Igor ukazał się w 2005 roku. Wydawnictwo Telbit. Jak czytam na stronie Autorki: Książka Igor została nominowana przez Polską Sekcję IBBY do programu „Outstanding Books for Young People with Disabilities 2007″ za literackie przedstawienie problemów dziecka z dysleksją. Projekt ten realizowany jest przez Międzynarodową Izbę ds. Książek dla Młodych (IBBY – International Board on Books for Young People) – niekomercyjne stowarzyszenie mające swoje przedstawicielstwa w 67 krajach.
To na pewno ważne osiągnięcie, chociaż ja ma mieszane uczucia po lekturze Igora. Zakładam jednak, że ja czytam to inaczej niż nastolatek 12+, dla którego jest to przeznaczone.
Wydawnictwo Telbit informuje na okładce, że książką Igor otwiera cykl ambitnej powieści dla młodzieży.
Tak, aby zacząć od pochwał: polecam tę lekturę, porusza bardzo ważne problemy nastolatków: dysleksja, przemoc w szkole i poza nią, pierwsze uczucie, emocje związane z rozwodem rodziców, z mężczyznami krążącymi wokół mamy, dojrzewanie seksualne. To miłe, co znam z autopsji, dowiedzieć się, że nie jest się samemu ze swoimi kłopotami, że innych to też nurtuje. Na rynku polskim nie ma za wiele pozycji ukazujących proces dojrzewania z punktu widzenia chłopaka.
Na uwagę zasługują też fragmenty opisujące słabości polskiej edukacji: niezwykle złośliwy obrazek lekcji poświęconej wychowaniu seksualnemu młodzieży, nieradzenie sobie polskiej szkoły z przemocą, z tzw. trudnymi uczniami, nieprzygotowanie pedagogów do pracy z gimnazjalistami. Są też rozważania o pedofilii: jak odróżnić bliskość od złego dotyku? Jest też temat homoseksualizmu: poprzez grę komputerową dowiadujemy się, że Igor zna i akceptuje taką formę związku.
Co mi przeszkadzało? Przede wszystkim forma: opis góruje nad dialogami, co fragmentami jest nużące, przypomina wykład, i to prowadzony z pozycji osoby dojrzalszej, mądrzejszej, żeby nie powiedzieć: wymądrzającej się. Czasami rozważania Igora na temat szkoły, lekcji, mamy, przyjaciół przypominają tyrady kogoś, kto "wie lepiej", ogólnie jest świetny i ma poczucie, że może pouczać innych. W narracji Igora często przebija się obecność dorosłej Autorki: Zauważam przyjazne gesty innych kolegów z klasy. Cieszą mnie one jak mało co, czasem zdobywam się nawet na jakiś niewielki, samodzielny krok w ich stronę.
Trochę drażnił mnie także protekcjonalny ton Igora wobec matki (zwanej Selmą), traktowanie jej jako maskotki, ładnej, zabawnej laleczki: moja śliczna Selma niewinnie uniosła swoje czarne brewki albo: Ostrzegam cię: jeśli zobaczę, że się z nim całujesz albo że cię w ogóle dotyka... Selma zaczerwieniła się (chyba niekoniecznie ze złości), a potem roześmiała się jak szalona - czy rzeczywiście 13-latek tak rozmawia ze swoją mamą? Może. Nie wiem. Mnie to razi. Podobnie jak proponowany przez Autorkę tradycyjny model relacji w rodzinie, relacji damsko-męskich: matka zawsze kocha swoje dziecko najbardziej na świecie, warto unieść się dumą i nie przyjmować alimentów od ojca, a prawdziwie wartościowy facet powinien sam robić remont w domu. Za wręcz nieludzką (:)) uznałam scenę, kiedy Igor szantażem emocjonalnym zmusił mamę chorą na grypę, aby wstała, upiekła mu placki z jabłkami, posłała łóżko i wyprała rzeczy! Nic dziwnego, że potem ciężko chorowała przez kilka dni. Ten epizod jest tak absurdalny, że podejrzewam, iż może Autorka chciała uświadomić czytelnikowi bezwzględność Igora? Ale nie jestem tego pewna, bo po lekturze całości odniosłam wrażenie, że Barbara Ciwoniuk zachwyca się tym oddaniem Selmy.
Na pewno nastolatkom potrzebne są konkretne wytyczne, ale wolałabym, aby pisarz przedstawiał wielu bohaterów i wiele innych modeli życia.
Mimo wszystko książka stanowi ciekawą propozycję. Na pewno przychylnie potraktowana dysleksja to najważniejszy atut tematyczny Igora. Jako polonistce podobał mi się wątek Cichego Donu i wtręty o kulturze ukraińskiej. Warto, aby nastolatki chwytały w trakcie lektury, że coś takiego istnieje.
Na marginesie tylko dodam, że matki w polskiej literaturze młodzieżowej zaskakująco często są bibliotekarkami albo pracownicami domów kultury :) A gdzie świetne fizyczki, dyrektorki banków czy chociażby business woman?
Doceniam wagę poruszanych przez Autorkę tematów i fakt, że nie ma baśniowego zakończenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz