Mary Norton (1903-1992) - angielska pisarka. Była aktorką w teatrze Old Vic. Autorka powieści: Kłopoty rodu Pożyczalskich, Pożyczalscy idą w świat, Pożyczalscy w przestworzach, Gałka od łóżka.
24 października 2016
Kłopoty rodu Pożyczalskich
Kiedy czytałam tę książkę jako dziecko - byłam zachwycona. Idea istnienia malutkich ludzików, które mieszkają pod podłogą w starym domu - łał, oczarowała mnie. W jednej chwili zrozumiałam dlaczego giną guziki, skarpetki i inne drobiazgi. Wydawało mi się to genialnie proste. Świadomość, że Pożyczalscy gdzieś tam obok mnie funkcjonują, towarzyszyła mi do dzisiaj. Było to tak bezwiedne, że kiedy moja sześcioletnia córka zastanawiała się, gdzie podziały się jej spinki do włosów, mechanicznie odparłam: Pewnie wzięli je Pożyczalscy. Natasza wraz z Bartkiem oszaleli jak ja kiedyś. Wymyślali różne historie co i kiedy ci Pożyczalscy im sobie "pożyczyli". Pobiegliśmy do biblioteki. Po powrocie - czytanie. I tutaj.... zaskoczenie. Powieść powstała co prawda na początku XX wieku, ale narracja wyraźnie nawiązuje do literatury XIX- wiecznej. Opowieść płynie wolno, wolniutko, wolniuteńko... Dużo słów z innej rzeczywistości, typu bawialnia, giemzowe rękawiczki, miałki cukier. Do tego nazywanie ojca rodziny - Strączkiem, a mamy - Dominiką, dodatkowo utrudnia przekaz. I cała akcja skupiona wokół ukrywania przed małą Ariettą tego, że ludzie są dla niej groźni... Może też to protekcjonalne traktowanie córki przez Strączka i Dominikę, to pokrzykiwanie na nią, pouczanie i krytykowanie... Dzisiaj dzieci tak się nie wychowuje. Kłopoty rodu Pożyczalskich są na wskroś angielskie: właśnie to surowe traktowanie dzieci, akcja skupiona w starym domu, angielskie maniery, angielskie jedzenie. Naprawdę trudno orzec, czy współczesny 10-latek pokocha powieść Mary Norton jak ja 30 lat temu? Na razie dzieci przyzwyczaiły się do języka, ułatwiłam im to, pomijając niektóre opisy :) Najbardziej zaciekawił je koniec tej historii: czy Pożyczalscy zdążyli się ukryć? Czy służąca Dorota zemściła się, dusząc ich dymem, czy nie? Czy Chłopiec jeszcze kiedykolwiek ich spotkał?
Nie ma dobrej literatury niezbudowanej na motywie dojrzewania-odkrywania siebie. Tak jest też w przypadku Pożyczalskich. Główna bohaterka - Arietta - jest inteligentniejsza od swoich rodziców. Chce wyjść "spod ziemi", chce żyć inaczej niż Strączek i Dominika, chce zwiedzać świat. Jest odważna i bystra. Dopina swego. Kłopoty rodu Pożyczalskich z pewnością należą do gatunku bildungsroman - powieści inicjacyjnej, o dojrzewaniu, kształtowaniu siebie. Arietta musi się zbuntować przeciwko autorytetom (rodzicom), aby iść dalej. To przekaz, który dociera do czytelnika - podany w historii malutkich ludzików mieszkających pod podłogą. Sama ta idea nastraja filozoficznie; mnie oczywiście skojarzyła się z Nałkowską i jej ludźmi "spod podłogi" w Granicy. Dzieciom na pewno nie :), ale uważam za ogromną wartość powieści Mary Norton fakt, że można całą opowieść potraktować jako metaforę życia: "Inny świat tam na piętrze - pomyślała. - Jeden świat nad drugim". Jest też fragment stricte filozoficzny: Chłopiec przekonuje Ariettę, że ludzi jest więcej na świecie, ale ona mu nie wierzy, bo widziała tylko czworo ludzi. I odwrotnie - Chłopiec nie wierzy, że istnieją inne domowe ludki, bo widział tylko dwoje. Ich światy ograniczają się do poznania sensualistycznego, ale dzieci - dzięki swojej otwartości - będą umiały to przeskoczyć i ogarnąć wyobraźnią, że może istnieć coś, czego nie widziały i nie znają.
Opis uczuć Arietty, kiedy wróciła z wycieczki po ludzkim ogrodzie i zrozumiała, że dotychczasowy świat już jej nie wystarcza - to opis dojrzewania: "Nie chcę (...) przebywać do końca życia tutaj... w ciemnościach...pod podłogą...". I Pożyczalscy ruszają w świat... O tym przy kolejnej części.
Nie ma dobrej literatury niezbudowanej na motywie dojrzewania-odkrywania siebie. Tak jest też w przypadku Pożyczalskich. Główna bohaterka - Arietta - jest inteligentniejsza od swoich rodziców. Chce wyjść "spod ziemi", chce żyć inaczej niż Strączek i Dominika, chce zwiedzać świat. Jest odważna i bystra. Dopina swego. Kłopoty rodu Pożyczalskich z pewnością należą do gatunku bildungsroman - powieści inicjacyjnej, o dojrzewaniu, kształtowaniu siebie. Arietta musi się zbuntować przeciwko autorytetom (rodzicom), aby iść dalej. To przekaz, który dociera do czytelnika - podany w historii malutkich ludzików mieszkających pod podłogą. Sama ta idea nastraja filozoficznie; mnie oczywiście skojarzyła się z Nałkowską i jej ludźmi "spod podłogi" w Granicy. Dzieciom na pewno nie :), ale uważam za ogromną wartość powieści Mary Norton fakt, że można całą opowieść potraktować jako metaforę życia: "Inny świat tam na piętrze - pomyślała. - Jeden świat nad drugim". Jest też fragment stricte filozoficzny: Chłopiec przekonuje Ariettę, że ludzi jest więcej na świecie, ale ona mu nie wierzy, bo widziała tylko czworo ludzi. I odwrotnie - Chłopiec nie wierzy, że istnieją inne domowe ludki, bo widział tylko dwoje. Ich światy ograniczają się do poznania sensualistycznego, ale dzieci - dzięki swojej otwartości - będą umiały to przeskoczyć i ogarnąć wyobraźnią, że może istnieć coś, czego nie widziały i nie znają.
Opis uczuć Arietty, kiedy wróciła z wycieczki po ludzkim ogrodzie i zrozumiała, że dotychczasowy świat już jej nie wystarcza - to opis dojrzewania: "Nie chcę (...) przebywać do końca życia tutaj... w ciemnościach...pod podłogą...". I Pożyczalscy ruszają w świat... O tym przy kolejnej części.
