nieco zaniepokojony, ale ostatecznie zasiada do kolacji - kleiku. Na kaflach kominka znowu pojawia się twarz Marleya, a następnie dzwonek w pokoju zaczyna dzwonić. Z piwnicy słychać brzęk łańcuchów. Napięcie wzrasta: Nagle drzwi piwnicy otworzyły się z głośnym hukiem i Scrooge usłyszał głośniejsze brzęczenie; wyszło ono z piwnicy, powoli wstępowało po schodach, a wreszcie zatrzymało się przy drzwiach jego pokoju (wy. Polskapresse, 2005, str. 16).  Okazuje się, że jest to duch Marleya, spętany łańcuchami. Wspólnik ostrzega Scrooge`a, że będzie tak samo przeklęty jak on, jeśli nie zmieni swojego postępowania. Zapowiada też wizytę kolejnych 3 duchów. 
Scrooge początkowo nie wierzy Marleyowi. Jednak duchy się zjawiają. Duch wigilijnej przeszłości wygląda jak dziecko-starzec. Zabiera Scrooga do jego dzieciństwa. Dowiadujemy się wówczas, że Scrooge został wysłany przez ojca do internatu, czyli był niekochanym dzieckiem. Nie ma też mamy. Motyw sieroty, odtrącanego przez dorosłych to podstawowy temat w twórczości Dickensa. Przy okazji omawiania tej lektury, mało kto jednak to zauważa.
Srooge ma siostrę, ona niewątpliwie go kocha. Niestety, jak dowiadujemy się później, siostra Scrogge`a , jedna z dwóch osób, która go kochała, umiera jako młoda kobieta. U Dickensa zawsze najpierw jest pod górkę. 
Duch zabiera skąpca do jego pierwszej pracy u Fezziwiga, przypomina mu, że często po pracy się bawili. Pokazuje mu wzór pracodawcy, który znał proporcje między pracą a zabawą. Następnie duch przenosi Scrooge`a do sceny rozmowy chłopaka z narzeczoną, która rzuca chciwca. Scrooge jest zły na siebie strasznie i próbuje stłumić światło na głowie ducha. Zasypia. 
Budzi się o 1.15. w nocy. Tegoroczny Duch Bożego Narodzenia jest sympatycznym olbrzymem. W ręce trzyma pochodnię, która czyni wszystko dobrym i pożytecznym. Duch przenosi Srooge`a do domu jego pracownika - Boba Cratchita. Bob ma chorego synka, Tima. Duch najpierw roztacza przed Srooge`em obraz szczęśliwej, kochającej się rodziny, a następnie informuje starego kutwę, że Tim umrze, ponieważ Bob nie ma pieniędzy na leczenie synka. Scrooge jest wstrząśnięty, tym bardziej, że duch przytacza jego poprzednie słowa o tym, iż śmierć jednostki dobrze wpływa na nadmierną liczbę ludzkości. 
Duch zabiera Srooge`a także do górników  i marynarzy pokazując, że wszędzie świętują Boże Narodzenie w atmosferze wzajemnej życzliwości. 
Następnie odwiedzają dom siostrzeńca Srooge`a - Freda. I tam świetnie się bawią, wspominając ze śmiechem dziwaczne skąpstwo starego kupca.
Scrooge zauważa, że duch szybko się starzeje. W pewnej chwili spod jego szaty wychodzą dwa potwory: Nędza (dziewczynka) i Ciemnota (chłopiec). Są to "dzieci ludzkości". Jest to symboliczna scena, alegorie przekleństw ludzkości mają nam uświadomić, że zmierzamy do zagłady: Żółte, chude, obdarte istoty czołgały się w pokorze po ziemi. Zamiast wdzięku dzieciństwa, który powinien był jaśnieć w ich twarzach, i zdrowego rumieńca, wyschła ręka czasu pokryła ich lica zmarszczkami, usunęła z nich krew, napiętnowała strasznym zwyrodnieniem. Tam, gdzie powinien był znajdować się wyraz anielski - kryły się złe duchy, rzucając groźne spojrzenia. Nie można sobie wyobrazić bardziej przerażających potworów. (...) Strzeż się obu jak ognia oraz tego wszystkiego, co od nich pochodzi, a przede wszystkim strzeż się chłopca, gdyż na jego czole wypisane jest straszne słowo: Zguba. Możesz się ich wyprzeć - ciągnął dalej duch, podnosząc głos i wyciągając rękę w kierunku miasta - możesz oburzać się na tych, co to mówią, możesz ich spotwarzać i potępiać: ale jeżeli nie postarasz się o usunięcie tych klęsk, biada ci! (str. 60). Smutne jest to, że tak niewiele się zmieniło w naszej cywilizacji. 
Wreszcie Srooge`a odwiedza Duch Przyszłej Wigilii - jest straszny, wysoki, spowity w szatę z kapturem, jego oblicze niknie w fałdach kaptura, widać tylko jego rękę (ciekawe czy to na tej postaci wzorowała się J.K. Rowling konstruując swoich Dementatorów...). Duch pokazuje skąpcowi dzielnicę nędzy. Tam spotykają okropną trójkę: praczkę, posługaczkę  i przedsiębiorcę pogrzebowego. Z ich rozmowy wynika, że okradli oni jakiegoś zmarłego, wychodząc z założenia, że nikt się o niego nie zatroszczy i za nim nie zapłacze. Posunęli się nawet do tego, że rozebrali trupa i przebrali go w gorszą koszulę. Scrooge początkowo nie podejrzewa, że chodzi o niego. Kiedy dociera do niego prawda, przeżywa wstrząs. Dowiaduje się następnie, że Tim już nie żyje, widzi także swój nagrobek. Scrooge błaga ducha o litość...
Scrooge budzi się rano. Jest Boże Narodzenie. Dotychczasowy sknera kupuje największego indyka i wysyła go Bobowi Cratchitowi. Rozdaje pieniądze nędzarzom. Zwraca się do kwestarza, którego poprzednio wyśmiał i umawia się, że podaruje potrzebującym datki. Wreszcie odwiedza siostrzeńca i z nim spędza święta. Potem podwyższa Bobowi pensję i opiekuje się Timem. 
Naprawdę świetna książka. Prosty przekaz, wzmocniony motywami duchów, pochwała dobra. Lecz nie dlatego utwór okazał się przebojem. Czytelnicy z połowy XIX wieku dostrzegali krytykę podziałów społecznych zawartą w książce. Charles Dickens pokazał bezduszność klasy bogaczy (Scrooge przed przemianą) i biedę klasy pracującej (Bob, Fred). Wówczas dzieci też musiały pracować. Wiele z nich chorowało i często umierały przed osiągnięciem dorosłości. Dickens wiedział o czym pisze - jego rodzice trafili do rejestru dłużników, a następnie do więzienia. Pisarz już jako 12-latek pracował w fabryce pasty do butów. 

Harry Potter i więzień Azkabanu

To trzecia część cyklu, na razie najbardziej mroczna. Zaczynam rozumieć, że niektórzy zarzucają J. K. Rowling nadmierne zainteresowanie tzw. czarną magią. Harry Potter i więzień Azkabanu dotyczy bowiem zmagań trzynastoletniego Harrego z Syriuszem Blakiem - uważanym za mordercę rodziców Pottera, kolejnym sługą Voldemorta, nazywanego tutaj Czarnym Panem. Sojusznikiem Harrego jest profesor Lupin, który prowadzi zajęcia z obrony przed czarną magią. Na kartach powieści przewijają się następujące stwory nie z naszego świata: boginy, animagi, szyszymora, wodniki kappa czy druzgotek. Wszystkie są mniej lub bardziej straszne i nastawione wrogo wobec człowieka. Jednak najgorsi są dementatorzy - strażnicy Azkabanu - więzienia dla czarodziejów. Wysysają one dusze, co jest najstraszliwszą karą, nawet dla sług Voldemorta. Dodam jeszcze, że w powieści pojawiają się hipogryfy (półkonie, półorły) oraz wilkołak. Hipogryfy, wilkołaki znane są kulturze europejskiej, boginy - duchy przybierające postać tego, czego najbardziej się boimy, czy animagi - ludzie potrafiący przybierać postać wybranego zwierzęcia - to propozycja J. K. Rowling. Zarzuty dotyczące fascynacji Autorki czarną magią chyba nie są słuszne, chociaż pewność zdobędę dopiero po przeczytaniu całej serii. W polskiej literaturze dla dzieci nie ma teraz takich motywów, ale np. w romantycznych balladach czy baśniach - tak. Może o tym zapominamy, ponieważ współczesne wydania baśni są najczęściej okrojone z epizodów z obciętymi palcami czy wyłupionymi oczami, a polskich baśni z Borutą czy Rokitą nikt nie czyta, podobnie jak ballad Mickiewicza albo Schillera. 
Harry Potter i więzień Azkabanu rozpoczyna się kolejnymi koszmarnymi wakacjami Harrego u Dursleyów. Tym razem do wujostwa Harrego przyjeżdża siostra wuja Vernona - Margie. Jest ona jeszcze gorsza dla Harrego niż jej brat. Kiedy - nieco wstawiona - zaczyna obrażać tatę Harrego, Harry nie wytrzymuje i używa magii do nadmuchania nieznośnej baby. Dosłownego nadmuchania. Potem ucieka, przerażony, że go i tak wyrzucą z Hogwartu za łamanie przepisów. Tak się, oczywiście, nie dzieje. Harry rozpoczyna trzeci rok nauki w Hogwarcie. Nieustannie prześladuje go straszny czarny pies (bardzo kojarzy mi się z psem Baskervillów) oraz dementatorzy. W ich obecności Harrego przenika potworne przerażenie. 
Ostatecznie wszystko kończy się dobrze. Harry zyskuje dwóch nowych dorosłych przyjaciół, zwraca też uwagę na ładną szukającą Krukonów. To ukłon Autorki wobec dojrzewających nastolatków. 
Jako komentarz zamieściłam ilustrację jelenia - bo okazuje się on ważnym symbolem w życiu Harrego. Szkoda, że J.K. Rowling albo tłumacz użyli słowa Rogacz - nie kojarzy się to dobrze w naszym języku. Poza tym nie mam zastrzeżeń do nazewnictwa, tę część także czytało się bardzo dobrze. Autorka wyjaśnia najważniejsze rzeczy, tak że można sięgnąć po książkę nie znając poprzednich. To bardzo dobry zabieg marketingowy. Polecam kolejną część przygód Harrego Pottera. Nadal to opowieść  o sierocie, chłopcu tęskniącym za rodzicami. To także opowieść o hipokryzji dorosłych, np. w wątku dotyczącym postępowania czarodziejów wobec Hagrida czy samego Pottera.  Nie jest to słodka opowiastka o świecie czarno-białym. I tak powinno być w literaturze dla młodszych nastolatków.

1 stycznia 2017

Kopciuszek/Cinderella (film z 2015)

Bardzo ciekawa ekranizacja baśni Kopciuszek. Widać rękę reżysera - Kennetha Branagha - aktora i reżysera filmów kostiumowych, historycznych, że wystarczy tylko wspomnieć jego Henryka V czy Wiele hałasu o nic. Kopciuszek w reżyserii Branagha to piękne widowisko, z jasnym przesłaniem, efektami specjalnymi oraz plejadą aktorską. Tytułową rolę gra co prawda bliżej mi nieznana Lily James, Książę - to bardziej znany Richard Madden (Gra o tron), ale już Macocha - to Cate Blanchett, Wróżka chrzestna - Helena Bonham Carter, Wielki Książę - Stellan Skarsgård, Król - Derek Jacobi, i epizody - Ben Chaplin, Gerard Horan, Richard McCabe. 
Fabuła? No cóż, siłą rzeczy nic zaskakującego, chociaż Branagh dodał kilka elementów, np. więź łączącą rodziców Kopciuszka z córką, ciepłe relacje między tatą Księcia i jego ojca. Wszystko zgodne z najnowszymi interpretacjami psychologicznymi, podkreślającymi rolę dzieciństwa w życiu człowieka. Akcentowana jest także sytuacja Macochy - w gruncie rzeczy nieszczęśliwej kobiety, która straciła dwóch mężczyzn, a musi zadbać o byt swój i swoich córek. Jednak proporcja jest zachowana - Macocha pozostaje złą osobą. Jako motto przewijają się w filmie słowa mamy Kopciuszka: Bądź dobra i odważna. Ze współczesnych dodatków można jeszcze wskazać nowoczesną wersję związku Księcia i Kopciuszka, w którym obie strony się uzupełniają, a żadna nie dominuje.
Reżyser też wyraźnie nawiązuje do pierwszej, animowanej wersji Kopciuszka - odwzorował wygląd domu, macochy i jej córek, Kopciuszek nosi niebieską sukienkę, mieszka na poddaszu, śpiewa, przyjaźni się z myszkami i ptaszkami o modrakowym upierzeniu. Branagh sfabularyzował także scenę zamiany dyni w karocę, a potem rozpadu całej maskarady po wybiciu północy.Epizod z Wróżką i balem należy moim zdaniem do najlepszych. Helena Bonham Carter jest kapitalna w swoim roztargnieniu.
Film robi wrażenie feerią barw i dźwięków, dowcipnych dialogów i dobrych aktorów. Lily James świetnie zagrała rozpacz po śmierci taty, radość po pojawieniu się Wróżki, czy szczęście na balu. Została za to nominowana do nagrody Teen Coice. W sumie film był nominowany 14 razy, m.in. w kategorii najlepsza aktorka (także Cate Blanchett), kostiumy, film fantasy.
Kopciuszek Kennetha Branagha to nowoczesna wersja tradycyjnej baśni. Polecam.