Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura polska. Pokaż wszystkie posty

10 marca 2021

Wyspa mojej siostry

 

Książka otrzymała I nagrodę w kategorii 10-14 lat w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren organizowanym przez Fundację "ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom". 

Porusza temat obecności w rodzinie dziecka "innego", w tym wypadki - jak sugeruje autorka - z zespołem Downa. 

Akcja rozgrywa się we współczesnym mieście. Dwie siostry - Marysia i Pippi mieszkają razem z tatą. Mama zmarła. 

Pippi jest starsza metrykalnie od Marysi, ale młodsza emocjonalnie. Pippi jest duża i otyła, nie znosi zmian, połyka głoski, gdy je wymawia i odbiera świat niewerbalnie, czuje go, a nie - rozumie. 

Narracja jest retrospektywna - Marysia opowiada nam o dzieciństwie z Pippi, o wspólnej lekcji w szkole, o tym, jak Pippi rozdawała drożdżówki. Dziewczynka jest przedstawiana naturalnie, nie ma wzbudzać szalonej sympatii, moim zdaniem ma raczej pokazać, że życie z taką osobą nie należy do łatwych. trudno nawet powiedzieć, czy Marysia, Pippi i jej tata są szczęśliwi. Świat Pippi jest dla nas zamknięty, obserwujemy jej zachowania oczami Marysi. Ogólnie wydźwięk tej książeczki jest smutny. Przez całość przewija się metafora tytułowej wyspy - wszyscy jesteśmy taką wyspą, nie zawsze można przerzucać pomosty, a jeśli nawet - to nie zawsze chcemy, aby ktoś do nas przyszedł. 

Nie podoba mi się to, że Pippi nie ma swojego imienia, a nawiązanie do Pippi z powieści Astrid Lindgren jest według mnie naciągane. Brak imienia to dla mnie brak tożsamości, teraz tak sobie myślę, że może o to chodziło? A może o uniwersalność? Zastrzeżenia mam też do narracji - fragmentami przez Marysię przebija dorosły. 

Ogólnie polecam. Bardzo dobrze, że powstaje taka literatura. 

22 stycznia 2021

Kamienie na szaniec Aleksander Kamiński

 

Polecam wydanie to samo, co na zdjęciu, ponieważ zawiera wiele informacji i zdjęć uzupełniających wiedzę  o Alku, Rudym i Zośce. "Kamienie na szaniec" to literatura reportażowa, lekko literacko zabarwiona relacja o chłopakach walczących o naszą wolność w okresie II wojny światowej. Bardzo szczegółowo opisano działania Małego Sabotażu, ale także ogólnie życie podczas okupacji - jak sobie radzili Polacy. Książka jest bardzo skupiona na trzech młodych mężczyznach, dzisiaj inaczej się pisze o wojnie, mnie brakuje relacji o życiu matek, koleżanek i dziewczyn bohaterów, ale to oczywiście nie umniejsza znaczenia "Kamieni...".

5 stycznia 2021

A to historia! Opowiadania z dziejów Polski

 

W pewnej bibliotece mieszkają trzy mole książkowe: Historynek, Wierszynek i Militarek. Często się kłócą, a ich dialogi są bardzo zabawne. Zgodnie ze swoimi zainteresowaniami - historią, poezją i utworami wojennymi - przegryzają się przez książki i dzielą się swoją wiedzą. Z utworu pana Kazimierza Szymeczko dowiemy się m.in. co się działo w Polsce w 966 roku, jak przebiegała bitwa pod Cedynią i Wiedniem, co wynaleźli Polacy, w jakich okolicznościach powstał hymn i Solidarność, w jaki sposób doszło do powstania ZSRR. Jest też Biskupin, zakończenie II wojny światowej, Kochanowski, powstanie w getcie, obrady Okrągłego Stołu. Duża porcja wiedzy o historii Polski podana w lekki sposób. Oto próbka dialogu:

  - Dawne dzieje przypominają mi drzwi - Militarek poprawił pas. 

- Takie twarde? - próbował zgadnąć Wierszynek. 

- Nie, stale zamknięte. I cały czas próbujemy je otworzyć i zajrzeć do wewnątrz. 

Albo: 

- Wyglądasz, jakbyś się miał rozpłakać - Militarek spojrzał na pociągającego nosem Wierszynka. 

- Zjadłem dwa treny Jana Kochanowskiego i tak mi smutno....

- Nic dziwnego. Jan z Czarnolasu napisał je po śmierci swojej córki, Urszulki. (...)

- Nie należy przesadzać z literaturą staropolską - pokręcił głową Historynek. - Może przegryziesz jakąś fraszkę? To ci poprawi humor. 

Duży atut tej książki to informacje na temat najnowszej historii, dzisiaj mało które dziecko wie, co to był stan wojenny, cenzura, komunizm. Moje wątpliwości budzi sprawa adresu czytelniczego - nie umiem wyczuć dla jakiego to wieku, na pewno 8+, a później to już chyba kwestia zainteresowania tematem - historią. Całość okraszają zabawne komiksowe rysunki. 

 

13 października 2020

Dziewczyna i chłopak Hanny Ożogowskiej

 Moim zdaniem książka się zestarzała i raczej nie porwie współczesnych czytelników. Ja mam do niej sentyment, ale patrzę przez pryzmat filmu, a tam nacisk położono na przygody, ponadto bohaterowie byli bliźniakami. W książce Tosię i Tomka dzieli 10 miesięcy, mają 12-13 lat i trudno sobie wyobrazić, aby ktoś mógł pomylić takie dojrzewające dzieciaki. Może w latach 60. XX wieku młodzi dorastali później, ale dzisiaj naprawdę trudno to potraktować jako świetny punkt wyjścia do intrygi. Wydaje mi się również, że fabuła jako taka jest mało atrakcyjna, bo dzisiaj jest równouprawnienie i ciągłe, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli, seksistowskie uwagi narratora są niezrozumiałe. Ojciec rodzeństwa to bóg, który despotycznie rządzi rodziną, krzyczy na dzieci, a kiedy żona wyjeżdża, idzie na zakrapiany wieczór do kolegi. Tosia za wszystkich sprząta, gotuje obiady i usprawiedliwia brata, który nic nie robi, nie uczy się i kombinuje. Bardzo lubię inne powieści pani Ożogowskiej, ale ta jest krzywdząca. Uważam, że to co czytamy i oglądamy jako dzieci, kształtuje naszą osobowość i w pokoleniu uległych Polek dorastających w latach 80.XX wieku widzę czytelniczki tej książki.

4 lipca 2020

Filipek i szkoła

Według mnie, zabawna, ale troszkę kontrowersyjna książka. Bohaterem jest sześcioletni Filipek, który idzie do szkoły. Filipek ma grono kolegów, z którymi spędza czas, z niektórymi się bije. Jest tam "niewyżyty Maurycy" z mamą, która wiecznie podważa autorytet szkoły, jest "eurosierota Hirek", Nam azjatyckiego pochodzenia oraz "mądry Błażejek". W klasie Filipka jest też "wysportowana Nina" i "uzdolniona matematycznie Weronika". Fabuła dotyczy lekcji w szkole, uroczystych akademii (podczas których "upamiętniamy bohaterskie klęski Polaków") i wyjazdów na wycieczki. Filipek i jego koledzy są bardzo inteligentni, zabawni i energiczni. Nieustannie analizują szkołę i świat dorosłych, zawsze dochodząc do wniosku, że dojrzałość jest nielogiczna, dziwna i nudna. Czyta się szybko i płynnie - dorosłemu. Moje dzieci tej książki nie lubią, bo według nich nie odzwierciedla ich świata. Wydaje mi się, że Filipek widzi świat nie jak prawdziwe dziecko, jest to świat przefiltrowany przez dorosłego. W dzieciach może budzić też obawy kwestia, którą określiłam na początku jako "kontrowersyjna" - jest tam nieustanne nabijanie się z nauczycieli i szkoły. Ja wiem, że żartobliwe, momentami bardzo śmieszne. Seria o Mikołajku, która jest wzorem dla Autorki - też ironicznie traktuje dorosłych. Może to nie jest lektura dla wszystkich dzieci, to chcę powiedzieć. Doceniam jednak talent pani Strękowskiej-Zaremby i ogólnie polecam. 

13 maja 2020


"Elementarz" opracowała pani Roksana Jędrzejewska-Wróbel, a zilustrowała pani Ewa Poklewska-Koziełło. 

Książeczka została wydana jakiś czas temu - w 2012 roku, ale - na szczęście - zasady demokracji się nie zmieniły. "Elementarz" to zbiór krótkich opowiastek, ich bohaterami są Pola i Michał - rodzeństwo oraz ich rodzice. Pewnego dnia Pola wdeptuje w psią kupę. Poirytowana tym faktem postanawia nakłonić właścicieli czworonogów do sprzątania po swoich pupilach. Tylko jak to zrobić? W ten sposób Pola i Michał - a czytelnik wraz z nimi - poznają polski proces legislacyjny. Dowiadują się, kim jest radny, co się robi na sesjach w Radzie Miasta, co to jest uchwała, czym zajmuje się prezydent, a czym parlament. Poli i Michałowi udaje się osiągnąć cel, czyli wprowadzić w życie uchwałę o sprzątaniu psich kup. Wówczas okazuje się, że jest kolejna sprawa do załatwienia - sterty plastikowych siatek... Lecz, jak mówi tata bohaterów: "Przecież na pewno można to jakoś rozwiązać. Pomyślcie, co zrobić, żeby było czysto i jednocześnie ekologicznie?" 
Na końcu znajduje się "Słowniczek" z hasłami. 
Książka powinna być obowiązkową lekturą na lekcjach wychowawczych w szkole podstawowej. Można ją też samemu omawiać z dziećmi. Na pewno stanowi ciekawy punkt wyjścia do rozmów o demokracji. Wydaje mi się, że polskie społeczeństwo jest słabo wyedukowane w tym zakresie i przeciętny Polak niewiele wie o funkcjonowaniu Sejmu czy o uprawnieniach obywatela. Ciekawa i wartościowa pozycja.

9 maja 2020

Epidemie i zarazy - opowiadania fantastyczne czy... współczesne?

"Epidemie i zarazy" to zbiór ośmiu opowiadań, zbudowanych wokół tytułowego motywu. Teksty prezentują różny styl i różne podejście do tematu. Łączy je fakt, że należą do szeroko pojętej fantastyki, ale każdy Autor (i jedna Autorka) wybrał swoją konwencję. Znajdziemy tutaj opowiadanie obyczajowe, historyczne, horror, powiastkę filozoficzną. Bohaterowie walczą, padają ofiarą lub są świadkiem pandemii - czasem rozumianej dosłownie jako choroby dziesiątkującej ludzkość, czasem wirus jest rozumiany przenośnie lub oddziałuje na nasz umysł, anie ciało. Akcja opowiadań rozgrywa się współcześnie, w przyszłości, na innych planetach albo w przeszłości i równoległych wymiarach. Przyjemnie było czytać teksty nawiązujące do polskiej historii - średniowiecznej i wojennej. 
Wszystkie opowiadania mi się podobały, ponieważ zawierają jakąś myśl, tezę, z którą trzeba się skonfrontować. Całość przypomina mi kultowe za komuny tomiki opowiadań fantastycznych pt. Kroki w nieznane.
Zbiorek polecam starszej młodzieży głównie ze względu na słownictwo, sceny przemocy i seksu w dwóch opowiadaniach - Siedlara i Komudy. 

25 marca 2020

Legenda o poznańskich koziołkach

Dzisiaj zaprezentuję książeczkę dla młodszych dzieci. Napisała ją i zilustrowała pani Eliza Piotrowska. Tekst jest wierszowany i okraszony kolorowymi, nowoczesnymi ilustracjami. Polecam. 

27 lutego 2020

Jak długo trwa wieczność?

Ze wstępu: (...) Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek zapytać: Dlaczego istnieje świat? Dlaczego coś jest piękne? Co jest źródłem zła? (...) Takie pytania są specjalnością człowieka. Jako ludzie dziwimy się, pytamy, myślimy i poszukujemy odpowiedzi. Mówiąc bardziej skomplikowanie: filozofujemy. (...) Filozof jest przyjacielem mądrości i wielkich pytań. Chciałby wiedzieć: "Dlaczego coś jest takie, a nie inne?" Jeśli Ciebie również to ciekawi, oznacza to, że sam jesteś małym filozofem, a ta książka została napisana właśnie dla Ciebie. Takie słowa kieruje do czytelnika autorka, pani Julia Knop. Książka jest bardzo ciekawa, polecam ją dla czytelników 11-14 lat. Oto tytuły niektórych rozdziałów: Kim jestem? Czym jest miłość? Skąd pochodzi świat? Czy istnieje przeznaczenie?
Oczywiście, nie ma na te pytania jasnej odpowiedzi :) Każdy rozdział jest krótki i napisany przystępnym językiem (11+). W trakcie rozważań pojawia się wiele informacji naukowych, np. kim był Pitagoras, kto żył najdłużej na świecie, jakie zwierzęta żyją w monogamii, jak powstał wszechświat; autorka cytuje wypowiedzi mądrych osób, fragmenty Biblii czy Koranu.
Niewątpliwie Julia Knop wyznaje religię chrześcijańską, co gdzieś tam delikatnie się przebija: w cytatach, poglądach na istotę i początek życia czy na wartość wiary w Boga. Nie jest to nachalne, ale szkoda, że nie ma tu całkowitego obiektywizmu. Mimo tego – polecam. Mało jest książek dla starszej młodzieży, które inspirowałyby do samodzielnego filozofowania.


Julia Knop wyjaśnia, że stawianie pytań to najważniejsza różnica między ludźmi a zwierzętami. Tylko ludzie zastanawiają się, co to znaczy być chłopcem albo dziewczynką. Czasem daje konkretne odpowiedzi: Wszyscy ludzie są równi wobec prawa. Mężczyźni i kobiety są równouprawnieni. Nie wolno nikogo prześladować ani faworyzować z powodu jego płci. Tak jest zapisane w naszej Konstytucji. (...) Czasami różnimy się, ale zawsze jednak możemy drugiej osobie wytłumaczyć, co mamy na myśli. Porusza też zagadnienia związane z kulturą, pyta, czy różnice między szwedzkim chłopcem a pakistańską dziewczynką byłyby tak duże, gdyby wychowywali się w jednej kulturze?


Na zakończenie autorka proponuje eksperyment z wstęgą Mobiusa. W ten sposób każdy może zmierzyć się z pojęciem nieskończoności.  

14 grudnia 2019

Piastowskie orły

Książka pt. Piastowskie orły. 10 opowiadań z czasów Piastów to pozycja dla czytelników zainteresowanych historią. Stanowi ona część cyklu Zdarzyło się w Polsce łódzkiego wydawnictwa Literatura.
Niewiele jest tego na naszym rynku i dobrze, że ktoś tę lukę wypełnia. Opowiadań nie czyta się z wypiekami na twarzy, ale są wartościowe merytorycznie. Czytelnik dowie się jak wyglądało życie ludzi z tamtych lat, w co wierzyli, co jedli, jakimi pieniędzmi płacili, jaki był układ społeczny. Teksty dotyczą czasów pogańskich, Bolesława Śmiałego, Kazimierza Odnowiciela, Władysława Łokietka. Można się dowiedzieć, dlaczego Brzetysław spalił Gniezno, kto stał za śmiercią Mieszka, jak kraj podzielił Bolesław Krzywousty, gdzie zginął Henryk Pobożny. Na końcu książki znajduje się słowniczek pojęć i dat.
Opowiadania napisali: Kazimierz Szymeczko, Grażyna Bąkiewicz i Paweł Wakuła. Wszyscy mają już na koncie inne utwory historyczne. Wydaje mi się, że problemem jest tylko język. Autorzy wybrali coś pośredniego: są archaizmy, ale nie za dużo, pojawia się natomiast bardzo potoczny język. Z tym mam pewien kłopot. Z jednej strony uważam, że do młodzieży trafi współczesne sformułowania, z drugiej strony jestem przekonana, że język kształtuje świadomość, czyli, że najlepiej byłoby jak najwierniej oddać styl myślenia ówczesnych ludzi poprzez język, jakiego używają. Wiem, że to niełatwe, ale możliwe, wystarczy przywołać tu nazwiska Jadwigi Żylińskiej (Na bursztynowym szlaku, Tajemnica Sędziwoja), Jadwigi Łuszczewskiej (Panienka z okienka), Walerego Przyborowskiego (Szwedzi w Warszawie), Hanny Ożogowskiej (Małgosia contra Małgosia).

Ogólnie jednak polecam, takie książki historyczne powinny być lekturami szkolnymi.  

19 października 2019

Mała książka o rasizmie

Mała książka o rasizmie jest godna polecenia. Autor to Mamdou Diouf, Senegalczyk mieszkający w Polsce od ponad 30 lat. Jego fundacja "Afryka Inaczej" promuje kulturę Afryki. Jednak Mała książka o rasizmie dotyczy wszystkich nacji i wielu problemów związanych z naszą, ludzką różnorodnością. Narrator nazywa siebie "człowiekiem bezbarwnym", który pracuje na poczcie i czyta listy od dzieci. Przekazuje nam ich pytania i odpowiada na nie. Quang z Wietnamu zastanawia się na przykład dlaczego trudno wykorzenić uprzedzenia; Abdelazim z Maroka pyta, czy biały i czarny to kolory; Karen stwierdza, że skoro Ziemia jest okrągła, to centrum świat jest wszędzie itd. Mamdou Diouf rozpoczyna swoją opowieść o rasizmie wprowadzeniem na temat pierwszych, idiotycznych, teorii o wyższości jednych ludzi nad innymi. Później "przytacza" (:)) pytania i refleksje dzieci, a na końcu odpowiada na pytanie: Jak powinno być? I odpowiada: Która ludzka rasa nie ma mądrych lub głupich przedstawicieli? Na każdej szerokości geograficznej żyją dzieci, dorośli i staruszkowie. Nieważne, czy pada tam śnieg, cały czas jest lato, czy ciągle pada deszcz! Wszędzie tam, gdzie są ludzie, jest inteligencja, radość, mądrość, miłość.
Książka jest bardzo ładna edytorsko (Wydawnictwo Czarna Owca) – ilustracje wykonała pani Dorota Rewerenda-Młynarczyk. Jest też poręczna, mała i nie za gruba :)
Autor przytacza w czerwonych ramkach różne niemiłe określenia funcjonujące w jednym języku o przedstawicielach innych ras. Pokazuje to, ile jest w nas uprzedzeń i jak to wyrażamy w naszym słownictwie. Wskazuje jednocześnie, że te uprzedzenia to problem konkretnego narodu, a nie obiektywne stwierdzenie faktu.
Mamdou Diouf porusza takie tematy jak: niewolnictwo, stereotypy, dyskryminacja, przemoc, kasty społeczne w Indiach, różne religie, znaczenie tęczy (książeczka została wydana w 2001 roku!), jak reagować na rasizm i jeszcze sporo innych zagadnień. Mówi wprost, że jeśli uważasz, że jedna rasa jest lepsza od drugiej, to jesteś rasistą. Koniec, kropka, nie ma odwrotu, więc zastanów się nad sobą – postuluje pan Diouf. Przytacza też opinie Afrykańczyków na temat wiersza Juliana Tuwima o Murzynku Bambo i cytuje odpowiedź jednego z nich, udzieloną w formie wiersza, oto jego fragment:" (...) Tuwimie/po winie nie trudził się pan/lecz żonglując egzotyką na serio/bawił pan towarzystwo/licząc na śmiechy i oklaski". Mała książka o rasizmie zawiera wiele informacji, nieznanych powszechnie, np. takich, że Pigmeje nie mają żadnych praw na swoim terenie, nie mają dowodów osobistych, więc nie głosują, a inne grupy etniczne, przede wszystkim ludność Bantu uważa ich za istoty niższe; a na przykład Aborygeni byli przez wiele lat odnotowywani w Australii w Księdze Flory i Fauny.

Według zaleceń umieszczonych na okładce, książeczka jest przeznaczona dla uczniów szkoły podstawowej i gimnazjum. Z pewnością tak, ale nie zostawiałabym czytelników samych, warto byłoby porozmawiać o poruszanych tam tematach. Powinna to być pozycja obowiązkowa na liście lektur szkolnych. I byłaby, gdyby politycy czytali takie wartościowe książki.  