6 października 2016
Chłopcy z Placu Broni Ferenca Molnara
Chłopcy z Placu Broni czy Chłopcy z ulicy Pawła? Dla mojego pokolenia ma to znaczenie, ale... sama nie wiem. Pierwsza wersja tytułu brzmi po prostu ładniej, symbolicznie, a za symbolem kryje się zawsze morze znaczeń. Wówczas można rozmawiać godzinami co on oznacza. Jednak powieść Ferenca Molnara powinna nosić tytuł drugi - jako Chłopcy z ulicy Pawła jest znana w ponad 40 tłumaczeniach.
To nadal lektura ciesząca się ogromną popularnością wśród 11-latków. Dlaczego? Decyduje o tym prosty język, bohaterowie-równolatkowie, nieskomplikowane kreacje psychologiczne, intryga skupiona wokół walki o własne terytorium oraz tragedia Nemeczka, łatwa do pojęcia dla nastoletniego czytelnika. Także skontrastowane kreacje Jonasza Boki i Feriego Acza - dwóch silnych i mądrych chłopaków - działają na wyobraźnię.
Dla przypomnienia: akcja dotyczy walki o plac przy ulicy Pawła. Czerwone Koszule pod dowództwem Feriego Acza chcą zabrać plac dla siebie, bo nie mają gdzie się bawić. Jest to atrakcyjne miejsce, szerokie, z tartakiem, interesujące dla chłopaków. Chłopcy z Placu Broni organizują obronę. Boka przygotowuje strategię i pewnego dnia dochodzi do bitwy. Dzięki nagłemu pojawieniu się Nemeczka, który miał leżeć w łóżku, Feri Acz w decydującym momencie traci impet, zaskoczony przewraca się i Czerwone Koszule przegrywają. W fabułę wpleciony jest motyw zdrady i przebaczenia (Gereb), motyw chłopięcej organizacji (Związek Kitowców), motyw szkoły. Z lektury można się dowiedzieć jak wyglądały relacje nauczyciel-uczeń w XIX wieku na Węgrzech. Uczniowie chętnie dyskutują o nieposłuszeństwie Nemeczka (miał przecież leżeć w łóżku), przeżywają jego odejście - scena przedśmiertnych majaków wywołuje duże emocje. To, oprócz Braci Lwie Serca, ważna pozycja w kanonie książek poruszających temat śmierci.
Dzieci są także wstrząśnięte ostatnimi akapitami lektury, kiedy to Boka dowiaduje się, że na placu zostanie wybudowana kamienica. To po co to wszystko było? Po co bitwa? Po co śmierć Nemeczka? - to typowe, niezmienne od lat pytania stawiane przez dzieci. Czasem udaje im się wytłumaczyć, że ważna była idea, zasada obrony, poświęcenie, a czasami nie. Coraz trudniej przełożyć metaforę placu jako Ojczyzny, tak czytelnej dla węgierskich pierwszych czytelników. Ale może to dobrze? To oznacza, że czują się bezpieczne.
To nadal lektura ciesząca się ogromną popularnością wśród 11-latków. Dlaczego? Decyduje o tym prosty język, bohaterowie-równolatkowie, nieskomplikowane kreacje psychologiczne, intryga skupiona wokół walki o własne terytorium oraz tragedia Nemeczka, łatwa do pojęcia dla nastoletniego czytelnika. Także skontrastowane kreacje Jonasza Boki i Feriego Acza - dwóch silnych i mądrych chłopaków - działają na wyobraźnię.
Dla przypomnienia: akcja dotyczy walki o plac przy ulicy Pawła. Czerwone Koszule pod dowództwem Feriego Acza chcą zabrać plac dla siebie, bo nie mają gdzie się bawić. Jest to atrakcyjne miejsce, szerokie, z tartakiem, interesujące dla chłopaków. Chłopcy z Placu Broni organizują obronę. Boka przygotowuje strategię i pewnego dnia dochodzi do bitwy. Dzięki nagłemu pojawieniu się Nemeczka, który miał leżeć w łóżku, Feri Acz w decydującym momencie traci impet, zaskoczony przewraca się i Czerwone Koszule przegrywają. W fabułę wpleciony jest motyw zdrady i przebaczenia (Gereb), motyw chłopięcej organizacji (Związek Kitowców), motyw szkoły. Z lektury można się dowiedzieć jak wyglądały relacje nauczyciel-uczeń w XIX wieku na Węgrzech. Uczniowie chętnie dyskutują o nieposłuszeństwie Nemeczka (miał przecież leżeć w łóżku), przeżywają jego odejście - scena przedśmiertnych majaków wywołuje duże emocje. To, oprócz Braci Lwie Serca, ważna pozycja w kanonie książek poruszających temat śmierci.
Dzieci są także wstrząśnięte ostatnimi akapitami lektury, kiedy to Boka dowiaduje się, że na placu zostanie wybudowana kamienica. To po co to wszystko było? Po co bitwa? Po co śmierć Nemeczka? - to typowe, niezmienne od lat pytania stawiane przez dzieci. Czasem udaje im się wytłumaczyć, że ważna była idea, zasada obrony, poświęcenie, a czasami nie. Coraz trudniej przełożyć metaforę placu jako Ojczyzny, tak czytelnej dla węgierskich pierwszych czytelników. Ale może to dobrze? To oznacza, że czują się bezpieczne.
10 września 2016
Literatura dla dzieci i młodzieży do połowy XIX wieku
Literatura dla dzieci stanowi dzisiaj jeden z najważniejszych segmentów na literackim rynku wydawniczym. Według danych Instytutu Książki, w 2014 roku opublikowano 2355 nowych pozycji, a trzeba zaznaczyć, że są to oficjalne dane, zgłoszone przez wydawców.
Książki dla dzieci są bogato ilustrowane, a poziom języka jest dostosowany do poziomu odbiorcy. Nie zawsze tak było.
U podstaw literatury dla dzieci leży twórczość ludowa: kołysanki, piosenki, ludowe porzekadła, zagadki, klechdy opowiadane przez starszych. Wśród nich najważniejszą rolę odgrywała "bajka", czyli opowieść zmyślona. Do XVIII wieku słowo "bajka", używane na przemian z "baśnią" oznaczało "zmyślenie, plotkę, bałamuctwo". Do epoki Oświecenia nie istnieje w literaturze polskim pełen zbiór bajek pisanych dla dzieci. W ogóle w Europie do XVIII wieku nie istniała odrębna kategoria - literatura dla dzieci. Z innych pism, takich jak kazania, facecje, kroniki dowiadujemy się, że dzieci słuchały zawodowych bajarzy, oglądały przedstawienia na jarmarkach i obrzędowe misteria wystawiane w kościołach. Tym karmiła się ich wyobraźnia. W różnych dokumentach znajdujemy także wplecione w tekst bajki albo "apologi", czyli przykłady z życia zwierząt mające ilustrować jakąś prawdę. Takie apologi znajdują się np. w Kronice polskiej Wincentego Kadłubka z przełomu XII i XIII wieku. Przy okazji warto dodać, że Kadłubek w I Księdze swojej kroniki zawarł legendy z obszaru Małopolski: o królu Kraku (Grakchu) i Wandzie, z tym, że w wersji Kadłubka Niemiec zakochany w polskiej królewnie zabił się, a ona sama żyła potem długo - jako panna mężna, przywódczyni Wandalów.
W epoce średniowiecza dzieciom zalecano także utwory starożytnych mistrzów, sięgano po Ksenofonta, Herodota, Tukidydesa, Plautusa i Terencjusza. Młodzież czytała także Odyseję Homera, teksty Wergiliusza, Horacego i Lukana. Wszystko w oryginale, bowiem uważano znajomość greki i łaciny za obowiązkową.
Zalecano także lektury religijne: utwory Augustyna i Juwencjusza. Z historii polecano Dzieje Rzymian oraz Kroniki Wincentego Kadłubka.
Książki dla dzieci są bogato ilustrowane, a poziom języka jest dostosowany do poziomu odbiorcy. Nie zawsze tak było.
U podstaw literatury dla dzieci leży twórczość ludowa: kołysanki, piosenki, ludowe porzekadła, zagadki, klechdy opowiadane przez starszych. Wśród nich najważniejszą rolę odgrywała "bajka", czyli opowieść zmyślona. Do XVIII wieku słowo "bajka", używane na przemian z "baśnią" oznaczało "zmyślenie, plotkę, bałamuctwo". Do epoki Oświecenia nie istnieje w literaturze polskim pełen zbiór bajek pisanych dla dzieci. W ogóle w Europie do XVIII wieku nie istniała odrębna kategoria - literatura dla dzieci. Z innych pism, takich jak kazania, facecje, kroniki dowiadujemy się, że dzieci słuchały zawodowych bajarzy, oglądały przedstawienia na jarmarkach i obrzędowe misteria wystawiane w kościołach. Tym karmiła się ich wyobraźnia. W różnych dokumentach znajdujemy także wplecione w tekst bajki albo "apologi", czyli przykłady z życia zwierząt mające ilustrować jakąś prawdę. Takie apologi znajdują się np. w Kronice polskiej Wincentego Kadłubka z przełomu XII i XIII wieku. Przy okazji warto dodać, że Kadłubek w I Księdze swojej kroniki zawarł legendy z obszaru Małopolski: o królu Kraku (Grakchu) i Wandzie, z tym, że w wersji Kadłubka Niemiec zakochany w polskiej królewnie zabił się, a ona sama żyła potem długo - jako panna mężna, przywódczyni Wandalów.
W epoce średniowiecza dzieciom zalecano także utwory starożytnych mistrzów, sięgano po Ksenofonta, Herodota, Tukidydesa, Plautusa i Terencjusza. Młodzież czytała także Odyseję Homera, teksty Wergiliusza, Horacego i Lukana. Wszystko w oryginale, bowiem uważano znajomość greki i łaciny za obowiązkową.
Zalecano także lektury religijne: utwory Augustyna i Juwencjusza. Z historii polecano Dzieje Rzymian oraz Kroniki Wincentego Kadłubka.
W XVI wieku dużą popularność w Polsce zyskał zbiór opowiastek tzw. Gesta Romanorum (Historie rzymskie), przerobione bajki Ezopa oraz Facecje polskie nieznanego autora. Największym uznaniem wśród tłumaczeń tekstów Ezopa stała się antologia ponad 200 wierszowanych bajek i powiastek z 1522 roku zatytułowana po prostu Ezop. Autorem był Biernat z Lublina.
Nastąpił też powrót do autorów starożytnych. Na traktacie O wychowaniu dzieci Plutarcha z Cheronei wzorował się m.in. Erazm Glinczer w Książce o wychowaniu dzieci (1557). Był to pierwszy poradnik dla rodziców. Plutarcha czytano także w XVIII wieku. Józef Wybicki przyznawał, że dzieło Plutarcha - Żywoty sławnych mężów - ukształtowały jego osobowość. O wpływie Plutarcha mówili również Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, z tym, że Józef Wybicki czytał starożytnego męża po łacinie, a nasi romantycy już po polsku. Pierwszy bowiem przekład Żywotów... był gotowy w latach 1801-1803 (Filip Nereusz Golański). Rok później - w 1804 roku - na rynku polskim ukazał się przekład Ignacego Krasickiego.
Nastąpił też powrót do autorów starożytnych. Na traktacie O wychowaniu dzieci Plutarcha z Cheronei wzorował się m.in. Erazm Glinczer w Książce o wychowaniu dzieci (1557). Był to pierwszy poradnik dla rodziców. Plutarcha czytano także w XVIII wieku. Józef Wybicki przyznawał, że dzieło Plutarcha - Żywoty sławnych mężów - ukształtowały jego osobowość. O wpływie Plutarcha mówili również Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki, z tym, że Józef Wybicki czytał starożytnego męża po łacinie, a nasi romantycy już po polsku. Pierwszy bowiem przekład Żywotów... był gotowy w latach 1801-1803 (Filip Nereusz Golański). Rok później - w 1804 roku - na rynku polskim ukazał się przekład Ignacego Krasickiego.
Pojawiła się także wówczas odmiana fantastyczna bajek i powieści, w których suszono śnieg, a pieczone woły spacerowały po mieście. Była to tzw. literatura sowizdrzalska, czyli twórczość niższych warstw społecznych wyśmiewająca kulturę szlachecką, kościelną czy mieszczańską. Często uciekała się do nonsensownych żartów, absurdalnych skojarzeń. Do tego nurtu nawiązali później m.in. Julian Tuwim i Jan Brzechwa. W XVIII wieku niezwykle poczytna była Historyja ucieszna o zacnej królewnie Banialuce ze wschodniej krainy barokowego poety Hieronima Morsztyna. Do tego poematu z 1750 roku nawiązuje frazeologizm "pleść banialuki", czyli mówić głupstwa, brednie.
Wcześniej do Polski trafiły również przekłady bajek francuskiego pisarza Jeana de la Fontaine`a, pisane dla dorosłych, ale chętnie czytane także przez dzieci.
W 1697 roku niejaki Charles Perrault przedstawił Ludwikowi XIV Historie i baśnie z dawnych czasów z pouczeniami moralnymi. Z tego zbiorku pochodzą znane nam bajki (podaję oryginalne tytuły): Śpiąca królewna, Mały Czerwony Kapturek, Sinobrody, Kot w butach, Wróżki, Kopciuszek, Frant z czubkiem, Paluszek. W wydaniu z tego samego roku w Hadze jako autora wskazano Piotra, syna Charlesa, członka Akademii Francuskiej. Do dzisiaj znawcy tematu spierają się kto był wobec tego autorem bajek. Większość skłania się ku Charlesowi Perrault, a podanie imienia syna miało być pomyłką lub zabiegiem marketingowym, podnoszącym wartość powiastek uchodzących dotąd za twórczość ludową i plebejską. Karta tytułowa z 1697 roku zawiera obrazek starej kobiety siedzącej przy kominku, a wokół niej troje dzieci. Na ścianie widać napis: Contes de ma mere L`Oye, po polsku: Opowieści Babci Gąski - stąd częsty później podtytuł baśni Perraulta. Historie i baśnie... stały się absolutnym przebojem i są nim do dzisiaj.
