Film Hugo i jego wynalazek miał swoją premierę w 2001 roku. Reżyserem jest Martin Scorsese, znany raczej z filmów akcji, przebojów kinowych. Hugo i jego wynalazek to jednak obraz płynący leniwie, może nieco za wolno dla współczesnych nastolatków. W ogóle mam kłopot z ustaleniem adresata tego filmu. Chyba jednak dla dorosłych, może dla młodszych nastolatków zainteresowanych historią filmu? Bo w dziele Martina Scorsese jest potężna dawka wiedzy - fabuła oscyluje wokół tytułowego Hugo i reżysera Georgesa Meliesa, granego przez Bena Kingsleya. Hugo poznaje reżysera w chwili, gdy ten uważa się za przegranego, wypalonego twórcę. Na ekranie widzimy fragmenty filmów braci Lumiere, na przykładzie kariery Georgesa Meliesa mamy okazję poznać metody ustawiania scenografii, sposoby gry aktorskiej, rodzaj charakteryzacji używanej na przełomie XIX i XX wieku. Georges Melies to postać prawdziwa, zmarł w 1938 roku, reżyser ponad 500 filmów, jeśli wierzyć Wikipedii, nazywany magiem kina, czarodziejem ekranu. Martin Scorsese zapewnił mu nieśmiertelność, opowiedział smutną historię Meliesa, który w rzeczywistości umarł w nędzy, bo nie potrafił nadążyć za rozwojem kinematografii. Scorsese dopisał jednak do tego optymistyczne zakończenie, zmieniając filmowe losy Meliesa. W kinie bowiem wszystko jest możliwe, prawda?
Akcja filmu rozpoczyna się na dworcu w Paryżu, Montparnasse. Mały Hugo mieszka w mechanizmie zegara, codziennie go nakręcając. Jak się dowiadujemy, w miarę rozwoju fabuły, Hugo miał tatę zegarmistrza, który przekazał mu pasję do mechanizmów i zainteresowanie automatyczną lalką, zwaną automatonem, znalezionym na strychu muzeum. Automaton jest zepsuty i Hugo próbuje go naprawić. Potrzebuje do tego kluczyka w kształcie serca. Ów kluczyk prowadzi go do rodziny Meliesa...
Na dworcu rządzi niepodzielnie Nadzorca, który tropi samotne dzieci i oddaje je do sierocińca. To zaledwie wątek poboczny, ale ja od razu pomyślałam sobie jak bardzo w naszej kulturze zmienił się stosunek do dziecka. Na początku XX wieku to dziecko było winne swojej sytuacji, dzisiaj wiemy, że dziecko opuszczone jest zawsze tylko ofiarą dorosłych. W filmie widać także wyraźne podziały ekonomiczne między bogatymi i biednymi, ujęte w symboliczną scenę - głodny Hugo poluje na rogalika, w tle widać roześmiane, rozbawione dziewczynki z zamożnych domów. Hugo nawiązuje przyjaźń właśnie z wnuczką Meliesa, razem trafiają do ogromnej księgarni, chłopiec ma też notes z szyfrem, w którym ostatecznie okazuje się informacją/przesłaniem od nieżyjącego taty.
Całemu obrazowi towarzyszy muzyka, taka jaką można usłyszeć na paryskim bruku: akordeon, altówka i charakterystyczny, liryczny rytm. Muzyka oraz konwencja baśniowa nasuwają mi skojarzenia z filmem Amelia, według mnie to ten sam klimat.
Film Hugo i jego wynalazek zdobył 5 Oscarów, 1 Złotego Globa, 2 Bafty, w sumie na różnych festiwalach otrzymał 16 nagród. Warto go obejrzeć z 13-14 latkiem, na pewno jest to interesująca pozycja, całkiem odmienna od disnejowskich konwencji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz