Dzisiaj młodzież zaczytuje się powieściami z gatunku fantasy, fantastyka naukowa, techniczna, science fiction - jak to się różnie określa, nie jest im bliska. Żal, że nie czytają ani Stanisława Lema, ani Macieja Kuczyńskiego.
Jego Atlantyda. Wyspa ognia to świetna pozycja dla czytelnika od 12 +, który interesuje się zaginionymi cywilizacjami, czy konkretnie - Atlantydą.
Narracja jest trzecioosobowa, ale prowadzona w taki sposób, że czytelnik razem z bohaterem - Awaru - odkrywa tajemnice wyspy zasiedlonej przez nieznanych przybyszów. Odbiorca czuje się związany z Awaru, bo sam chce się dowiedzieć o co chodzi.
Książka rozpoczyna się przybyciem Awaru na wyspę. Główny bohater to syn króla, został wysłany przez najstarszego ze swego plemienia - Kamau - aby rozpracować zasady życia tych, którzy opanowali wyspę. Kierują nim pobudki pragmatyczne: lud Awaru nie ma siły dalej bronić się przed innymi wrogimi plemionami i chce się osiedlić w bezpiecznym miejscu. Musi jednak wpierw zabić tubylców.
Awaru chce się zorientować
jak to zrobić. Przybywa na wyspę i dzięki inteligencji, rozsądkowi oraz
bezwzględności udaje mu się wtopić w tłum mieszkańców... - tak myśli bohater,
dopiero na końcu dowiaduje się, że od początku był obserwowany.
Maciej Kuczyński
skonstruował obraz osiągnięć Atlantydów w taki sposób jak mógłby to widzieć
ówczesny człowiek, odnoszący wszystko co widzi do znanych sobie pojęć. Oto
przykładowy opis: Na ziemi leżała sieć. (...) Była wykonana z cienkich
metalicznych włókien, które przywarły blisko do gruntu (...) Ostrożnie opuścił
całą stopę i przeniósł na nią ciężar ciała. Teraz wysunął drugą nogę. Musnął
sieć wielkim palcem, poczuł cieniutkie ukłucie. (...) Opuścił całą stopę i
nacisnął mocniej. Całą podeszwę od palców do pięty przebiegło kłujące łaskotanie.
(...) Zanim postawił stopę, kilka razy potrącał sieć, za każdym czuł jakby
ukąszenie ostrymi ząbkami. (...) Przestawił pospiesznie drugą nogę w dalekim
wykroku i z jego ust wyrwał się okrzyk. Tym razem cały strumień bólu popłynął z
ziemi, rozcinał stopę i łydkę, biegł wzdłuż uda, rozspajał ciało, darł je
żywcem, trząsł nimi szarpał.
Świetny opis działania prądu
:)
Książka nie daje odpowiedzi
na pytanie kim byli przybysze, nie odwołuje się do żadnych teorii, raczej
prezentuje przyczyny zagłady Atlantydy, niestety - banalnie proste: zbytnie
zaufanie do własnych możliwości, lekceważenie potęgi natury...
Powieść jest krótka i
zwarta, w formacie A6 liczy sobie 150 stron. Jest napisana sprawnie, z użyciem
bogatego słownictwa, bez rozwlekłości i głupich dialogów. Dla bystrzaków.