W XVII-wiecznej Anglii zaczęto zauważać wyodrębnionego wiekowo odbiorcę. Pojawiły się tzw. "alphabet books", czyli książki obrazkowe, z ilustracjami poszczególnych liter alfabetu. Jednak, co należy zauważyć, były to publikacje czysto edukacyjne, miały przygotować do czytania, nie stanowiły osobnej literatury. Możemy się pochwalić, że tropem angielskich pozycji poszła Rzeczpospolita - w 1633 roku w Wilnie ukazała się książeczka Dla dziatek nauka czytania pisma polskiego.
W Niemczech, w 1812 roku bracia Jacob i Wilhelm Grimmowie opublikowali Baśnie domowe i dziecięce. Składały się one z 210 bajek, wśród nich znajdowały się: Kopciuszek, Śpiąca królewna, Śnieżka, Czerwony Kapturek, Roszpunka, Jaś i Małgosia, Żabi król. Zbiór został przetłumaczony na ponad 160 języków, w tym na eskimoski inupiat oraz afrykańskie suahili. Bracia pracowali na co dzień jako badacze średniowiecznej literatury. Ich brat - Ludwik ilustrował publikację z 1812 roku. Utwory, które znalazły się w zbiorze Baśnie domowe i dziecięce bracia znali ze starych średniowiecznych ksiąg, a także z opowieści zasłyszanych od znajomych z Kasssel (tam jako chłopcy uczyli się w liceum). Tutaj należy wymienić nazwisko Dorothei Viehmann. Była to wdowa przychodząca sprzedawać do miasta plony ze swojego ogródka. To od niej bracia Grimmowie usłyszeli opowieść o Kopciuszku. Jeszcze ważniejsze jest nazwisko: Marie Hassenpflug - zidentyfikowane dopiero przez badaczy spuścizny Grimmów. Tej dwudziestoletniej przyjaciółce siostry braci Grimmów - Charlotty - zawdzięczamy baśń o Czerwonym Kapturku, Śnieżce i Śpiącej królewnie. Charlotte Grimm wyszła za mąż za brata Marie.
Marie Hassenpflug opowiadała Grimmom baśnie zasłyszane od niani. Natomiast owa niania opowiadała fabuły zaczerpnięte z... Opowieści Babci Gąski Charlesa Perraulta. Innymi słowy, baśnie braci Grimmów to połączone, poprzerabiane bajki opowiadane we Francji i Niemczech. Jacob i Wilhelm Grimmowie przyznawali też, że ich baśnie zawierają motywy znane w folklorze włoskim, irlandzkim, słowiańskim, fińskim i japońskim.
Baśnie domowe i dziecięce początkowo nie sprzedawały się dobrze. Działo się tak dlatego, że bracia Grimmowie traktowali je jak przekaz folklorystyczny - zbiór kierowany był do dorosłego czytelnika, nie miał ilustracji, zawierał natomiast mnóstwo naukowych przypisów. Na początku XIX wieku Niemcom zagrażali Francuzi i bracia Grimmowie gromadzili baśnie, aby ratować germański przekaz ustny. Dodatkowo, utwory Grimmów zawierały okrutne opisy, zahaczały też o sferę obyczajową (dzieciobójstwo, kazirodztwo) - były za to krytykowane. Mało kto wie, że np. w Śnieżce zła macocha na końcu musi tak długo tańczyć w rozgrzanych do czerwoności żelaznych bucikach, aż pada martwa... Bracia Grimmowie dostrzegli jednak, że w Europie popularne stają się baśnie dla dzieci i zabrali się za wygładzanie treści swoich utworów. W 1825 roku wydali wybór 50 bajek z ilustracjami Ludwika Grimma. Wilhelm Grimm uatrakcyjnił narrację ludowymi przysłowiami, ludową poezją, plastycznymi opisami. Ostatecznie bracia Grimmowie zdobyli ogromną popularność, sami mówili, że ich zbiór to "podręcznik dobrego wychowania", zawiera bowiem morały potrzebne dzieciom.
W XVI wieku pojawiły się u nas ślady wschodnioorientalnej bajki fantastycznej, popularnej w Turcji. W epoce Oświecenia znany był zbiór Tysiąca i jednej nocy w wersji francuskiej Antoniego Gallanda. Na polski baśnie przełożył Łukasz Sokołowski (1767/68), zebrano je w 12 tomach. Zalecano je jako lekturę dla dzieci, chociaż zasadniczo uważano fantastykę za niebezpieczną dla młodych umysłów. Ciekawe jest także to, że bajki orientalne nie były pisane dla dzieci, ale one szybko odkryły ich piękno.Wznawiano je wielokrotnie przez cały XVIII i XIX wiek. Jednak najwartościowszy literacko przekład pochodzi z XX wieku. Są to: Klechdy sezamowe (1913) oraz Przygody Sindbada Żeglarza (1915) Bolesława Leśmiana. Dzisiaj zbiór Tysiąca i jednej nocy nie jest znany młodzieży. Mało kto też wie, że stąd wywodzi się postać Ali-Baby czy Aladyna albo pięknej i sprytnej Szeherezady.
Na początku XVIII wieku ukazało się w Polsce pierwsze, "pirackie" (bez podania wydawcy) wydanie Robinsona Cruzoe Daniela Defoe. Autor napisał to dla dorosłych, ale powieść szybko stała się ulubioną lekturą młodzieży. Od 1769 roku mamy polski przekład. Powieść Daniela Defoe zapoczątkowała nurt w literaturze nazwany "robinsonadą" - obejmuje on utwory, w których bohater musi przetrwać w skrajnie trudnych warunkach.
W 1876 roku w Stanach Zjednoczonych ukazały się Przygody Tomka Sawyera Marka Twaina. Była to prawdopodobnie pierwsza na świecie książka napisana na maszynie do pisania. Zadziwiające, że po 150 latach, przygody niesfornego Tomka nadal bawią małych czytelników.
W Polsce ogromną popularnością cieszył się nie oryginał, ale przeróbka Robinsona... dokonana przez Joahima Campe w 1779 roku. Ten znany ówcześnie pedagog przeniósł akcję powieści do XVI wieku oraz dodał do fabuły mnóstwo pouczeń moralnych. Najwyraźniej nie przeszkadzało to czytelnikom, ponieważ utwór znany pod tytułem Nowy Robinson od 1793 do 1860 doczekał się aż 9 wydań. Czytano także Historię Don Kichota oraz Podróże kapitana Gulliwera.
Komisja Edukacji Narodowej (przypomnę, że było to pierwsze polskie ministerstwo oświaty) polecało także jako lekturę Przypadki Telemaka francuskiego pisarza i pedagoga Franciszka Fenelona (polski przekład z 1726 - wierszem, 1750 - I wydanie prozą).
Cdn.
Uprzejmie proszę w przypadku kopiowania podać tytuł bloga oraz moje imię i nazwisko.
Źródła:
Izabela Kaniowska-Lewańska, Literatura dla dzieci i młodzieży do roku 1864
Braci Grimm, National Geographic, Grudzień 1999
W XVII-wiecznej Anglii zaczęto zauważać wyodrębnionego wiekowo odbiorcę. Pojawiły się tzw. "alphabet books", czyli książki obrazkowe, z ilustracjami poszczególnych liter alfabetu. Jednak, co należy zauważyć, były to publikacje czysto edukacyjne, miały przygotować do czytania, nie stanowiły osobnej literatury. Możemy się pochwalić, że tropem angielskich pozycji poszła Rzeczpospolita - w 1633 roku w Wilnie ukazała się książeczka Dla dziatek nauka czytania pisma polskiego.
W Niemczech, w 1812 roku bracia Jacob i Wilhelm Grimmowie opublikowali Baśnie domowe i dziecięce. Składały się one z 210 bajek, wśród nich znajdowały się: Kopciuszek, Śpiąca królewna, Śnieżka, Czerwony Kapturek, Roszpunka, Jaś i Małgosia, Żabi król. Zbiór został przetłumaczony na ponad 160 języków, w tym na eskimoski inupiat oraz afrykańskie suahili. Bracia pracowali na co dzień jako badacze średniowiecznej literatury. Ich brat - Ludwik ilustrował publikację z 1812 roku. Utwory, które znalazły się w zbiorze Baśnie domowe i dziecięce bracia znali ze starych średniowiecznych ksiąg, a także z opowieści zasłyszanych od znajomych z Kasssel (tam jako chłopcy uczyli się w liceum). Tutaj należy wymienić nazwisko Dorothei Viehmann. Była to wdowa przychodząca sprzedawać do miasta plony ze swojego ogródka. To od niej bracia Grimmowie usłyszeli opowieść o Kopciuszku. Jeszcze ważniejsze jest nazwisko: Marie Hassenpflug - zidentyfikowane dopiero przez badaczy spuścizny Grimmów. Tej dwudziestoletniej przyjaciółce siostry braci Grimmów - Charlotty - zawdzięczamy baśń o Czerwonym Kapturku, Śnieżce i Śpiącej królewnie. Charlotte Grimm wyszła za mąż za brata Marie.
Marie Hassenpflug opowiadała Grimmom baśnie zasłyszane od niani. Natomiast owa niania opowiadała fabuły zaczerpnięte z... Opowieści Babci Gąski Charlesa Perraulta. Innymi słowy, baśnie braci Grimmów to połączone, poprzerabiane bajki opowiadane we Francji i Niemczech. Jacob i Wilhelm Grimmowie przyznawali też, że ich baśnie zawierają motywy znane w folklorze włoskim, irlandzkim, słowiańskim, fińskim i japońskim.
Baśnie domowe i dziecięce początkowo nie sprzedawały się dobrze. Działo się tak dlatego, że bracia Grimmowie traktowali je jak przekaz folklorystyczny - zbiór kierowany był do dorosłego czytelnika, nie miał ilustracji, zawierał natomiast mnóstwo naukowych przypisów. Na początku XIX wieku Niemcom zagrażali Francuzi i bracia Grimmowie gromadzili baśnie, aby ratować germański przekaz ustny. Dodatkowo, utwory Grimmów zawierały okrutne opisy, zahaczały też o sferę obyczajową (dzieciobójstwo, kazirodztwo) - były za to krytykowane. Mało kto wie, że np. w Śnieżce zła macocha na końcu musi tak długo tańczyć w rozgrzanych do czerwoności żelaznych bucikach, aż pada martwa... Bracia Grimmowie dostrzegli jednak, że w Europie popularne stają się baśnie dla dzieci i zabrali się za wygładzanie treści swoich utworów. W 1825 roku wydali wybór 50 bajek z ilustracjami Ludwika Grimma. Wilhelm Grimm uatrakcyjnił narrację ludowymi przysłowiami, ludową poezją, plastycznymi opisami. Ostatecznie bracia Grimmowie zdobyli ogromną popularność, sami mówili, że ich zbiór to "podręcznik dobrego wychowania", zawiera bowiem morały potrzebne dzieciom.
W XVI wieku pojawiły się u nas ślady wschodnioorientalnej bajki fantastycznej, popularnej w Turcji. W epoce Oświecenia znany był zbiór Tysiąca i jednej nocy w wersji francuskiej Antoniego Gallanda. Na polski baśnie przełożył Łukasz Sokołowski (1767/68), zebrano je w 12 tomach. Zalecano je jako lekturę dla dzieci, chociaż zasadniczo uważano fantastykę za niebezpieczną dla młodych umysłów. Ciekawe jest także to, że bajki orientalne nie były pisane dla dzieci, ale one szybko odkryły ich piękno.Wznawiano je wielokrotnie przez cały XVIII i XIX wiek. Jednak najwartościowszy literacko przekład pochodzi z XX wieku. Są to: Klechdy sezamowe (1913) oraz Przygody Sindbada Żeglarza (1915) Bolesława Leśmiana. Dzisiaj zbiór Tysiąca i jednej nocy nie jest znany młodzieży. Mało kto też wie, że stąd wywodzi się postać Ali-Baby czy Aladyna albo pięknej i sprytnej Szeherezady.
Na początku XVIII wieku ukazało się w Polsce pierwsze, "pirackie" (bez podania wydawcy) wydanie Robinsona Cruzoe Daniela Defoe. Autor napisał to dla dorosłych, ale powieść szybko stała się ulubioną lekturą młodzieży. Od 1769 roku mamy polski przekład. Powieść Daniela Defoe zapoczątkowała nurt w literaturze nazwany "robinsonadą" - obejmuje on utwory, w których bohater musi przetrwać w skrajnie trudnych warunkach.
W 1876 roku w Stanach Zjednoczonych ukazały się Przygody Tomka Sawyera Marka Twaina. Była to prawdopodobnie pierwsza na świecie książka napisana na maszynie do pisania. Zadziwiające, że po 150 latach, przygody niesfornego Tomka nadal bawią małych czytelników.
W Polsce ogromną popularnością cieszył się nie oryginał, ale przeróbka Robinsona... dokonana przez Joahima Campe w 1779 roku. Ten znany ówcześnie pedagog przeniósł akcję powieści do XVI wieku oraz dodał do fabuły mnóstwo pouczeń moralnych. Najwyraźniej nie przeszkadzało to czytelnikom, ponieważ utwór znany pod tytułem Nowy Robinson od 1793 do 1860 doczekał się aż 9 wydań. Czytano także Historię Don Kichota oraz Podróże kapitana Gulliwera.
Komisja Edukacji Narodowej (przypomnę, że było to pierwsze polskie ministerstwo oświaty) polecało także jako lekturę Przypadki Telemaka francuskiego pisarza i pedagoga Franciszka Fenelona (polski przekład z 1726 - wierszem, 1750 - I wydanie prozą).