26 czerwca 2019

Lizus Edmunda Niziurskiego

Po przeczytaniu tej książki, w pierwszej chwili pomyślałam sobie: "Co za dydaktyczny gniot, i to napisał Niziurski? Ten sam, co stworzył Marka Piegusa???" Potem jednak nieco ochłonęłam. Zbiór opowiadań pt. Lizus to z pewnością ciekawa pozycja dla badaczy historii literatury. Są lata 50 XX wieku. Dzieci nie mają rodziców i mieszkają w bursach - to norma. Do dyrektora szkoły zwracają się per "towarzyszu dyrektorze". Rozwija się harcerstwo. O powstaniu boiska decyduje Gminna Rada. W sumie - co stoi na przeszkodzie, aby współcześni czytelnicy poznali ten kawałek naszej historii? Dobry punkt wyjścia do dyskusji, prawda?
Opowiadania są bardzo moralizatorskie, ale poruszają ważne problemy. Wydaje mi się, że teksty Niziurskiego trafiłyby do nastolatków 11-12. Tytułowy Lizus to historia Rudolfa Cejny, chłopaka, który nie chciał rozrabiać w internacie. Zmuszony przez grupę, przyznał się do czegoś, czego nie zrobił. W efekcie trafił do zakładu poprawczego. Jego koledzy bardzo żałowali tego, co zrobili. W opowiadaniu pt. "Szkielet", jeden z bohaterów wpada na pomysł, aby uratować rodzinę przed pijaństwem wujka. Wujek jest taksówkarzem, ale prawdopodobnie straci pracę, bo pije. I nikt już nie pomoże wielodzietnej rodzinie. W "Boisku" walka toczy się o niezagospodarowany kawałek ziemi. Chłopcy chcą boiska, niektórzy dorośli się sprzeciwiają. Uważają, że kopanie w piłkę do niczego dobrego nie prowadzi (!). "Sprawa Klarneta" kapitalnie pokazuje jak łatwo zastraszyć grupę. Najsmutniejsze jest opowiadanie pt. "Grubas". Tytułowy bohater, w zamian za uzyskanie świętego spokoju wśród nękających go kolegów, zgadza się na ryzykowane wyjście na gzyms na pierwszym piętrze szkoły.
Wszystkie opowiadania łączy zagadnienie funkcjonowania w grupie chłopięcej. Edmund Niziurski pokazuje, jak to się dzieje, że chłopcy stają się oprawcami albo ofiarami lub i tym, i tym jednocześnie. Niziurski nikogo nie oskarża, bardziej odczytuję to jako jasną wskazówkę, nieco smutną dla współczesnych rodziców, tak bardzo przejmujących się, czy ich dziecko jest lubiane, czy też wprost przeciwnie. Bo Niziurski pokazuje, że mechanizm działania grupy jest zawsze nieprzewidywalny - często trudno uchwycić moment, w którym ustala się hierarchia wśród rówieśników - decyduje o tym splot wielu czynników, na które nie mamy wpływu. I nigdy nie jest tak, że jesteśmy tylko ofiarą albo tylko prześladowcą. Najczęściej pełnimy te role równocześnie - zależnie od grupy, w której przebywamy. Bardzo to nowoczesne, prawda? U Niziurskiego zawsze młodzież jest dobra z natury, tylko potem coś się psuje. W tym zbiorze opowiadań pojawia się liceum B. Lindego, znane potem chociażby z powieści "Sposób na Alcybiadesa". Jest też Żwaczek, Dziadzia, pani Kalino, dyrektor Szypułkowski. Są też uczniowie: Kicki, Pędzelkiewicz. "Sposób na Alcybiadesa" to na pewno bardziej dopracowana książka, ciekawsza dla czytelnika. Jednak opowiadania zebrane w tomiku "Lizus" mogłyby trafić do szkoły, np. jako teksty w podręczniku, w klasie 5/6? Sama nie wiem...

10 lutego 2019

Antologia komiksu

Miniony rok upłynął pod hasłem 100-lecia odzyskania niepodległości. Z tej okazji WSiP wydało antologię komiksu. Album zawiera 16 opowieści obrazkowych, wszystkie są oczywiście związane z naszą historią. Antologię otwiera komiks opowiadający o mobilizacji polskiej młodzieży w krakowskich Oleandrach, potem jest tekst o roli Paderewskiego w wydarzeniach z roku 1918, można także przeczytać o tym jak zmieniała się polska szkoła w 1915 roku; komiks pt. Głos kobiet prezentuje podstawy ruchu emancypacyjnego - czytamy o Lidze Kobiet Pogotowia Wojennego, kobiecych związkach strzeleckich. Na kartach albumu pojawiają się nazwiska znane: Paderewski, Piłsudski, ale też mniej słyszane: Pszczyński, Marceli Jastrzębski-Śniadowski, Chełkowscy ze Śmiełowa, Eugenia Waśniewska - wszyscy oni swoją postawą i czynami przyczynili się do powstania wolnej Polski. 
Wiele historii jest prezentowanych z punktu widzenia zwykłego człowieka, dziecka, żołnierza, kobiety. Znajdziemy tu dyskusję o Śląsku, o reformie Grabskiego, o obronie Lwowa i Orlętach Lwowskich, o powstaniu wielkopolskim; jest też historia szczypiorniaka, którego nazwa wzięła się stąd, że  rozgrywano tę grę w obozie przejściowym dla jeńców wojennych w Szczypiornie pod Kaliszem. Antologia komiksu na stulecie odzyskania niepodległości zawiera ogromną porcję wiadomości o naszej historii i powinna znaleźć się w każdej bibliotece. Komiksy są stworzone bardzo różnymi technikami, historie są utrzymane w konwencji realistycznej i fantastycznej; album zawiera też teksty o historii odzyskania niepodległości oraz o historii polskiego komiksu. Komiks historyczny musi trzymać się faktów, dlatego trudno wymyślić coś wyjątkowego, może dlatego w mojej ocenie najciekawsze są komiksy utrzymane w konwencji fantastycznej. Duże wrażenie zrobiła na mnie historia pt. Pociecha duchowa autorstwa Grzegorza Janusza, rysunki: Aleksander Spanowicz.
Polecam cały album.  



9 grudnia 2018

Sezon na zielone kasztany

To zbiór 11 opowiadań o miłości - do rodziców, do rodzeństwa, do zwierząt, do dziewczyny, do chłopaka. To także historie o samotności dzieci i nastolatków w grupie rówieśniczej, o problemie rozwodów i patchworkowych rodzinach. Jest również wątek mamy-alkoholiczki i utraty ciąży. Bardzo trudne tematy, ale świetnie oswojone przez panią Kosmowską. Podane są bowiem tak subtelnie, że moim zdaniem młody czytelnik bardzo naturalnie przyswaja sobie wiedzę o tym, że nie zawsze w życiu układa się tak jakbyśmy chcieli, ale trzeba próbować. A drogą do szczęścia jest życzliwość i empatia. Tytułowe zielone kasztany to, jak mi się zdaje, symbol dojrzewania. Opowiadania są napisane lekko, z dużą dynamiką, bez zbędnych kolokwializmów, bolączki wielu utworów dla młodzieży. Polecam. 

18 listopada 2018

Dzieci pana Astronoma

Książeczka została po raz pierwszy opublikowana dawno temu. Zdaję sobie sprawę, że powiastka wierszem pani Chotomskiej niesie dużo treści, dowiadujemy się z niej o Koperniku, planetach, Zodiaku, o tym, że Słońce jest kulą gazu i dlaczego świeci. Moim zdaniem jednak warstwa językowa mocno utrudnia przekazanie owych treści. Tekst jest pisany wierszem, liczba sylab: 8 lub 7, stały układ rymów - nadaje całości rytmiczny ton, a jednak czegoś i brakuje. Może te imiona głównych bohaterów: Teleskop i Teleskopka, może ich rozwrzeszczenie działa mi na nerwy, a może okropne ilustracje wywołują moją niechęć? Za takie przedstawianie buź dziecięcych powinna być kara. 
Tytułowy pan Astronom to naukowiec, któremu rodzą się bliźnięta. Nadaje im imiona: Teleskop i Teleskopka. Dzieci dokazują, mają dużo energii. Pewnego razu pytają tatę dlaczego słońce świeci i otrzymują - a my wraz z nimi :) - obszerną, popularno-naukową odpowiedź. Rezolutne dzieci postanawiają też stworzyć pomnik Kopernika, lubią również słuchać opowieści o Księżycu i Zodiaku. Na końcu proszą tatę o wymyślenie rakiety, bo bardzo chciałyby polecieć w kosmos. 
Polecam dzieciom zainteresowanym astronomią. 

29 października 2018

Władca Lewawu

Powieść Doroty Terakowskiej z 1982 roku (wydana w 1989) nigdy nie była bardzo znana, a teraz w ogóle odchodzi w niepamięć, zastąpiona przez Harrego Pottera, Baśniobór i Zwiadowców. Szkoda, że tak mało Polaków ma świadomość istnienia polskiej książki fantastycznej o dzielnym Bartku z blizną na czole, który pokonał Nienazwanego. Dzieci fascynuje ta blizna bohatera, od razu pytają o Harrego Pottera. No cóż, nic nie wskazuje na to, aby pani Rowling znała powieść Doroty Terakowskiej.
Władca Lewawu to utwór, którego akcja rozgrywa się w Krakowie, a potem przenosimy się do Wokarku – świata wspak, na co wskazują palindromy używane przez Autorkę: Bartek w Wokarku ma na imię Ketrab, Maria to Airam, Jola – Aloj itd. Bartek jest sierotą, szuka swoich rodziców. Przez tunel w Smoczej Jamie trafia do Wokarku zamieszkanego przez Allian. To istoty podobne do ludzi, ale niższe, ładniejsze i delikatniejsze. Są zupełnie pozbawieni złych cech, ponieważ wysysa je Nienazwany. Dzięki temu władca Wokarku utrzymuje Allian w biernym poddaństwie. Jego armię stanowią Pajęczaki – ogromne, włochate pająki. Dorosły czytelnik szybko dostrzeże paraboliczność fabuły – Nienazwany to dyktator albo nieokreślone zło, Pajęczaki – jego wojsko, Allianie to bierne społeczeństwo, Bartek – to ich wybawiciel. Książka jest przeznaczona dla 10/11-latków, starszych już raczej nie. Jest krótka i dobrze się ją czyta. Zawiera wyraźne przesłanie: należy przeciwstawiać się przemocy i walczyć o własną godność. Jest też wątek ekologiczny: Wisła po naszej stronie jest ściekiem, w Wokarku – krystalicznie czystą rzeką, tam także chleb pachnie, a warzywa są soczyste i smaczne.  
Dorota Terakowska zmarła w 2004 roku, jest autorką wielu książek dla młodzieży i dorosłych. Jedną z jej powieści - Ono - zekranizowała córka pisarki, Małgorzata Szumowska.
Prezentowane wydanie ma ciekawą okładkę, ale colaże wewnątrz nie podobają mi się, uważam, że działają zniechęcająco. Polecam powieść, ale w innym wydaniu.

20 października 2018

Kwiat kalafiora

Jeżycjada, czyli cykl o rodzinie Borejków wraz z ich znajomymi i rodziną, mieszkających na poznańskich Jeżycach, był kiedyś obowiązkową lekturą dla dorastających dziewczyn. Czasy się zmieniły, obniżył się wiek czytelniczek i dzisiaj Kwiat kalafiora wydaje mi się pozycją dyskusyjną. Fabuła dotyczy rodziny Borejków: siedemnastoletnia Gabriela przeżywa pierwszą fascynację miłosną, ma też typowe szkolne problemy. To jednak nic w porównaniu z tym, że pewnego dnia mama Borejkowa trafia do szpitala i Gabrysia musi się zająć młodszymi siostrami: Idą, Pulpetem i Nutrią oraz nieporadnym życiowo ojcem. Ma też na głowie kłopoty z niemiłą sąsiadką, panią Szczepańską, która pisze donosy. Na szczęście Gabrysię wspierają przyjaciele ze szkoły: Aniela Kowalik i Robrojek, Danusia i Pawełek, a także kuzynka Joanna. Przyjaciele zakładają grupę ESD - wysyłają uśmiechy, czyli Eksperymentalne Sygnały Dobra. Pani Szczepańska twierdzi, że młodzież rozprowadza narkotyki: LSD... Ostatecznie wszystko kończy się pozytywnie, dobro wygrywa.
Z jednej strony, mamy w powieści bogaty, metaforyczny język narracji, humor i niezwykłą erudycję. Bohaterowie Kwiatu kalafiora to osoby mądre i dobre. Borejkowie tworzą kochającą się rodzinę. Z powieści dużo też się dowiemy o realiach życia w Polsce w latach 1977/1978, bo taki jest czas akcji. Jest jednak druga strona medalu. Niby Borejkowie są nowocześni, Gabrysia, Ida, ich koleżanki są wyemnacypowane i niczym nie ustępują mężczyznom. Lecz w tej, jak sądzę zamierzonej konstrukcji, pojawiają się pęknięcia, przebija zza nich przekonanie narratora/Autorki, że najlepszy model rodziny to ten, w którym mężczyzna zarabia, a kobieta prowadzi dom. Pani Borejkowa jest inteligentna i wykształcona, lecz mąż i córki to jej cały świat. Czyta filozofię stojąc w kolejce po mięso, ale jest gotowa poświęcić swoje zdrowie (życie?), aby tylko zachować taki układ. Kiedy ona przebywa w szpitalu, Borejkom gotuje ciocia Fela, a potem za kuchnię zabiera się Gabriela. Dlaczego nie tata Borejko? Bo on jest zbyt zajęty czytaniem i cytowaniem łacińskich sentencji. Dużo też śpi. Nigdy nie był na wywiadówce żadnej z czterech córek. Nie pochwalam takiego modelu. Małgorzata Musierowicz zaproponowała konserwatywną wizję rodziny i miała do tego prawo. Wszechobecna bieda w domu Borejków jest pokazywana jako wartość, zwycięstwo ducha nad materią. Kiedy czytałam książki pani Musierowicz w latach 80. XX wieku dostrzegałam patriarchat w domu Borejków i przeszkadzał mi, natomiast utożsamiałam się z ich brakiem zamożności. Pochodzę ze skromnej rodziny i tutaj czułam pokrewne fluidy. Bardzo podobał mi się też wątek romansowy, kibicowałam Gabrysi, a wcześniej – Cesi i Hajdukowi z Szóstej klepki. Małgorzata Musierowicz bardzo umiejętnie opisuje uczucia, miłość, a nie porywy ciała, co uważam za ogromną wartość. Ostatecznie, polecam jednak Kwiat kalafiora, bo zalety tej prozy przewyższają jej wady. A dla poznańskich czytelników to lektura obowiązkowa :)

3 października 2018

Pan Samochodzik i templariusze

To moim zdaniem jedna z najlepszych powieści o Panu Samochodziku. Utwór Pan Samochodzik i templariusze po raz pierwszy ukazał się w 1966 roku jako drugi z serii (pierwsza była Wyspa złoczyńców).
Są lata 60 XX wieku, początek wakacji. Pan Samochodzik wraz z harcerzami udaje się w okolice Malborka, Augustowa i Elbląga, aby odkryć skarb templariuszy, który być może trafił do nas poprzez zakon Krzyżaków. Akcja rozgrywa się w wymyślonym Miłkokuku i Kortumowie oraz w Malborku. Pan Samochodzik rywalizuje z Duńczykami, dziwnym małżeństwem w niebieskiej skodzie oraz zwykłymi opryszkami. Zbigniew Nienacki zafundował swoim czytelnikom prawdziwą zabawę: pościgi, napady, podziemne skrytki i - wreszcie - skarb. A przy okazji przemycił informacje o zakonie joannitów, Krzyżaków i templariuszy. Sensowna książka dla młodzieży. Bardzo dobrze się ją czyta, dialogi są swobodne, akcja toczy się sprawnie. Dzisiaj pisze się inaczej: bohaterami powieści dla młodzieży są nastolatkowie, z problemami typowymi dla tego wieku. Pan Samochodzik jest dojrzałym mężczyzną, wokół niego kręci się atrakcyjna dziennikarka Anka i piękna, aczkolwiek wyrachowana, Karen. Jednak bez harcerzy i bystrej Ewy, córki kustoszki z Malborka, nie byłoby rozwiązania zagadki. Wydaje mi się, że dorosłość Pana Tomasza nie przeszkadza, raczej wyznacza jasne granice między dorosłym a dzieckiem. Pan Samochodzik bardzo rozsądnie kieruje wyprawą i zawsze dba o bezpieczeństwo swoich podopiecznych.
Pamiętam, że gdy wiele lat temu po raz pierwszy czytałam tę powieść, bałam się, że Pan Samochodzik nie uwolni się z pułapki pod ołtarzem w kościele w Kortumowie. Na szczęście się udało :) I do tego skarb był skarbem, a nie np. ważną gazetą z XVIII wieku :) Polecam. 

2 września 2018

Klątwa dziewiątych urodzin Marcina Szczygielskiego

Klątwę dziewiątych urodzin Marcina Szczygielskiego wzięłam do ręki z obawą, że się rozczaruję. W pamięci mam jeszcze swoje odczucia po Tuczarni motyli. I rzeczywiście się rozczarowałam. Lecz – tu prank! - miło. Klątwa dziewiątych urodzin rozpoczyna się co prawda fantastyczym motywem wichury, która przenosi ludzi i trzeba się przed nią chronić za pomocą blach do pieczenia i rondli na głowie. Zamiłowanie do groteski wydaje się znakiem rozpoznawczym Marcina Szczygielskiego.
Głównymi bohaterkami Klątwy dziewiątych urodzin są: Maja, ciabcia i Monterowa. Okazuje się, że Maja nie stanie się czarownicą, jeśli przed dziewiątymi urodzinami nie rozwiąze zagadki zniknięcia siostry babci – Niny. Droga do jej odnalezienia prowadzi przez warszawskie legendy. Bohaterki odnajdują Syrenkę, Złotą Kaczkę, Sawę i Warsa – a wszystkie te postaci i kontekst, w jakim zostały umieszczone, są odmalowane z ogromnym poczuciem humoru. Marcin Szczygielski bawi się słowem, oto próbka: Takie, niestety, są wodniki. Niestałe. Przeciekają ci przez palce, gdy próbujesz z nich coś wyciągnąć. Spijają ci słowa z ust, lecz same rzadko puszczają parę z gęby i cedzą słowa przez zęby. Mają się za grube ryby, a w rzeczywistości to płotki. Lingwistycznych zabaw jest tutaj na pęczki. Są też obserwacje obyczajowe, np. Monterowa mówi, że jako emerytka przywykła do tego, że jej na nic nie stać. Mowa jest także o słoikach, które Syrena kradnie ,,słoikom". Nie wiem, czy dzieci coś z tego zrozumieją?
Bardzo zabawne i inteligentne są wyjaśnienia dotyczące zjawisk, jakie spotykamy na co dzień. Marcin Szczygielski tłumaczy magią fakt, że mama zawsze wie co dolega jej dziecku albo kłótnie między małżonkami wywoływane są przez fochus nadymus – rodzaj wirusa magicznego. Niektórzy łapią go na chwilę, inni na całe życie :)

Polecam. Książkę, rzecz jasna, a nie fochusa :) 

21 lipca 2018

Rany Julek! O tym, jak Julian Tuwim został poetą

Kiedy przeczytałam, że ta książka jest obowiązkową lekturą dla nauczania wczesnoszkolnego według nowej podstawy programowej - ucieszyłam się i .... pognałam do biblioteki, aby się z tą lekturą zapoznać. Byłam przekonana, że beletryzowana opowieść o życiu Juliana Tuwima, napisana przez bardzo dobrą poetkę - Agnieszkę Frączek - będzie interesująca. I cóż, rzeczywiście jest interesująca. Dla mnie. Natomiast czy dla dzieci w wieku 7-9 lat? Nie wiem. Moim zdaniem język książki jest za trudny dla tego przedziału wiekowego: Kolegom Julek urządzał wyścigi wiejskimi bryczkami. Sam nie brał w nich udziału - bryczki były dla niego zbyt ślamazarne, więc zamiast powozić jedną z nich, wolał dosiadać na oklep tego czy innego konia i galopować na nim jak szalony. Zakładam jednak, że mogę nie mieć racji, dzieci są różne, a zawsze wolę język zbyt literacki niż potoczny. Zaletą bezsprzeczną jest fakt, że dzięki książce pani Frączek dzieci dowiedzą się nieco o życiu Juliana Tuwima, o tym, że lubił przeprowadzać ćwiczenia chemiczno-fizyczne, zbierał gazety i hodował zwierzątka, miał siostrę Irenę (której zawdzięczamy przekład Mary Poppins na język polski - ale o tym ani słowa w Rany Julek!) i znamię na policzku, którego się wstydził. Interesujące są również ilustracje Joanny Rusinek: 

Zastrzeżenia mam do tytułów rozdziałów,  według mnie są za poważne. Najbardziej jednak nie podoba mi się to, że w treść wplecione są wiersze Agnieszki Frączek, stanowiące rodzaj gry słownej z utworami Juliana Tuwima. Do tego na końcu podaje się tytuły wierszy Tuwima, jakie niby znajdują się na określonej stronie, a jest to nieprawda. Na przykład na str. 70 ma widnieć wiersz Okulary, a umieszczono tam parafrazę tego utworu autorstwa Agnieszki Frączek: Szukał w sieni i na schodkach,/ szukał za portretem przodka,/ szukał w bucie i w surducie..., Wszędzie szukał, mówiąc w skrócie. 
Wydaje mi się, że w książce poświęconej poecie powinny znaleźć się tylko jego liryki, tym bardziej, że są znane dzieciom. Dzieci nie lubią przeróbek, przepadają natomiast za tym, co znają. Uważam, że wiele z nich będzie brało utwory Agnieszki Frączek za utwory Tuwima, tym bardziej, że są podobne. Biorę pod uwagę, że jest to zamierzony chwyt, ale nie nadaje się on dla młodszych odbiorców. Najlepiej byłoby, gdyby książka była lekturą w klasie 4 lub nawet 5 SP. Wówczas mogłaby posłużyć jako pretekst do szczegółowej analizy biografii Tuwima i interpretacji jego wierszy. Świetnie, że takie książki powstają, ale odbiorca wydaje mi się nietrafiony. Polecam natomiast dzieciom starszym, 10-11-letnim, z zastrzeżeniem, aby wyjaśnić im kto jest autorem wierszy umieszczonych w książce i czemu taki zabieg służy. Innymi słowy, książka dla ambitnych rodziców :)