Książka otrzymała I nagrodę w kategorii 10-14 lat w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren organizowanym przez Fundację "ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom".
Porusza temat obecności w rodzinie dziecka "innego", w tym wypadki - jak sugeruje autorka - z zespołem Downa.
Akcja rozgrywa się we współczesnym mieście. Dwie siostry - Marysia i Pippi mieszkają razem z tatą. Mama zmarła.
Pippi jest starsza metrykalnie od Marysi, ale młodsza emocjonalnie. Pippi jest duża i otyła, nie znosi zmian, połyka głoski, gdy je wymawia i odbiera świat niewerbalnie, czuje go, a nie - rozumie.
Narracja jest retrospektywna - Marysia opowiada nam o dzieciństwie z Pippi, o wspólnej lekcji w szkole, o tym, jak Pippi rozdawała drożdżówki. Dziewczynka jest przedstawiana naturalnie, nie ma wzbudzać szalonej sympatii, moim zdaniem ma raczej pokazać, że życie z taką osobą nie należy do łatwych. trudno nawet powiedzieć, czy Marysia, Pippi i jej tata są szczęśliwi. Świat Pippi jest dla nas zamknięty, obserwujemy jej zachowania oczami Marysi. Ogólnie wydźwięk tej książeczki jest smutny. Przez całość przewija się metafora tytułowej wyspy - wszyscy jesteśmy taką wyspą, nie zawsze można przerzucać pomosty, a jeśli nawet - to nie zawsze chcemy, aby ktoś do nas przyszedł.
Nie podoba mi się to, że Pippi nie ma swojego imienia, a nawiązanie do Pippi z powieści Astrid Lindgren jest według mnie naciągane. Brak imienia to dla mnie brak tożsamości, teraz tak sobie myślę, że może o to chodziło? A może o uniwersalność? Zastrzeżenia mam też do narracji - fragmentami przez Marysię przebija dorosły.
Ogólnie polecam. Bardzo dobrze, że powstaje taka literatura.