Cdn.
Uprzejmie proszę w przypadku kopiowania podać tytuł bloga oraz moje imię i nazwisko.
Źródła:
Izabela Kaniowska-Lewańska, Literatura dla dzieci i młodzieży do roku 1864
Braci Grimm, National Geographic, Grudzień 1999
3 września 2016
Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka
Seria z Panem Samochodzikiem w roli głównej była niezwykle popularna wśród młodzieży w latach 80 XX wieku.
Pseudonim "Pan Samochodzik" nadali głównemu bohaterowi - pracownikowi Departamentu Muzeów i Ochrony Zabytków w Ministerstwie Kultury i Sztuki - zaprzyjaźnieni harcerze. Pan Tomasz jeździł bowiem pokracznym samochodem i tylko wtajemniczeni wiedzieli, że auto ma siłę 410 koni mechanicznych i potrafi pływać. Głównym zajęciem Pana Tomasza było śledzenie złoczyńców kradnących polskie dobra narodowe o dużym znaczeniu historycznym.
Pan Samochodzik i zagadki Fromborka to szósta z serii powieść Zbigniewa Nienackiego o przygodach sympatycznego detektywa-amatora. Książka została opublikowana po raz pierwszy w 1972 roku. Podstawowy motyw dotyczy znalezienia schowka, w którym niemiecki pułkownik Koenig ukrył zrabowane polskie dzieła sztuki, monety, zabytki liturgiczne i in. Pan Tomasz przystępuje do pracy. Pomagają mu znajomi z poprzednich serii - harcerze. Po Dobrej Stronie Mocy stoi także mgr Pietruska, kolega z MKiS, który jednak rywalizuje z Panem Tomaszem kto pierwszy z nich odkryje zaginione monety i kielichy.
Seria z Panem Samochodzikiem była kierowana do miłośników historii i w każdej części autor odwoływał się do odpowiednich fragmentów naszych dziejów. W Zagadkach Fromborka przeczytamy o denarach Mieszka I i Bolesława Chrobrego, jest też mowa o księciu słowiańskim Jaksie oraz o powojennej akcji "Frombork 1001" polegającej na odbudowie miasta - dokonali tego harcerze. Zbigniew Nienacki oczywiście pomija informację, że Frombork dopiero w 1945 roku został włączony do terytorium Polski. Pisze natomiast o reformacji, o historii Warmii i Mazur, o rozwoju kulturalnym Prus, o wyzwoleniu Krynicy Morskiej i Sztutowa przez Armię Czerwoną.
Pan Samochodzik podczas poszukiwań schowka Koeniga musi się zmierzyć z czarnym charakterem serii Nienackiego, czyli Waldemarem Baturą. Osobnik ten jest kolegą ze studiów Pana Tomasza, ale wybrał Ciemną Stronę Mocy. Znakiem czasów, czyli modą na występy magików w latach 80. zeszłego wieku, jest także postać Caligiostro - sztukmistrza występującego na różnych imprezach. Czy on również czyha na zrabowane skarby?Nie napiszę, bo może ktoś sięgnie po tę lekturę.
W powieściach o Pan Samochodziku są też zawsze piękne kobiety, które tytułowy bohater nieodmiennie oczarowuje. W Zagadkach Fromborka współcześnie najbardziej razi motyw agresywnej nowoczesnej maszyny, którą Pan Tomasz wraz z Caligiostro biorą początkowo za inwazję Marsjan - to, rzecz jasna, echa fascynacji kosmosem, jaka wybuchła w połowie XX wieku. Dzisiaj te fragmenty odbieram jako dziecinne. I tu dochodzę do kwestii wieku odbiorcy. Ile powinien mieć lat? Dorosły bohater, flirtujący z kobietami - dzisiaj młody czytelnik jest przyzwyczajony do nastoletniego bohatera (seria Kroniki Archeo nawiązują przecież do rodzaju powieści Nienackiego) - i dobrze, tak być powinno. Z kolei tematy utworów o Panu Samochodziku: zabytki, historie miejsc i budynków, pościgi, pułapki, podziemia w zamczyskach, harcerze - duża dawka dydaktyki w atrakcyjnym opakowaniu. Myślę, że większości 10-12 latków cykl o Panu Samochodziku będzie się podobał. Chyba jednak nie zyska takiej popularności jak kiedyś. Za duża konkurencja podobnych powieści i moda na fantastykę. Lecz to nadal godna polecenia pozycja dla nastolatka zainteresowanego historią Polski.
W powieściach o Pan Samochodziku są też zawsze piękne kobiety, które tytułowy bohater nieodmiennie oczarowuje. W Zagadkach Fromborka współcześnie najbardziej razi motyw agresywnej nowoczesnej maszyny, którą Pan Tomasz wraz z Caligiostro biorą początkowo za inwazję Marsjan - to, rzecz jasna, echa fascynacji kosmosem, jaka wybuchła w połowie XX wieku. Dzisiaj te fragmenty odbieram jako dziecinne. I tu dochodzę do kwestii wieku odbiorcy. Ile powinien mieć lat? Dorosły bohater, flirtujący z kobietami - dzisiaj młody czytelnik jest przyzwyczajony do nastoletniego bohatera (seria Kroniki Archeo nawiązują przecież do rodzaju powieści Nienackiego) - i dobrze, tak być powinno. Z kolei tematy utworów o Panu Samochodziku: zabytki, historie miejsc i budynków, pościgi, pułapki, podziemia w zamczyskach, harcerze - duża dawka dydaktyki w atrakcyjnym opakowaniu. Myślę, że większości 10-12 latków cykl o Panu Samochodziku będzie się podobał. Chyba jednak nie zyska takiej popularności jak kiedyś. Za duża konkurencja podobnych powieści i moda na fantastykę. Lecz to nadal godna polecenia pozycja dla nastolatka zainteresowanego historią Polski.
21 sierpnia 2016
Drzewka szczęścia Agnieszka Frączek
Wydawnictwo Egmont specjalizuje się w ciekawych propozycjach dla dzieci. Książka Agnieszki Frączek została pięknie wydana pod względem edytorskim - nasycone barwy, kolorowe tytuły wierszy oraz ilustracje Elżbiety Wasiuczyńskiej tworzą bajkową całość. Obrazki wyglądają jak wyszywane, co widać na okładce. Są tak urocze, że można je podziwiać osobno, niezależnie od wierszy.
Drzewka szczęścia to zbiór liryków ilustrujących określoną filozofię życia ujętą w samym tytule. Poetka rozwinęła to w wierszu:
Jedno ma listki w kształcie becika,
takiego, w jakim niemowlak fika,
drugie przechodniów żaglem zachwyca
i z wdziękiem sunie w dal po ulicach, (...)
piętnaste sroce dzierga berecik,
dwudzieste ósme wciąż tańczy cza-czę....
Bo każdy szczęście widzi inaczej.
