Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura angielska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura angielska. Pokaż wszystkie posty

13 maja 2017

Harry Potter i insygnia śmierci

Książkę otwiera tekst: Dedykacja tej książki jest rozszczepiona na siedem cząstek: dla Neila, dla Jessiki, dla Davida, dla Kenzie, dla Di, dla Anne, i dla Ciebie, jeśliś wytrwał z Harrym aż do końca. 
Kolejna strona zawiera motta: z Orestei Ajschylosa i Nowych owoców samotności Wiliama Penna. Ambitnie i ... niepokojąco. Oresteja to przecież tragedia oparta na motywie zabójstwa męża przez żonę, a Arystoteles mocno akcentował w tej sztuce kwestie moralno-religijne. Natomiast Wiliam Penn był jednym z propagatorów wspólnoty religijnej określanej jako "kwakrzy". Ważne były dla nich kwestie objawienia i kontaktu z Bogiem. 
Insygnia śmierci to ostatnia, siódma, część cyklu o Harrym Potterze, napisana przez J.K. Rowling. Wątek główny dotyczy polowania Voldemorta na Harrego, a także na innych członków Zakonu Feniksa. Czarny Pan przystępuje do ostatecznego ataku. Powieść kończy się bitwą całego czarodziejskiego świata z wyznawcami Voldemorta, stoczoną w Hogwarcie. Cykl o Harrym jest przeznaczony dla młodszej młodzieży i kończy się dobrze dla głównych bohaterów, chociaż Autorka przez ponad 700 stron co rusz sugeruje, że Harry nie zdoła pokonać Voldemorta. W trakcie walk giną inne postacie, z którymi Harry się zaprzyjaźnił i którzy de facto poświęcili życie dla niego. Umiera jeden z Weasleyów, a rozpacz pani Weasley chwyta ze serce. Motyw matczynej miłości dotyczy także... pani Malfoy, matki Draco. Zdradzę tutaj, że podczas decydującego starcia, bardzo widowiskowego zresztą, Narcyza Malfoy, aby ocalić swojego syna, pomaga Harremu. Rzec by można, że to ona ratuje świat... Bardzo ciekawy zabieg. 
Wracając do bitwy. Dochodzi do niej wreszcie i opis przypomina bitwy z Narnii, ale to chyba oczywiste, skoro i tu, i tam udział biorą centaury, olbrzymy, skrzaty itd. Uważam, że trochę Autorka przeciągała wszystko, a potem, deux ex machina. Szast, prast i koniec. Przyszło mi do głowy, że jeśli tak łatwo można było pokonać Voldemorta, to po co było aż 6 tomów, aby go wykończyć? Oczywiście, to pytanie retoryczne :) 
Harry Potter, czarodziej wszech czasów, zabił Voldemorta. W trakcie 6 części ostatecznie dojrzał: naznaczony sieroctwem, wychowywany przez okropną rodzinę, miotany wyrzutami sumienia z powodu tych wszystkich, którzy dla niego umarli; niepewny, czy poradzi sobie z odpowiedzialnością Wybawcy, przeżywający rozterki miłosne, doświadczający rozczarowań dotyczących przyjaźni i przyjaciół, wątpiący w autorytety... - portret bogaty, oprawiony w ramki magii i walki Dobra ze Złem. Ciekawi mnie, czy Harry Potter przetrwa próbę czasu, czy za 20 lat też będzie znany? Przypuszczam, że tak, przynajmniej jako hasło, tak jak dzisiaj Winnetou, Tomek Sawyer, Piotruś Pan. Funkcjonują jako pewne symbole - epoki, postaw, charakterów. Harry Potter to chłopiec zwykły-niezwykły: nieśmiały, skromny, raczej leniwy, uczący się o tyle o ile trzeba. Tymczasem przeznaczenie/fatum/los każą mu się zmierzyć z Czarnym Panem. I przepis na współczesnego hero gotowy :) 
Motta zamieszczone w Insygniach śmierci wydają mi się na wyrost. Ponownie - pisałam już o tym przy poprzednich częściach - zakłócają adres czytelniczy. Jest tu co prawda i zemsta, i morderstwa, i objawienia, ale kaliber nie ten, wiekowo, żeby się już nie czepiać. 
Insygnia śmierci trochę męczyłam, te 700 stron z hakiem nie płyną wartko. Za dużo opisów, za dużo rozwlekłych wiwisekcji wnętrza bohaterów. Jak się domyślam, J.K. Rowling zobowiązała się do obszernego dzieła i  z zadania wywiązała się rzetelnie :) 
Wspomnę na koniec, że w cyklu o Harrym Potterze podstawową rolę odgrywa motyw rodziny: mamy tutaj ogromny wybór relacji rodzinnych, nigdy nie są one cukierkowe, często nasuwają smutne refleksje. 
Cieszę się, że przeczytałam wszystkie części autorstwa J.K. Rowling. Podziwiam ją za to, że stworzyła tak ciekawą postać literacką jak Harry Potter. 
Przede mną dzieło Jacka Thorne`a Harry Potter i przeklęte dziecko. 

6 maja 2017

Harry Potter i Książę Półkrwi

Za mną szósta powieść z cyklu. Początek ciekawy i znów nietypowy: w gabinecie mugolskiego premiera Wielkiej Brytanii pojawia się minister magii Knot. Premier jest zdezorientowany i niezadowolony. W kraju nasilają się zjawiska pełne agresji: napady na ludzi, morderstwa, dziwne zjawiska przyrody. Dowiadujemy się, że wszystkiemu jest winien Voldemort. W następnym rozdziale Autorka serwuje kolejne uderzenie: w gabinecie Snape`a Narcyza Malfoy i jej siostra Bella naradzają się co robić po powrocie Voldemorta. Narcyza prosi Snape`a o ochronę syna... Niewątpliwie nadal tkwimy mocno w czarnej magii. 
Harry ma 16 lat i jest nazywany w "Proroku Codziennym" Wybrańcem. Skojarzenia są oczywiste i ten wątek poprowadzony jest konsekwentnie. Harry ma uratować walący się w gruzy świat czarodziejów. Po drodze ma mnóstwo wątpliwości,  ostatecznie jednak podejmuje decyzję, że musi sam stawić czoła Czarnemu Panu.
W szóstej części akcja pędzi szybko. Narasta konflikt między Harrym i Draco Malfoyem, Hermiona i Ron zostają aurorami; znowu dużą rolę odgrywa "księga" - podręcznik do eliksirów, kontynuowany jest też wątek miłosny - Harry dojrzewa i przekonuje się, że to Ginny Weasley jest dla niego odpowiednią dziewczyną . Bill Weasley zaręcza się z piękną Fleur, z czego niezadowolona jest pani Weasley. Akceptuje przyszłą synową dopiero po wypadku Billa. Mimo okropnego pokiereszowania Fleur nie ma zamiaru zostawić narzeczonego. Tym przekonuje przyszłą synową. Natomiast Ron i Hermiona ciągle nie potrafią się porozumieć. Ron przechodzi inicjację miłosną - przez kilka stron ciągle całuje się z Lavender. Wątek miłosny nieco rozbija adres czytelniczy. Z tego co wiem, odbiorcami Harrego są głównie dzieci w wieku około 10 lat, a dla nich zawirowania miłosne bohaterów nie mają znaczenia.
Nadal ważną funkcję fabularną pełnią skrzaty - tym razem skrzatka Bujdka. Autorka stopniowo odsłania przed czytelnikiem życiorys Voldemorta - Toma Riddle`a. Okazuje się, że miał matkę czarownicę, a ojciec był mugolem. Porzucił matkę Voldemorta i nigdy nie zajmował się synem. Po śmierci mamy, mały Tom Riddle junior trafił do sierocińca. Dosyć szybko przekonał się, że dysponuje nietypowymi mocami i chętnie wykorzystywał to do niecnych celów. Od początku profesor Dumbledore próbował panować nad chłopcem, ale ostatecznie Voldemort okazał się odporny na próby nawrócenia go na Jasną Stronę Mocy. 
W części Harry Potter i Książę Półkrwi Voldemort morduje na potęgę, na pewno nie jest złą Babą Jagą, raczej bliżej mu do Vadera. Aby zwiększyć swoją moc, Voldemort podzielił swoją duszę na 7 części i w ten sposób zapewnił sobie nieśmiertelność. J.K. Rowling nazwała przedmioty/istoty z duszą Voldemorta horkruksami - kolejny raz objawiła swój językowy talent. Nie wyjaśniła w słowniczku terminów co to oznacza, ale wydaje się, że najtrafniejsze wytłumaczenie brzmi: w języku staroangielskim hor lub hore znaczy: brudny, zły, nieczysty, natomiast crux oznacza pojemnik, naczynie, dzban (Wikipedia).
Ważne jest to, że jedna cząstka duszy Czarnego Pana znalazła się przypadkowo w Harrym - innymi słowy, Harry zabijając Voldemorta, musi zabić sam siebie... Kwestia ta nie została rozwiązana, ale zawisła nad sympatycznym chłopcem z blizną jak miecz Damoklesa. 
Trudno opisać wszystkie wątki obecne w szóstej części. Do gry wraca Snape, umiera kluczowa postać cyklu. Nadal Harry Potter pozostaje zwykłym chłopcem, ma swoje słabości - zazdrości Ronowi i Hermionie zostania aurorami, bez skrupułów oszukuje na lekcjach z eliksirów, miotają nim wątpliwości dotyczące Dumbledore`a, o którym czarnoksiężnicy opowiadają różne plotki. 
Do najbardziej kontrowersyjnej sceny w książce należy opis wyprawy Harrego Pottera i profesora Dumbledore`a po horkruksa ukrytego na wyspie otoczonej jeziorem pełnym trupów. Dlatego wydaje mi się, że wiek czytelnika powinien oscylować bliżej lat 13 niż 10.
Szkoda, że pozostawiono wątek mugolskiego premiera i ciotki Petunii Dursley, tak ciekawie rozpoczęty w części piątej. 

5 maja 2017

Opowieści z Narnii: lew, czarownica i stara szafa

Cykl Opowieści z Narnii Clive`a Staplesa Lewisa powstał dawno temu, w latach 1949-1954; całość składa się z 7 części. Pierwsza nosi podtytuł: Lew, czarownica i stara szafa. W Polsce książka stała się popularna niedawno, głównie z racji tego, że została wciągnięta na listę lektur szkolnych. I faktycznie, bardzo dobrze się ją omawia. Jest krótka, mądra, dobrze napisana oraz zawiera mnóstwo wątków mitologicznych, baśniowych, rycerskich i chrześcijańskich. Znawcy tematu dyskutują w jakiej kolejności należy czytać poszczególne części - zainteresowanych odsyłam do Wikipedii. Mnie się wydaje, że kolejność podana przez wydawcę wystarcza. Innymi słowy, warto rozpocząć swoją przygodę z Narnią od omawianej części. 
Jest druga wojna światowa. Londyn przeżywa niemieckie oblężenie. Naloty niszczą miasto. Władze podejmują decyzję o wywożeniu dzieci poza stolicę. Czwórka rodzeństwa: Piotr, Zuzanna, Edmund, Łucja trafiają do domu Profesora daleko na prowincji. 
Pewnego dnia najmłodsza Łucja chowa się w szafie stojącej w jednym z pokoi. Okazuje się, że szafa to przejście do magicznej Narnii - krainy pełnej driad, centaurów, mówiących zwierząt i faunów. W Narnii od stu lat panuje zima, którą wprowadziła okrutna Biała Czarownica. Łucja wraca do świata ludzi, ale rodzeństwo nie wierzy w jej opowieści o Narnii. Wkrótce jednak wszyscy trafiają  do fantastycznej krainy. Mieszkańcy Narnii próbują walczyć z Białą Czarownicą. Otuchy dodaje im fakt, że spełnia się pradawna przepowiednia: pojawiają się Synowie Adama (Piotr, Edmund) i Córki Ewy (Łucja, Zuzanna) oraz Aslan - władca wielu krain, który przybrał postać lwa. Nie trzeba chyba dodawać jak głęboka jest symbolika związana z tym zwierzęciem, podobnie jak ze sformułowaniem: Synowie Adama, Córki Ewy. To jednak nie wszystko. Clice Staples Lewis  swobodnie i z wdziękiem miesza konwencje, porządki i światy. Biała Czarownica zabroniła Narnijczykom obchodzić Boże Narodzenie, ale kiedy jej władza słabnie, w krainie pojawia się Święty Mikołaj. Dzieci otrzymują od niego niezwykle ważne prezenty. Sama Biała Czarownica przypomina Królową Śniegu z baśni Andersena.
Cała opowieść toczy się wokół bitwy Dobra ze Złem. Zanim dojdzie do decydującego starcia, Aslan poświęca życie, aby odkupić grzech zdrady dokonany przez Edmunda. Jasne nawiązanie do Chrystusa to kolejny ważny kontekst tej lektury. 
Ostatecznie po wygranej walce ludzkie rodzeństwo rozpoczyna władanie Narnią. Po zabiciu Białej Czarownicy, ożywają kamienne posągi, w jakie zamieniła mieszkańców bezlitosna królowa, a zima odchodzi bezpowrotnie. 
Po wielu latach, całkiem przypadkowo, dorosły Piotr, Łucja, Zuzanna i Edmund wracają - przez szafę - do realnego świata. Okazuje się, że ziemski czas stał w miejscu i bohaterowie znowu są dziećmi... Wbrew ich obawom, właściciel domu - Profesor - uwierzył w opowieść o Narnii. Ba, sprawiał wrażenie, że wie o wiele więcej. Kim tak naprawdę jest Profesor? Książka tego nie wyjaśnia, ale lubię takie wątki dające do myślenia. 
Opowieści z Narnii: lew, czarownica i stara szafa bardzo się dzieciom podobają. Klimat angielskiej zimy, opisy przytulnych wnętrz domku fauna Tumnusa, czy norki państwa Bobrów przywodzą na myśl tolkienowskie opisy. Lewis i Tolkien się przyjaźnili, i to bardzo widać, gdy zna się powieści obu panów. Opowieści z Narnii to taka baśniowa odmiana Władcy Pierścieni
Polecam zdecydowanie cały cykl. Wkrótce opiszę pozostałe części.

18 marca 2017

Harry Potter i Zakon Feniksa

"Harry Potter i Zakon Feniksa" – piąta część serii. Zaczyna się ciekawie, co samo w sobie jest godne pochwały, w końcu interesujące rozpoczęcie piątej części to jest coś.
Akcja rozpoczyna się na osiedlu Privet Drive, Harry spędza w domu Dursleyów kolejne wakacje. Znowu nie ma wiadomości od swoich przyjaciół, co wprawia go w paskudny nastrój. Nie pomagają mu wspomnienia śmierci kolegi z Hogwartu ani scena odrodzenia Voldemorta na cmentarzu, opisana w części "Harry Potter i czara ognia".
Jest wieczór, Harry włóczy się po okolicy. Spotyka Dudleya z bandą podobnych mu niegodziwców. Nagle oboje zostają zaatakowani przez dementatorów. Okazuje się, że odnaleźli Harrego w świecie mugoli, co bardzo źle wróży (nomen omen) na przyszłość. Harry zostaje wyrzucony z Hogwartu, ponieważ, aby ratować Dudleya, użył swojej magicznej różdżki. Ale to jeszcze nic. Ciotka Petunia otrzymuje wyjca. Wstrząs jest ogromny – czyżby nie do końca była taką osobą za jaką się podaje? Czy ona jest w ogóle mugolką?
Na pomoc Harremu przybywa całe grono czarodziejów, z profesorem Moody`m na czele. Zabierają go do dziwacznego rodzinnego domu Syriusza, który okazuje się siedzibą Zakonu Feniksa, tajnej organizacji powołanej przez profesora Dumbledora do obrony przed Voldemortem. Członkami Zakonu są ci, którzy walczyli z Czarnym Panem.
Harry staje przed komisją Ministerstwa Magii i zostaje oczyszczony z zarzutów. Wraca do Hogwartu. A tam wiele zmian. Hermiona i Ron zostali prefektami, niestety tę funkcję otrzymał także wróg Harrego – Malfoy. Harry ciężko przeżywa, że nie został wyróżniony. Nie rozumie też oschłości Dumbledora wobec swojej osoby. Do tego nowa nauczycielka, profesor Umbridge, znęca się fizycznie nad Harrym, co moim zdaniem, jest przesadą, zbytnim uproszczeniem w konstruowaniu wątku walki ze złem. Tak jakby J.K. Rowling nie wierzyła, że walka na poziomie symbolicznym nie dotrze do czytelnika. Przez ponad 500 stron najważniejszy wątek dotyczy tego, że nikt nie wierzy Harremu: w to, że Voldemort wrócił i w to, że Harry nie jest jego pomocnikiem.
Kolejna nowość to obecność Luny Lovegood, uczennicy, która jako jedyna obok Harrego widzi smokopodobne stwory ciągnące powozy wiozące młodzież do Hogwartu.
Jest też powrót do wątku czasopisma "Prorok Codzienny", publikującego artykuły szkalujące Harrego i jego przyjaciół, w tym Hagrida, którego tajemnicza nieobecność bardzo martwi Harrego.
J.K. Rowling wyeksponowała wątek dojrzewania bohaterów: rządzą nimi silne emocje, często nie potrafią opanować uczuć, pojawiają się pierwsze zakochane pary. Harry nadal czuje wyjątkową słabość do pięknej Krukonki – Cho Chang.
Harry postanawia sam obronić się przed czarną magią. Przy pomocy przyjaciół zbiera grupę uczniów Hogwartu i w tajemnicy ćwiczą różne zaklęcia. Harry nie może zrozumieć swojego związku z Voldemortem. Podejrzewa, że jest przez niego wykorzystywany. Pewnej nocy Harry śni, że jest wężem, który atakuje pana Wesleya. Zakon Feniksa także podejrzewa, że Voldemort w jakiś sposób korzysta z umysłu Pottera. Nie jest to dla Harrego przyjemne.
Wokół Zakonu Feniksa atmosfera się zagęszcza: zostaje zamordowany jeden z pomocników Dumbledora. Wówczas Dumbledore poleca Snape`owi, aby uczył Harrego oklumencji – czyli obrony przed penetracją umysłu od zewnątrz; termin ten wprowadziła do literatury dla dzieci J.K. Rowling. Dla mnie to jest dyskusyjne, ponieważ jest to pojęcie z dziedziny czarnej magii, pojawia się na forach internetowych, słowniki tego nie notują, wiem tylko, że po łacinie occludere znaczy: zamykać, uwięzić, zawrzeć (Władysław Kopaliński, "Słownik wyrazów obcych").
Wreszcie Hermiona bierze sprawy w swoje ręce: zmusza dziennikarkę Ritę Skeeter, która odegrała ważną rolę w poprzedniej części cyklu, do opublikowania wywiadu z Harrym w czasopiśmie "Żongler", należącym do ojca Luny Lovegood. Harry na łamach gazety opowiada o wydarzeniach z czerwca zeszłego roku szkolnego. Odzew jest gwałtowny: Harry dostaje listy od czytelników, a wściekła Umbridge zakazuje posiadania "Żonglera". Cel zostaje osiagnięty: uczniowie i nauczyciele wierzą Harremu, a wydawca czasopisma musi robić dodruk.
W tej części J.K. Rowling sięgnęła, oprócz baśni, mitologii celtyckiej i greckiej oraz okultyzmu, do historii średniowiecza: okropna profesor Umbridge mianuje sama siebie Wielkim Inkwizytorem.
Akcja jednak nieco kuleje, tak od 200. strony, i wówczas pojawia się nowy nauczyciel magii – centaur Firenzo, znany z pierwszej części cyklu. Przez chwilę jest ciekawie – przypominamy sobie, że centaury w "Harrym Potterze" uważają się za lepszych od czarodziejów i że są bardzo agresywne. Akcja jednak nadal kuleje – pojawia się wobec tego przyrodni brat Hagrida – olbrzym Graupek, a Ron wreszcie broni gole i Gryffindor zdobywa Puchar Quidditcha. Mimo tej "akcji ratunkowej" nudziłam się już do końca. Kartkowałam nawet szaleńczy i okrutny pojedynek młodych czarodziejów z śmierciożercami i Voldemortem. Przerzuciłam też nudny, kilkustronnicowy wykład Dumbledora, tłumaczącego się przed Harrym ze swoich wyborów. Chciałam się dowiedzieć, dlaczego ciotka Petunia musi opiekować się Harrym, ale rozwiązanie zagadki nie jest interesujące. No cóż, J.K. Rowling przeciągnęła do bólu piąty tom przygód Harrego. Nadal jest to wariant bildungsroman (powieści o dojrzewaniu), ponieważ pojawia się pierwsze zauroczenie i rozczarowanie, śmierć bliskiej osoby, zawiłe kwestie przyjaźni i lojalności w sytuacji, gdy bohater musi się poświęcić, świadomość śmierci i chorób, utraty rodziców czy niepokój dotyczący kwestionowania dotychczasowego autorytetu. Jednak ta infantylna otoczka, podbarwiona okultyzmem – nie, to nie dla mnie. Nie przekonało mnie.

14 lutego 2017

Harry Potter i Czara Ognia

Kurczę, trudno uwierzyć, że minęło już 16 lat od daty pierwszego polskiego wydania tej książki.
Tym razem powieść nie zaczyna się w domu Dursleyów. J.K. Rowling zastosowała manewr retardacji, cofając się o 50 lat przed właściwą akcją powieści. Znajdujemy się w wiosce Little Hangleton w domu Riddle`ów. Popełniono tam morderstwo - jednego wieczoru zginęła cała rodzina. Nie ustalono przyczyny śmierci. Mija wiele lat. Tubylcy omijają miejsce zbrodni szerokim łukiem. Domem opiekuje się niesympatyczny ogrodnik Frank Bryce. Pewnego wieczoru widzi on światło w opuszczonej chacie. Zanim zginie, zobaczy ogromnego węża i przerażającą postać siedzącą w fotelu w domu Riddle`ów... Początek godny horroru. Zaczęłam przeczuwać, dlaczego J. K. Rowling zarzucono nadmierną fascynację czarną magią. 
Tymczasem przenosimy się do domu Dursleyów. Z roku na rok Harry ma tam lepiej, co nie znaczy, że dobrze :) Na szczęście Harrego pod koniec wakacji Weasleyowie zabierają na mistrzostwa świata w quidditchu. Opis gigantycznego campingu i prób ukrycia przed mugolami zjazdu na ich teren tysięcy czarownic i czarodziejów zaliczam do bardziej zabawnych. Sam mecz nieco mnie nudził. Do fabuły wkracza m.in.szukający Bułgar Krum, idol chłopaków, piękna Francuzka Fleur i olbrzymka  Madame Olimpia. W mistrzostwach wygrywa Irlandia, chociaż to Krum złapał znicz. 
Po zawodach nieoczekiwanie na niebie pojawia się Mroczny Znak - symbol odradzającego się Voldemorta. Harry, którego już wcześniej bolała blizna, postanawia napisać do swojego ojca chrzestnego - Syriusza. Kontaktuje się z nim za pomocą sów. Harry, chłopięca odmiana Kopciuszka, po raz pierwszy ma poczucie, że ktoś z rodziny się nim opiekuje. 
Tytułowa "czara ognia" to magiczny kielich. Jego zadaniem jest podanie uczestników Turnieju Trójmagicznego. To zawody organizowane przez Hogwart. Przedstawiciele trzech szkół magii: Hogwartu, Durmstrangu i Beauxbatons będą walczyli ze sobą o Złoty Puchar. Do zawodów może się zgłosić jeden reprezentant z każdej szkoły, który ukończył 17 lat. Niespodziewanie dla wszystkich Czara Ognia wyrzuca nazwisko Harrego Pottera. Wszyscy są na niego źli, uważają, że oszukał i Hogwart ma 2 reprezentantów: Harrego i Cedrika. Ostatecznie prawda wychodzi na jaw, ale zakończenie całości jest słodko-gorzkie. Do akcji wkracza Czarny Pan, a scena na cmentarzu, kiedy pojawiają się duchy zmarłych, a Voldemort próbuje się wskrzesić za pomocą kości z ojca i krwi Harrego - hmmm, jest mocno, mocno dyskusyjna. Na pewno nieprzeznaczona dla dzieci przed 13 rokiem życia. Dużo w tym czwartym tomie o śmierci, torturach i cierpieniu. Klimat jest bardzo gotycki. Zamordowany zostaje jeden z bohaterów powieści. Pojawiają się wątki ojcobójstwa, moim zdaniem niepotrzebne w powieści dla młodzieży. Przerażająca jest też scena uwolnienia bohaterów z toni wodnej - występują tam "druzgotki" - demony wodne oraz nieprzychylne trytony (znane z mitologii greckiej). Jedna z uczestniczek turnieju - Fleur - to willa, rodzaj kobiecego demona, odmiana syreny. Przypomnę przy okazji, że syreny w mitologii greckiej to istoty krwiożercze, a nie domowe patriotki jak nasza syrenka, broniąca stolicy... 
Jestem czuła na akcenty społeczne w powieściach dla dzieci i młodzieży, dlatego wspomnę o wątku skrzatów - sług czarodziejów. Ich praw do płacy i odpoczynku broni zawzięcie Hermiona, która nie potrafi zrozumieć, że skrzaty w sposób immanentny uważają wynagrodzenie i dni wolne za hańbiące. Wyjątkiem jest Zgredek, przyjaciel Harrego z poprzedniej części. J.K. Rowling wraca też co jakiś czas do kwestii ubóstwa rodziny Weasleyów. Podoba mi się, że bardzo akcentuje miłość tej rodziny do siebie nawzajem, ale nie wciska na siłę czytelnikowi idei o wyższości biedy nad bogactwem. Autorka przyznaje Ronowi prawo do irytacji i marzeń o byciu zamożnym. Gdzieś tam u J.K. Rowling przewijają się kwestie klasowe i problemy związane z odmiennym statusem społeczno-finansowym bohaterów. I ok, tak być powinno. 
Dobrze mi się czytało "Harrego Pottera i Czarę Ognia", ale polecałabym tę część starszym czytelnikom. Pojawiają się tutaj także pierwsze wątki miłosne, pierwsze zauroczenia między nastolatkami. Według fabuły mają oni około 15 lat, czyli są na granicy między dziecięctwem a dorosłością. J.K. Rowling uchyla też rąbka tajemnicy odnośnie historii Hagrida, smutnej w gruncie rzeczy. Tak, czwarta część przygód Pottera to raczej lektura poważna. Zakończenie zaskakuje, chociaż manewr z zamianą ciał już był wykorzystywany wcześniej. Ostatecznie Harry i jego przyjaciele kończą kolejny rok szkolny...



6 stycznia 2017

Opowieść wigilijna Charlesa Dickensa

Dobra, uniwersalna Opowieść wigilijna... Na tym polega geniusz - dzieła geniusza się nie starzeją. Oryginalny tytuł brzmi: Kolęda prozą. Utwór został wydany po raz pierwszy w 1843 roku! 
Treść jest prosta: skąpy i wredny Ebenezer Scrooge nie obchodzi świąt Bożego Narodzenia. Scrooge nie przyjmuje zaproszenia od siostrzeńca, idzie zjeść w garkuchni, czyli w barze, a potem kładzie się spać w swoim ciemnym i lodowatym mieszkaniu w opuszczonej kamienicy. Pierwszą zapowiedzią, że noc nie przebiegnie w normalny sposób jest metamorfoza kołatki na drzwiach w twarz zmarłego przed siedmiu laty wspólnika Scrooge`a - Marleya. Scrooge jest nieco zaniepokojony, ale ostatecznie zasiada do kolacji - kleiku. Na kaflach kominka znowu pojawia się twarz Marleya, a następnie dzwonek w pokoju zaczyna dzwonić. Z piwnicy słychać brzęk łańcuchów. Napięcie wzrasta: Nagle drzwi piwnicy otworzyły się z głośnym hukiem i Scrooge usłyszał głośniejsze brzęczenie; wyszło ono z piwnicy, powoli wstępowało po schodach, a wreszcie zatrzymało się przy drzwiach jego pokoju (wy. Polskapresse, 2005, str. 16).  Okazuje się, że jest to duch Marleya, spętany łańcuchami. Wspólnik ostrzega Scrooge`a, że będzie tak samo przeklęty jak on, jeśli nie zmieni swojego postępowania. Zapowiada też wizytę kolejnych 3 duchów. 
Scrooge początkowo nie wierzy Marleyowi. Jednak duchy się zjawiają. Duch wigilijnej przeszłości wygląda jak dziecko-starzec. Zabiera Scrooga do jego dzieciństwa. Dowiadujemy się wówczas, że Scrooge został wysłany przez ojca do internatu, czyli był niekochanym dzieckiem. Nie ma też mamy. Motyw sieroty, odtrącanego przez dorosłych to podstawowy temat w twórczości Dickensa. Przy okazji omawiania tej lektury, mało kto jednak to zauważa.
Srooge ma siostrę, ona niewątpliwie go kocha. Niestety, jak dowiadujemy się później, siostra Scrogge`a , jedna z dwóch osób, która go kochała, umiera jako młoda kobieta. U Dickensa zawsze najpierw jest pod górkę. 
Duch zabiera skąpca do jego pierwszej pracy u Fezziwiga, przypomina mu, że często po pracy się bawili. Pokazuje mu wzór pracodawcy, który znał proporcje między pracą a zabawą. Następnie duch przenosi Scrooge`a do sceny rozmowy chłopaka z narzeczoną, która rzuca chciwca. Scrooge jest zły na siebie strasznie i próbuje stłumić światło na głowie ducha. Zasypia. 
Budzi się o 1.15. w nocy. Tegoroczny Duch Bożego Narodzenia jest sympatycznym olbrzymem. W ręce trzyma pochodnię, która czyni wszystko dobrym i pożytecznym. Duch przenosi Srooge`a do domu jego pracownika - Boba Cratchita. Bob ma chorego synka, Tima. Duch najpierw roztacza przed Srooge`em obraz szczęśliwej, kochającej się rodziny, a następnie informuje starego kutwę, że Tim umrze, ponieważ Bob nie ma pieniędzy na leczenie synka. Scrooge jest wstrząśnięty, tym bardziej, że duch przytacza jego poprzednie słowa o tym, iż śmierć jednostki dobrze wpływa na nadmierną liczbę ludzkości. 
Duch zabiera Srooge`a także do górników  i marynarzy pokazując, że wszędzie świętują Boże Narodzenie w atmosferze wzajemnej życzliwości. 
Następnie odwiedzają dom siostrzeńca Srooge`a - Freda. I tam świetnie się bawią, wspominając ze śmiechem dziwaczne skąpstwo starego kupca.
Scrooge zauważa, że duch szybko się starzeje. W pewnej chwili spod jego szaty wychodzą dwa potwory: Nędza (dziewczynka) i Ciemnota (chłopiec). Są to "dzieci ludzkości". Jest to symboliczna scena, alegorie przekleństw ludzkości mają nam uświadomić, że zmierzamy do zagłady: Żółte, chude, obdarte istoty czołgały się w pokorze po ziemi. Zamiast wdzięku dzieciństwa, który powinien był jaśnieć w ich twarzach, i zdrowego rumieńca, wyschła ręka czasu pokryła ich lica zmarszczkami, usunęła z nich krew, napiętnowała strasznym zwyrodnieniem. Tam, gdzie powinien był znajdować się wyraz anielski - kryły się złe duchy, rzucając groźne spojrzenia. Nie można sobie wyobrazić bardziej przerażających potworów. (...) Strzeż się obu jak ognia oraz tego wszystkiego, co od nich pochodzi, a przede wszystkim strzeż się chłopca, gdyż na jego czole wypisane jest straszne słowo: Zguba. Możesz się ich wyprzeć - ciągnął dalej duch, podnosząc głos i wyciągając rękę w kierunku miasta - możesz oburzać się na tych, co to mówią, możesz ich spotwarzać i potępiać: ale jeżeli nie postarasz się o usunięcie tych klęsk, biada ci! (str. 60). Smutne jest to, że tak niewiele się zmieniło w naszej cywilizacji. 
Wreszcie Srooge`a odwiedza Duch Przyszłej Wigilii - jest straszny, wysoki, spowity w szatę z kapturem, jego oblicze niknie w fałdach kaptura, widać tylko jego rękę (ciekawe czy to na tej postaci wzorowała się J.K. Rowling konstruując swoich Dementatorów...). Duch pokazuje skąpcowi dzielnicę nędzy. Tam spotykają okropną trójkę: praczkę, posługaczkę  i przedsiębiorcę pogrzebowego. Z ich rozmowy wynika, że okradli oni jakiegoś zmarłego, wychodząc z założenia, że nikt się o niego nie zatroszczy i za nim nie zapłacze. Posunęli się nawet do tego, że rozebrali trupa i przebrali go w gorszą koszulę. Scrooge początkowo nie podejrzewa, że chodzi o niego. Kiedy dociera do niego prawda, przeżywa wstrząs. Dowiaduje się następnie, że Tim już nie żyje, widzi także swój nagrobek. Scrooge błaga ducha o litość...
Scrooge budzi się rano. Jest Boże Narodzenie. Dotychczasowy sknera kupuje największego indyka i wysyła go Bobowi Cratchitowi. Rozdaje pieniądze nędzarzom. Zwraca się do kwestarza, którego poprzednio wyśmiał i umawia się, że podaruje potrzebującym datki. Wreszcie odwiedza siostrzeńca i z nim spędza święta. Potem podwyższa Bobowi pensję i opiekuje się Timem. 
Naprawdę świetna książka. Prosty przekaz, wzmocniony motywami duchów, pochwała dobra. Lecz nie dlatego utwór okazał się przebojem. Czytelnicy z połowy XIX wieku dostrzegali krytykę podziałów społecznych zawartą w książce. Charles Dickens pokazał bezduszność klasy bogaczy (Scrooge przed przemianą) i biedę klasy pracującej (Bob, Fred). Wówczas dzieci też musiały pracować. Wiele z nich chorowało i często umierały przed osiągnięciem dorosłości. Dickens wiedział o czym pisze - jego rodzice trafili do rejestru dłużników, a następnie do więzienia. Pisarz już jako 12-latek pracował w fabryce pasty do butów. 

Harry Potter i więzień Azkabanu

To trzecia część cyklu, na razie najbardziej mroczna. Zaczynam rozumieć, że niektórzy zarzucają J. K. Rowling nadmierne zainteresowanie tzw. czarną magią. Harry Potter i więzień Azkabanu dotyczy bowiem zmagań trzynastoletniego Harrego z Syriuszem Blakiem - uważanym za mordercę rodziców Pottera, kolejnym sługą Voldemorta, nazywanego tutaj Czarnym Panem. Sojusznikiem Harrego jest profesor Lupin, który prowadzi zajęcia z obrony przed czarną magią. Na kartach powieści przewijają się następujące stwory nie z naszego świata: boginy, animagi, szyszymora, wodniki kappa czy druzgotek. Wszystkie są mniej lub bardziej straszne i nastawione wrogo wobec człowieka. Jednak najgorsi są dementatorzy - strażnicy Azkabanu - więzienia dla czarodziejów. Wysysają one dusze, co jest najstraszliwszą karą, nawet dla sług Voldemorta. Dodam jeszcze, że w powieści pojawiają się hipogryfy (półkonie, półorły) oraz wilkołak. Hipogryfy, wilkołaki znane są kulturze europejskiej, boginy - duchy przybierające postać tego, czego najbardziej się boimy, czy animagi - ludzie potrafiący przybierać postać wybranego zwierzęcia - to propozycja J. K. Rowling. Zarzuty dotyczące fascynacji Autorki czarną magią chyba nie są słuszne, chociaż pewność zdobędę dopiero po przeczytaniu całej serii. W polskiej literaturze dla dzieci nie ma teraz takich motywów, ale np. w romantycznych balladach czy baśniach - tak. Może o tym zapominamy, ponieważ współczesne wydania baśni są najczęściej okrojone z epizodów z obciętymi palcami czy wyłupionymi oczami, a polskich baśni z Borutą czy Rokitą nikt nie czyta, podobnie jak ballad Mickiewicza albo Schillera. 
Harry Potter i więzień Azkabanu rozpoczyna się kolejnymi koszmarnymi wakacjami Harrego u Dursleyów. Tym razem do wujostwa Harrego przyjeżdża siostra wuja Vernona - Margie. Jest ona jeszcze gorsza dla Harrego niż jej brat. Kiedy - nieco wstawiona - zaczyna obrażać tatę Harrego, Harry nie wytrzymuje i używa magii do nadmuchania nieznośnej baby. Dosłownego nadmuchania. Potem ucieka, przerażony, że go i tak wyrzucą z Hogwartu za łamanie przepisów. Tak się, oczywiście, nie dzieje. Harry rozpoczyna trzeci rok nauki w Hogwarcie. Nieustannie prześladuje go straszny czarny pies (bardzo kojarzy mi się z psem Baskervillów) oraz dementatorzy. W ich obecności Harrego przenika potworne przerażenie. 
Ostatecznie wszystko kończy się dobrze. Harry zyskuje dwóch nowych dorosłych przyjaciół, zwraca też uwagę na ładną szukającą Krukonów. To ukłon Autorki wobec dojrzewających nastolatków. 
Jako komentarz zamieściłam ilustrację jelenia - bo okazuje się on ważnym symbolem w życiu Harrego. Szkoda, że J.K. Rowling albo tłumacz użyli słowa Rogacz - nie kojarzy się to dobrze w naszym języku. Poza tym nie mam zastrzeżeń do nazewnictwa, tę część także czytało się bardzo dobrze. Autorka wyjaśnia najważniejsze rzeczy, tak że można sięgnąć po książkę nie znając poprzednich. To bardzo dobry zabieg marketingowy. Polecam kolejną część przygód Harrego Pottera. Nadal to opowieść  o sierocie, chłopcu tęskniącym za rodzicami. To także opowieść o hipokryzji dorosłych, np. w wątku dotyczącym postępowania czarodziejów wobec Hagrida czy samego Pottera.  Nie jest to słodka opowiastka o świecie czarno-białym. I tak powinno być w literaturze dla młodszych nastolatków.

11 grudnia 2016

Harry Potter i Komnata Tajemnic

Druga z serii o Harrym Potterze. Jest jednak tak skonstruowana, że można ją czytać jako pierwszą. Narrator krótko wyjaśnia kim są Dursleyowie i w jaki sposób Harry trafił do Hogwartu.
Akcja książki rozpoczyna się  pod koniec wakacji: Harry dziwi się, że nikt do niego nie pisze, nikt się z nim nie kontaktuje. Wkrótce okazuje się, że listy zatrzymywał tajemniczy skrzat - brzydal Zgredek. Pojawia się on w pokoju Harrego, sprawia moc  problemów i próbuje powstrzymać chłopca przed wyjazdem do Hogwartu. Na pomoc Harremu przybywa Ron z braćmi - w samochodzie taty. Auto lata, co okazuje się niezwykle potrzebne, gdy przyjaciele nie mogą się przedostać na peron 9 i 3/4. Ostatecznie docierają do Hogwartu ukradzionym de facto samochodem. Uderzają w drzewo, które im z nawiązką oddaje - niezła scena :) i bardzo pouczająca z ekologicznego punktu widzenia. Skomentował to także na końcu książki tłumacz, pan Andrzej Polkowski: wierzba bijąca - odmiana wierzby, która, kiedy zostanie uderzona, dość mocno oddaje. Niektórzy uważają, że tą cechą powinny być obdarzone wszystkie drzewa. Po głębokim namyśle zgadzam się z tym stanowiskiem. Cytowany Słowniczek - jak sądzę, propozycja wydawnictwa Media Rodzina, to interesująca sama w sobie lektura.
Druga część cyklu nie rozczarowała mnie. J. K. Rowling zaproponowała nieco inny temat: Harry Potter orientuje się, że rozumie oraz mówi językiem węży. Może jest więc dziedzicem Salazara Slytherina, jednego z czworga czarodziejów, założycieli Hogwartu. Harrego męczy podejrzenie, że być może powinien zostać przydzielonym do domu Slytherin, a nie Gryffindor, co sugerowała Tiara Przydziału.
W Hogwarcie zaczynają dziać się straszne rzeczy: ktoś/coś "petryfikuje", czyli hibernuje kotkę Panią Norris, a następnie uczniów, w tym Hermionę. Zanim do tego dojdzie, dzielna dziewczyna razem z Ronem i Harrym warzą Eliksir Wielosokowy. Po jego wypiciu bohaterowie zamieniają się w wybrane osoby. Niestety Hermiona przez pomyłkę wlewa do Eliksiru sierść kota...
Jakaś czarna moc pragnie zamknąć Hogwart. W tej intrydze bierze czynny udział Lucjusz Malfoy, ojciec Draco - wroga Harrego. Wśród nauczycieli na plan pierwszy wysuwa się irytująco-zabawna postać czarodzieja Lockharta. Snape nadal nie lubi Harrego, natomiast coraz widoczniejsza jest sympatia profesora Dumbledora. Dużą rolę odgrywa również Ginnny, podkochująca się w Harrym młodsza siostra Rona.
Okazuje się, że w lochach Hogwartu mieszka bazyliszek, którym kieruje Lord Ciemności. Tym  razem wcielił się w jedną z uczennic, funkcjonuje także poprzez własnego ducha z przeszłości. Kiedyś bowiem Voldemort był uczniem Hogwartu.
Bazyliszek zostaje pokonany dzięki pomocy nie lustra, ale feniksa, który okrutnie kaleczy potwora. Ciekawe pomieszanie motywów mitologicznych. Harry przekonuje się, że powinien należeć do Gryffindoru i że wcale nie jest dziedzicem Slytherina.
Powieść kończy się kolejnymi wakacjami. Hermiona przekonana, że Harremu dobrze się wiedzie wśród Mugoli, mówi do przyjaciela: - Twoja ciotka i wuj będą z ciebie dumni, prawda?  Harry odpowiada:
- Dumni? Zwariowałaś? Tyle razy byłem bliski śmierci i przeżyłem? Będą wściekli....
Humor nadal pozostaje atutem serii. Poza tym motyw przyjaźni i lojalności zawsze zasługuje na pochwałę.

27 listopada 2016

Harry Potter i kamień filozoficzny J.K. Rowling

Trudno uwierzyć, że pierwszy tom z cyklu "Harry Potter" opublikowano w Wielkiej Brytanii w 1997 roku, czyli prawie 20 lat temu! W Polsce ukazał się w 2000 roku, ale dopiero ekranizacja rok później przyniosła prawdziwą "potteromanię". Kiedyś czytałam pierwsze części, teraz postanowiłam je sobie odświeżyć, ponieważ dzieci nadal chcą to czytać i omawiać na lekcji. 
Harry Potter i kamień filozoficzny czyta się z przyjemnością. Nie wiem czy to przekład pana Andrzeja Polkowskiego czy talent pani Rowling, ale narracja płynie wartko, pojawia się dowcip słowny, a także sytuacyjny; bohaterowie w sposób jasny dla czytelnika dzielą się na postaci pozytywne i negatywne. Harry Potter budzi ogromną sympatię, motyw Kopciuszka zawsze działa :) 
Powieść zaczyna się od opisu rodziny Dursleyów - pani Dursley jest ciotką Harrego (siostrą mamy chłopca), pan Dursley jest dyrektorem fabryki produkującej świdry. Mają syna - Dudleya, okropnego grubaska, zwanego Dudziaczkiem. Harry mieszka z Dursleyami, ponieważ jego rodzice zginęli w wypadku. Dopiero później się dowie, że tak naprawdę (słowa "naprawdę" brzmi dziwnie w kontekście powieści ;)) zabił ich Voldemort. Chciał także zabić Harrego, ale mu się nie udało. Siła dobra i miłości była silniejsza. 
W 12. urodziny Harrego w domu Dursleyów pojawiają się listy zapraszające go do szkoły magii - Hogwartu. Już przedtem wokół Harrego działy się dziwne rzeczy (kapitalna scena z wężem w terarrium!), kilka dni przedtem w mieście pojawili się ludzie w pelerynach, ale tony listów i sów siedzących przed domem - to było ponad siły Dursleyów. Z przyjemnością wyprawili Harrego do Hogwartu.
Okazuje się, że trzeba "tylko" przejść przez peron 9 i 3/4 i już. Jeszcze przedtem w życiu Harrego pojawia się Hagrid - uroczy olbrzym, mówiący ciągle "Holibka"; wyrzucono go kiedyś z Hogwartu i w ogóle jest taki cichociemny. Razem z Hagridem Harry dokonuje zakupów na ulicy Pokątnej. Kupuje m.in. różdżki, księgi czarów i miotłę. Spotyka tam też Malfoya - jak się wkrótce okaże, swojego wroga. U Harrego pojawia się też Zgredek - dziwny stworek, histeryczny, brzydki i nieprzyjemny, nie wiadomo do końca przez kogo wysłany.
W drodze do Hogwartu Harry poznaje Hermionę Gringer i Rona - ta trójka jest obecnie najsławniejszymi przyjaciółmi w kulturze białych Europejczyków. Całkiem słusznie. J.K. Rowling potrafiła wykreować postaci pełnokrwiste, z wyraźnie zaznaczoną osobowością. Nie ma tutaj ani krzty dydaktyzmu, za co zawsze podziwiam literaturę anglosaską dla młodzieży. 
Nauka w Hogwarcie jest trudna, a nauczyciele wymagający. W trakcie nauki rozgrywane są też mecze quidditcha, dzieciaki odwiedzają też Hagrida. Przez niego wplątują się w aferę ze smokiem. Harremu ciągle przeszkadza też Malfoy oraz pedagog - Snape. Ostatecznie okazuje się, że Snape mu sprzyjał, natomiast Voldemort zawładnął Quirellem, który zapłacił za to życiem. 
J.K. Rowling w doskonały sposób wplotła w fabułę przygodową elementy znane dzieciom z baśni i mitów: smoki, gobliny, różdżki, olbrzymy. Są też zagadki,  tajemnice, wyraźna polaryzacja Dobra i Zła. W zasadzie to baśń - zawiera konieczne elementy, w tym szczęśliwe zakończenie.
Świat znany, ale inny. Nie dziwię się, że seria o Harrym Potterze stała się hitem. Kolejną wartością jest wprowadzenie do języka neologizmu "mugole" oraz przeniesienie do świata realnego wymyślonej gry w quidditcha. Kapitalne.

24 października 2016

Kłopoty rodu Pożyczalskich

Kiedy czytałam tę książkę jako dziecko - byłam zachwycona. Idea istnienia malutkich ludzików, które mieszkają pod podłogą w starym domu - łał, oczarowała mnie. W jednej chwili zrozumiałam dlaczego giną guziki, skarpetki i inne drobiazgi. Wydawało mi się to genialnie proste. Świadomość, że Pożyczalscy gdzieś tam obok mnie funkcjonują, towarzyszyła mi do dzisiaj. Było to tak bezwiedne, że kiedy moja sześcioletnia córka zastanawiała się, gdzie podziały się jej spinki do włosów, mechanicznie odparłam: Pewnie wzięli je Pożyczalscy. Natasza wraz z Bartkiem oszaleli jak ja kiedyś. Wymyślali różne historie co i kiedy ci Pożyczalscy im sobie "pożyczyli". Pobiegliśmy do biblioteki. Po powrocie - czytanie. I tutaj.... zaskoczenie. Powieść powstała co prawda na początku XX wieku, ale narracja wyraźnie nawiązuje do literatury XIX- wiecznej. Opowieść płynie wolno, wolniutko, wolniuteńko... Dużo słów z innej rzeczywistości, typu bawialnia, giemzowe rękawiczki, miałki cukier. Do tego nazywanie ojca rodziny - Strączkiem, a mamy - Dominiką, dodatkowo utrudnia przekaz. I cała akcja skupiona wokół ukrywania przed małą Ariettą tego, że ludzie są dla niej groźni... Może też to protekcjonalne traktowanie córki przez Strączka i Dominikę, to pokrzykiwanie na nią, pouczanie i krytykowanie... Dzisiaj dzieci tak się nie wychowuje. Kłopoty rodu Pożyczalskich są na wskroś angielskie: właśnie to surowe traktowanie dzieci, akcja skupiona w starym domu, angielskie maniery, angielskie jedzenie. Naprawdę trudno orzec, czy współczesny 10-latek pokocha powieść Mary Norton jak ja 30 lat temu? Na razie dzieci przyzwyczaiły się do języka, ułatwiłam im to, pomijając niektóre opisy :) Najbardziej zaciekawił je koniec tej historii: czy Pożyczalscy zdążyli się ukryć? Czy służąca Dorota zemściła się, dusząc ich dymem, czy nie? Czy Chłopiec jeszcze kiedykolwiek ich spotkał?
Nie ma dobrej literatury niezbudowanej na motywie dojrzewania-odkrywania siebie. Tak jest też w przypadku Pożyczalskich. Główna bohaterka - Arietta - jest inteligentniejsza od swoich rodziców. Chce wyjść "spod ziemi", chce żyć inaczej niż Strączek i Dominika, chce zwiedzać świat. Jest odważna i bystra. Dopina swego. Kłopoty rodu Pożyczalskich z pewnością należą do gatunku bildungsroman - powieści inicjacyjnej, o dojrzewaniu, kształtowaniu siebie. Arietta musi się zbuntować przeciwko autorytetom (rodzicom), aby iść dalej. To przekaz, który dociera do czytelnika - podany w historii malutkich ludzików mieszkających pod podłogą. Sama ta idea nastraja filozoficznie; mnie oczywiście skojarzyła się z Nałkowską i jej ludźmi "spod podłogi" w Granicy. Dzieciom na pewno nie :), ale uważam za ogromną wartość powieści Mary Norton fakt, że można całą opowieść potraktować jako metaforę życia: "Inny świat tam na piętrze - pomyślała. - Jeden świat nad drugim". Jest też fragment stricte filozoficzny: Chłopiec przekonuje Ariettę, że ludzi jest więcej na świecie, ale ona mu nie wierzy, bo widziała tylko czworo ludzi. I odwrotnie - Chłopiec nie wierzy, że istnieją inne domowe ludki, bo widział tylko dwoje. Ich światy ograniczają się do poznania sensualistycznego, ale dzieci - dzięki swojej otwartości - będą umiały to przeskoczyć i ogarnąć wyobraźnią, że może istnieć coś, czego nie widziały i nie znają.
Opis uczuć Arietty, kiedy wróciła z wycieczki po ludzkim ogrodzie i zrozumiała, że dotychczasowy świat już jej nie wystarcza - to opis dojrzewania: "Nie chcę (...) przebywać do końca życia tutaj... w ciemnościach...pod podłogą...". I Pożyczalscy ruszają w świat... O tym przy kolejnej części.

30 stycznia 2016

Pobby i Dingan Ben Rice


Ta książka widnieje w spisie lektur Wojewódzkiego Konkursu Języka Polskiego w województwie wielkopolskim dla klas 4-6 SP. To świadczy o tym, że jest przeznaczona dla nastolatków, którzy chcieliby czasem poczytać coś nie dla samej rozrywki.
Zawartość można streścić następująco: rodzina Williamsonów przybywa do australijskiego miasteczka Lightning Ridge w poszukiwaniu lepszego życia. Głowa rodziny Rex Williamson pije i beznadziejnie próbuje znaleźć w kopalni opali skarb, który pozwoli wszystkim żyć dostatnio. Opowieść snuje nastoletni Ashmol, zazdrosny o przyjaciół swojej młodszej siostry - Kellyane. Chodzi o tytułowych Pobby i Dingan. To wymyślone dzieci, towarzyszące Kellyane wszędzie. Budzi to oczywiście irytację innych, chociaż nie wszystkich. Niektóre dzieci, mające swoich wymyślonych przyjaciół, rozumieją Kellyane bez słów. Niektórzy dorośli bez problemu akceptują niewidzialnych znajomych dziewczynki, kupują im nawet lizaki. Mama Ashmola i Kellyane to Angielka, dla dobra rodziny pozwoliła na przeprowadzkę z Anglii do Australii, ale nie jest szczęśliwa. Istnienie (nieistnienie?) Pobby i Dingan uważa za rzecz naturalną. Odmiennie niż jej mąż, który wyśmiewa Pobby i Dingan. Jednak pewnego dnia "zabiera" przyjaciół córki na działkę i "zostawia" ich tam. Kellyane nie może się pogodzić z ich "stratą". Mimo że tata dwoi się i troi, aby "odszukać" zguby, dziewczynka uważa, że przyjaciele zaginęli/zginęli i nie daje się przekonać, że jest inaczej. Zapada na depresję. Nie wstaje z łóżka, nie je. Odmawia życia.
Ashmol, widząc rozpacz siostry, także szuka Pobby i Dingan. Rozlepia plakaty, wchodzi do pubów, naraża się na wyśmiewanie. Dochodzi do tego problem z tatą, który jest podejrzewany przez miejscowych o zbrodnię najcięższego kalibru - o kradzież opali z działki sąsiada. Miał to jakoby zrobić w trakcie poszukiwań Pobby i Dingan. Wreszcie Ashmol "znajduje" ciała małych przyjaciół siostry, a wraz z nimi magiczny opal. Ashmol urządza "pogrzeb", na który stawia się całe miasteczko. Niestety, Kellyane nadal choruje, jest z nią coraz gorzej, aż do tragicznego końca.
To co napisałam powyżej, to tylko szkic bogactwa refleksji i wątków wpisanych w powieść Bena Rice.
O co chodzi w tej książce? To opowieść o miłości, lojalności i odwadze. O tym, że życie nie jest czarno-białe. Bohaterowie są niezwykle realistyczni: bez upiększeń, mają swoje wady i zalety, nie są jednoznaczni, co zmusza czytelnika do zajęcia stanowiska w ich sprawie. Kim są Pobby i Dingan? Czy to tylko wymyśleni przyjaciele? Czy to emanacje duszy Kellyane? Czy to jej choroba?
Książka Bena Rice na pewno jest warta polecenia, bo za pomocą magicznej przestrzeni kopalni opali, Pobby i Dingan i klimatu onirycznego, przekazuje trudną prawdę o skomplikowanych relacjach rodzinnych, o tym, że rozstania są potrzebne, że śmierć jest wpisana w ludzkie doświadczenie, że prawda jest pojęciem relatywnym i że czasem trzeba przełamać strach przed nieznanym.