A jak widzi je Agnieszka Frączek? Miłość, przyjaźń, rodzina, szacunek dla innych oraz skupienie się na szczególe, zatrzymanie w biegu, zauważanie zmian pór roku, kałuży na chodniku, a także optymizm, życzliwość na co dzień, przekonanie o własnej wyjątkowości, o byciu wyrozumiałym dla siebie. Wiersze Agnieszki Frączek wzruszyły mnie, szczególnie utwór Życzę ci, córeczko, byś...- zawiera wszystko to, co chciałabym przekazać córce. W zwykłych-niezwykłych słowach. Dużo z tych wierszy to gotowe wpisy do pamiętnika, życzenia i dedykacje. Jest zabawa słowem, jak w wierszu ***Uśliku bezmiechu, w którym trzeba odczytać ukryty sens.
Agnieszka Frączek operuje wyrazami codziennymi i codziennymi realiami, stosuje proste rymy, ze stałym układem sylab, przez co wiersze są rytmiczne, a wykrzykniki nadają wielu wypowiedziom dziecięcą ekspresyjność.
Mam natomiast kłopot z ustaleniem odbiorcy tego zbiorku. To raczej tomik wierszy dla dorosłych, dla kobiet - wydaje mi się, bo to kobiety tak postrzegają świat - poprzez szczegóły. Filozofia tych wierszy jest poważna, choć ukryta między kolorowymi literkami i dziecięcymi obrazkami. Ale to nie oznacza, że nie powinniśmy tych liryków czytać dzieciom. Wydaje mi się tylko, że nie należy oczekiwać pełnego zrozumienia od 5-8-latków. Moja 6-letnia córka podziwiała ilustracje i pytała w jaki sposób można zasadzić tęczę w garnku? Porozmawiałyśmy sobie filozoficznie i tyle. Czyli wiersze stanowią pretekst do zadumy, a to przecież w poezji chodzi.
Nie mogę jednak ostatecznie powstrzymać się od refleksji, że można było te wiersze wydać jako tomik poezji dla dorosłych. Tylko kto by to kupił?
Drzewka szczęścia to zbiór liryków ilustrujących określoną filozofię życia ujętą w samym tytule. Poetka rozwinęła to w wierszu:
Jedno ma listki w kształcie becika,
takiego, w jakim niemowlak fika,
drugie przechodniów żaglem zachwyca
i z wdziękiem sunie w dal po ulicach, (...)
piętnaste sroce dzierga berecik,
dwudzieste ósme wciąż tańczy cza-czę....
Bo każdy szczęście widzi inaczej.
A jak widzi je Agnieszka Frączek? Miłość, przyjaźń, rodzina, szacunek dla innych oraz skupienie się na szczególe, zatrzymanie w biegu, zauważanie zmian pór roku, kałuży na chodniku, a także optymizm, życzliwość na co dzień, przekonanie o własnej wyjątkowości, o byciu wyrozumiałym dla siebie. Wiersze Agnieszki Frączek wzruszyły mnie, szczególnie utwór Życzę ci, córeczko, byś...- zawiera wszystko to, co chciałabym przekazać córce. W zwykłych-niezwykłych słowach. Dużo z tych wierszy to gotowe wpisy do pamiętnika, życzenia i dedykacje. Jest zabawa słowem, jak w wierszu ***Uśliku bezmiechu, w którym trzeba odczytać ukryty sens.
Agnieszka Frączek operuje wyrazami codziennymi i codziennymi realiami, stosuje proste rymy, ze stałym układem sylab, przez co wiersze są rytmiczne, a wykrzykniki nadają wielu wypowiedziom dziecięcą ekspresyjność.
Mam natomiast kłopot z ustaleniem odbiorcy tego zbiorku. To raczej tomik wierszy dla dorosłych, dla kobiet - wydaje mi się, bo to kobiety tak postrzegają świat - poprzez szczegóły. Filozofia tych wierszy jest poważna, choć ukryta między kolorowymi literkami i dziecięcymi obrazkami. Ale to nie oznacza, że nie powinniśmy tych liryków czytać dzieciom. Wydaje mi się tylko, że nie należy oczekiwać pełnego zrozumienia od 5-8-latków. Moja 6-letnia córka podziwiała ilustracje i pytała w jaki sposób można zasadzić tęczę w garnku? Porozmawiałyśmy sobie filozoficznie i tyle. Czyli wiersze stanowią pretekst do zadumy, a to przecież w poezji chodzi.
Nie mogę jednak ostatecznie powstrzymać się od refleksji, że można było te wiersze wydać jako tomik poezji dla dorosłych. Tylko kto by to kupił?
20 sierpnia 2016
Willa Trzech Łotrów
No fajna, fajna książka. Oczywiście jak na rasowego recenzenta (czyli nieco zazdrosnego o talent Autorki :)) delikatnie wytknę słabsze fragmenty, ale powieść powinna znaleźć się w kanonie lektur młodszych nastolatków: 9-11-letnich. Chciałabym też ją włączyć w listę lektur szkolnych. To chyba największy komplement? ;)
Akcja rozgrywa się współcześnie. Klasy 4 SP szkoły niepublicznej o profilu artystycznym jadą na obóz. Tematykę wyjazdu wymyślił nauczyciel o pseudonimie Globus. Wychodząc naprzeciw dzisiejszej modzie na wampiry, Globus postanowił, aby motyw przewodni obozu nawiązywał do horrorów. Dzieciaki jadą do ośrodka położonego w lesie. Wszystko tam jest dziwne i podejrzane. Dziewczyny są przekonane, że podaje im się na obiad czerninę z krwi myszy i chomików... Błee. Czy to prawda?
Narrację prowadzi główny bohater: Kacper Koc. I to jest pierwszy słabszy element - zza narratora dziecięcego wygląda co chwila narrator dorosły-wszechwiedzący. W efekcie Kacper jest wyjątkowo dojrzały i rozsądny. Z drugiej strony - jest to próba stworzenia bohatera pozytywnego, wzoru do naśladowania. Drugi minus fabularny jest związany z pierwszym - z treści wynika, że bohaterowie chodzą do 4 klasy, mają wobec tego 9-10 lat. Ewidentnie zachowują się jednak jak 11-13 latki. Ta niewielka różnica w liczbach przekłada się na znaczącą różnicę w dojrzewaniu na tym etapie rozwoju. Może to powodować brak poczucia tożsamości czytelnika i bohaterów. Dlatego uważam, że najlepsi odbiorcy to dzieci między 9-11 rokiem życia. One raczej nie odczują tej dysharmonii w narracji. Chyba także - nie jestem pewna - nie zauważą, że Kacper podkpiwa sobie z hasła "kreatywność", czego raczej nie powinien był robić, bo ciężko chodzić do szkoły z wizją, której się nie akceptuje. Ale to naprawdę szczegóły dla wtajemniczonych.
OK. Teraz plusy. Książkę dobrze się czyta, ponieważ dialogi przeważają nad opisem. Opis też jest - plastyczny, tworzy klimat miejsc, nie jest nadmiernie szczegółowy. Tematyka - bardzo interesująca dla współczesnych nastolatków, groza w rozsądnych dawkach. Bohaterowie są sympatyczni i mądrzy; ich konstrukcja psychologiczna nie jest męcząca dla czytelnika - reprezentują oni określone typy, czytelnik zawsze lubi rozpoznawać to co już zna: Kacper to klasowy mądrala, Oliwia - klasowa piękność, Sebek - myśli tylko o jedzeniu, Feliks - to klasowy piekielnie inteligentny cwaniak itd.
Bardzo pedagogiczny jest wątek przemycony w narracji - przekonanie, że szacunek należy się każdemu, że ważna jest współpraca, przyjaźń i lojalność. Jest też epizod dotyczący Globusa - nauczyciel jawi się czytelnikowi jako inteligentny, zainteresowany młodzieżą pedagog, z własną smutną tajemnicą, dzieciaki przekonują się, że poglądy i zachowanie nauczyciela wynikają z czegoś konkretnego, a nie są zwykłą złośliwością.
Wśród dorosłych bohaterów pojawiają się ciemne typy, na które trzeba uważać. Gdzieś tam kołaczą mi się nawiązania - klimatem - do powieści Nienackiego, Niziurskiego, Ożogowskiej.
Ważny jest też wątek ekologiczny, w którym główną rolę odgrywają egzotyczne zwierzęta. Najważniejsze, że pani Małgorzata Strękowska-Zaremba pokazała, że można napisać książkę dla nastolatków, z polskimi realiami, z najmodniejszymi tematami: jest krew, jest podejrzany kucharz, mowa jest o duchach i powieszonych łotrach. A to wszystko pokazane z humorem, tak, aby przestraszyć, a nie przerazić. Jest też tajemnica opuszczonego dworku i tragedia jaka dotknęła miejscowość, w której leży ośrodek.
Powieść kończy się happy endem. To ciekawa i zabawna książka. Polecam.
Akcja rozgrywa się współcześnie. Klasy 4 SP szkoły niepublicznej o profilu artystycznym jadą na obóz. Tematykę wyjazdu wymyślił nauczyciel o pseudonimie Globus. Wychodząc naprzeciw dzisiejszej modzie na wampiry, Globus postanowił, aby motyw przewodni obozu nawiązywał do horrorów. Dzieciaki jadą do ośrodka położonego w lesie. Wszystko tam jest dziwne i podejrzane. Dziewczyny są przekonane, że podaje im się na obiad czerninę z krwi myszy i chomików... Błee. Czy to prawda?
Narrację prowadzi główny bohater: Kacper Koc. I to jest pierwszy słabszy element - zza narratora dziecięcego wygląda co chwila narrator dorosły-wszechwiedzący. W efekcie Kacper jest wyjątkowo dojrzały i rozsądny. Z drugiej strony - jest to próba stworzenia bohatera pozytywnego, wzoru do naśladowania. Drugi minus fabularny jest związany z pierwszym - z treści wynika, że bohaterowie chodzą do 4 klasy, mają wobec tego 9-10 lat. Ewidentnie zachowują się jednak jak 11-13 latki. Ta niewielka różnica w liczbach przekłada się na znaczącą różnicę w dojrzewaniu na tym etapie rozwoju. Może to powodować brak poczucia tożsamości czytelnika i bohaterów. Dlatego uważam, że najlepsi odbiorcy to dzieci między 9-11 rokiem życia. One raczej nie odczują tej dysharmonii w narracji. Chyba także - nie jestem pewna - nie zauważą, że Kacper podkpiwa sobie z hasła "kreatywność", czego raczej nie powinien był robić, bo ciężko chodzić do szkoły z wizją, której się nie akceptuje. Ale to naprawdę szczegóły dla wtajemniczonych.
OK. Teraz plusy. Książkę dobrze się czyta, ponieważ dialogi przeważają nad opisem. Opis też jest - plastyczny, tworzy klimat miejsc, nie jest nadmiernie szczegółowy. Tematyka - bardzo interesująca dla współczesnych nastolatków, groza w rozsądnych dawkach. Bohaterowie są sympatyczni i mądrzy; ich konstrukcja psychologiczna nie jest męcząca dla czytelnika - reprezentują oni określone typy, czytelnik zawsze lubi rozpoznawać to co już zna: Kacper to klasowy mądrala, Oliwia - klasowa piękność, Sebek - myśli tylko o jedzeniu, Feliks - to klasowy piekielnie inteligentny cwaniak itd.
Bardzo pedagogiczny jest wątek przemycony w narracji - przekonanie, że szacunek należy się każdemu, że ważna jest współpraca, przyjaźń i lojalność. Jest też epizod dotyczący Globusa - nauczyciel jawi się czytelnikowi jako inteligentny, zainteresowany młodzieżą pedagog, z własną smutną tajemnicą, dzieciaki przekonują się, że poglądy i zachowanie nauczyciela wynikają z czegoś konkretnego, a nie są zwykłą złośliwością.
Wśród dorosłych bohaterów pojawiają się ciemne typy, na które trzeba uważać. Gdzieś tam kołaczą mi się nawiązania - klimatem - do powieści Nienackiego, Niziurskiego, Ożogowskiej.
Ważny jest też wątek ekologiczny, w którym główną rolę odgrywają egzotyczne zwierzęta. Najważniejsze, że pani Małgorzata Strękowska-Zaremba pokazała, że można napisać książkę dla nastolatków, z polskimi realiami, z najmodniejszymi tematami: jest krew, jest podejrzany kucharz, mowa jest o duchach i powieszonych łotrach. A to wszystko pokazane z humorem, tak, aby przestraszyć, a nie przerazić. Jest też tajemnica opuszczonego dworku i tragedia jaka dotknęła miejscowość, w której leży ośrodek.
Powieść kończy się happy endem. To ciekawa i zabawna książka. Polecam.
11 sierpnia 2016
Hanna Zdzitowiecka
Hanna Zdzitowiecka - ur. 29 stycznia 1909 w Warszawie, zm. 25 kwietnia 1973 roku w Warszawie; pisarka, autorka słuchowisk radiowych, propagatorka wiedzy przyrodniczej; ukończyła Szkołę Główną Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie; debiut w 1947 roku na łamach prasy dziecięcej; pisała do "Płomyczka", "Misia", "Świerszczyka", "Płomyka". Wydała ok. 20 książek dla dzieci, m.in.:
W lesie (1953)
Nad wodą (1956)
Tęcza w kropli wody (1956)
Kosmatek ze starej wierzby (1957)
Leszczynowe ludki (1958)
W norach i jamkach (1963)
Pantofelek pięknej Rodopis (1966)
Córki królowej Borany (1970)
W lesie (1953)
Nad wodą (1956)
Tęcza w kropli wody (1956)
Kosmatek ze starej wierzby (1957)
Leszczynowe ludki (1958)
W norach i jamkach (1963)
Pantofelek pięknej Rodopis (1966)
Córki królowej Borany (1970)
Subskrybuj:
Posty (Atom)